Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

17. rocznica zatonięcia na Bałtyku promu Jan Heweliusz

0
Podziel się:

W 17. rocznicę zatonięcia promu Jan Heweliusz w czwartek pod pomnikiem
"Tym, którzy nie powrócili z morza" na szczecińskim Cmentarzu Centralnym, odbyły się uroczystości
rocznicowe.

W 17. rocznicę zatonięcia promu Jan Heweliusz w czwartek pod pomnikiem "Tym, którzy nie powrócili z morza" na szczecińskim Cmentarzu Centralnym, odbyły się uroczystości rocznicowe.

Ceremonię przy udziale pocztów sztandarowych Akademii Morskiej w Szczecinie oraz Stowarzyszenia Starszych Mechaników Morskich, poprowadził przewodniczący szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej kapitan senior Wiktor Czapp.

"Morze jest okrutne. Morza nie wolno lekceważyć ani na Bałtyku ani na Pacyfiku" - powiedział Czapp. "Ci, którzy wybierają ten pracę na morzu, muszą się liczyć z tym, że jest to zawód niebezpieczny" - dodał. Odczytano nazwiska zaginionych w katastrofie promu. "Będziemy o was pamiętać" - powiedział Czapp.

W uroczystości wzięły udział rodziny ofiar, przedstawiciele instytucji i przedsiębiorstw związanych z morzem. Pod pomnikiem zapłonęły znicze. Odmówiono modlitwę, złożono wieńce i kwiaty. Z polskich promów, które w czwartek przepływały koło miejsca tragedii zrzucono do Bałtyku kwiaty. 14 stycznia 1993 r. na Morzu Bałtyckim prom Jan Heweliusz wywrócił się stępką do góry i zatonął.

W tej największej w czasie pokoju katastrofie morskiej w historii polskiej żeglugi, zginęło 55 osób, w tym dwoje dzieci: załoga, pasażerowie i kierowcy samochodów ciężarowych. Obywatele Polski, Niemiec, Czech, Węgier i Szwecji. Uratowano tylko dziewięciu członków załogi. Nie odnaleziono dziesięciu ciał.

Prom został zbudowany w 1977 r. w Norwegii. Od początku nie cieszył się dobrą opinią - przed zatonięciem miał blisko 30 wypadków, m.in. awarię silnika, a we wrześniu 1986 r. wybuchł na nim pożar. Armator - Polskie Linie Oceaniczne - wykonał wówczas nielegalny remont i zalał spalony pokład betonem, który go dodatkowo przeciążył, powiększając problemy ze statecznością, które prom miał od początku ze względu na wadliwie zbudowaną nadbudówkę i system balastowy.

13 stycznia 1993 r. prom wypłynął w nocy ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Rejs rozpoczął się z opóźnieniem, bo wcześniej naprawiano furtę rufową, czyli klapę zamykającą wnętrze pokładu kolejowo-samochodowego. Na pokładzie znajdowały się 64 osoby: pasażerowie i członkowie załogi, 28 tirów i 10 wagonów kolejowych. Rejs przebiegał normalnie do ok. godz. 3.30, kiedy na morzu zaczął się sztorm. Prom płynął wówczas wzdłuż wybrzeży Rugii. Ok. godz. 4, gdy "Jan Heweliusz" minął północno-zachodni cypel wyspy, huragan uderzył w jego burtę z siłą 12 stopni w skali Beauforta.

Kapitan Andrzej Ułasiewicz próbował ratować jednostkę poprzez ustawienie jej dziobem w kierunku fal, jednak bezskutecznie. O 4.30 kapitan - wobec coraz większego przechyłu jednostki - nakazał jej opuszczenie. Wysłano sygnał SOS. Rosnący przechył i ciężkie warunki pogodowe uniemożliwiły załodze spuszczenie szalup, mimo to prowadzono akcję ratunkową. Na wodę spuszczono siedem tratw. Kapitan, pierwszy oficer Roger Janicki i trzeci oficer Janusz Lewandowski do końca pozostali na mostku kapitańskim. Ok. godz. 11 prom zatonął.

W akcji ratowniczej uczestniczyły promy "Nieborów" i "Kopernik", niemiecki holownik ratowniczy "Arkona" i polski statek "Huragan", a także niemieckie, duńskie i szwedzkie helikoptery. Z uwagi na wyjątkowe warunki pogodowe akcja była niezwykle trudna. Udało się uratować jedynie dziewięć osób.

Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza w Gdyni przez sześć lat zajmowały się badaniem przyczyn wypadku. Ostatecznie uznano, że prom nie nadawał się do żeglugi, a odpowiedzialnym za to był jego szczeciński armator, spółka Euroafrica i właściciel statku, który dopuścił go do eksploatacji, wiedząc o jego wadach konstrukcyjnych.

Współwinnymi tragedii uznano także Polski Rejestr Statków i Urząd Morski w Szczecinie oraz zmarłego w katastrofie dowódcę jednostki, który zdecydował się wyjść w morze, mimo ekstremalnych warunków pogodowych. Sprawą zajmował się też Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Ocenił on, że Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny. Wrak Jana Heweliusza osiadł na głębokości 27 metrów u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia.(PAP)

szt/ ls/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)