Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

21 września - wyrok ws. J.Kaczyński-Niesiołowski

0
Podziel się:

Za naruszenie godności i utrwalanie negatywnego stereotypu uznał we wtorek
przed sądem b. premier Jarosław Kaczyński (PiS) wypowiedź wicemarszałka Sejmu Stefana
Niesiołowskiego (PO), że książka IPN o Lechu Wałęsie "powstała na polityczny obstalunek"
Kaczyńskiego. To tylko moja polityczna ocena - bronił się Niesiołowski. Sąd ogłosi wyrok 21
września.

Za naruszenie godności i utrwalanie negatywnego stereotypu uznał we wtorek przed sądem b. premier Jarosław Kaczyński (PiS) wypowiedź wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego (PO), że książka IPN o Lechu Wałęsie "powstała na polityczny obstalunek" Kaczyńskiego. To tylko moja polityczna ocena - bronił się Niesiołowski. Sąd ogłosi wyrok 21 września.

J. Kaczyński chce, by sąd nakazał Niesiołowskiemu przeprosiny za jego wypowiedź medialną z 2008 r., że książkę pt. "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" (o domniemanej współpracy Wałęsy z SB w początku lat 70. - PAP) historycy IPN Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk (ten pierwszy odszedł z Instytutu - PAP) napisali na polecenie J. Kaczyńskiego. Prezes PiS czuje też się dotknięty słowami Niesiołowskiego, że wykorzystując swe polityczne znaczenie, miał on wpłynąć na powstanie i treść tej książki "w akcie politycznej zemsty, w celu zdyskredytowania swoich przeciwników politycznych".

Według pozwu, Niesiołowski miałby na swój koszt zamieścić stosowne przeprosiny w "Gazecie Wyborczej" i czterokrotnie w TVN24 oraz wysłać je powodowi. J.Kaczyński chce też, by sąd zakazał Niesiołowskiemu powtarzania tych słów i zobowiązał go do wpłaty 10 tys. zł na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej.

Niesiołowski, który wnosi o oddalenie pozwu, mówił, że potrafi udowodnić, iż "bez polityki PiS książka o Wałęsie by nie powstała". Dodawał, że dziwi go, że w politycznej dyskusji idzie się do sądu, zamiast polemizować publicystycznie.

Zgodnie z prawem, pozwany - by nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych - musi dowieść sądowi, że mówił prawdę lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym i dlatego jego działanie nie było bezprawne.

Zeznając we wtorek przed Sądem Okręgowym dla Warszawy-Pragi J. Kaczyński mówił, że nie miał żadnego wpływu na opublikowanie przez IPN książki Cenckiewicza i Gontarczyka. "Niezależnie od tego, że byłem w ostrym konflikcie z Lechem Wałęsą za jego prezydentury, po jej zakończeniu w 1995 r. w ogóle powstrzymywałem się od krytycznych wypowiedzi o nim, zawsze podkreślałem jego historyczną rolę w latach 80." - dodał J. Kaczyński przesłuchany jako powód. Przyznał, że w ciągu tych kilkunastu lat jakieś wypowiedzi na pewno by się znalazły, ale były "nieliczne i można powiedzieć, że wstrzemięźliwe".

"O tym, że ta książka będzie, dowiedziałem się, gdy prace nad nią były już zaawansowane" - dodał b. premier. Uznał on, że najbardziej w słowach Niesiołowskiego dotyka go sugestia, iż wykorzystuje pozapolityczne metody walki politycznej i że mści się na swych politycznych przeciwnikach. "Ta wypowiedź dla wielkiej części opinii publicznej jest wpisaniem w stereotyp mojej osoby zamiaru polityzacji literatury historycznej" - powiedział J. Kaczyński dodając, że uraża to jego godność osobistą. "Pan Niesiołowski to poczucie narusza wielokrotnie. Permanentnie - dodał b. premier.

Pytany przez swego pełnomocnika, mec. Bogusława Kosmusa, jaki wpływ miał na powołanie władz IPN, J. Kaczyński odparł, że "taki jak każdy poseł", który uczestniczy w powoływaniu części kolegium IPN. "Janusz Kurtyka był kandydatem PO. PiS długo nie chciało go zaakceptować, dopiero groźba pata doprowadziła do wyboru. Lepszy kandydat PO niż sytuacja braku wyboru" - oświadczył powód dodając, że wcześniej w ogóle nie znał Kurtyki.

"Nie rozumiem zarzutów Jarosława Kaczyńskiego, który prawie 20 lat bierze udział w nagonce na Wałęsę, a tu przedstawia się prawie jako jego przyjaciel" - powiedział przed sądem Niesiołowski. Dodał, że jest to "taka sama prawda jak to, że PiS nie układał składu kolegium IPN". "Kurtyka był kandydatem PO tylko formalnie, głównie Jana Rokity" - powiedział Niesiołowski.

Podkreślił, że jego wypowiedzi były jedynie ocenami politycznymi i nigdy nie zarzucał Kaczyńskiemu łamania prawa. "Poza tym, jeśli pan Kaczyński uważa tę książkę za dobrą, to nie rozumiem, w czym narusza jego godność mówienie, że ją zainspirował. To tak jakby mieć pretensje do kogoś, kto zainspirował Mickiewicza do napisania +Pana Tadeusza+" - ironizował wicemarszałek Sejmu.

"Jarosław Kaczyński jest niezwykle drażliwy na swoim punkcie. Szkoda, że tej samej miary nie przykłada do mnie, gdy mnie oskarżył, że byłem informatorem milicji, co jest podłością. Powołał się na książkę, której nawet nie przeczytał. Gdyby przeczytał, wiedziałby jak było" - powiedział Niesiołowski.

Chodzi o spór z czasów gdy Niesiołowski był kandydatem na wicemarszałka Sejmu. J. Kaczyński nawiązał do aresztowania w 1970 r. członków niepodległościowej organizacji Ruch. Mówił wtedy, że Niesiołowski "sypał" na przesłuchaniu. "Trzynastoletnie dziewczynki w zderzeniu z Gestapo wytrzymywały potworne tortury, więc nie ma tutaj o czym mówić" - dodawał J. Kaczyński. Niesiołowski przyznawał, że po aresztowaniu mówił o tym, co śledczy już wiedzieli. Za działalność w "Ruchu" skazano go na 7 lat więzienia.

Według Niesiołowskiego, Kaczyński odpowiada za "klimat polityczny na szkalowanie, lżenie i pomawianie Wałęsy". "W takim klimacie powstała ta książka. Oczywiście nikt się nie przyzna, że premier Kaczyński wezwał pana Kurtykę i kazał mu coś napisać. Nigdy nic takiego nie twierdziłem, ale być może tak było" - powiedział we wtorek Niesiołowski.

Uważa on, że J. Kaczyński "nie może mieć pretensji za to, że taka książka uruchamia określony klimat polityczny, za co ponosi się przynajmniej część odpowiedzialności" - Niesiołowski podkreślił, że ocenia sprawę jedynie w kategoriach politycznych. "Zachowując wszelkie proporcje, to kiedy zastrzelono prezydenta Narutowicza, też był określony klimat. Ja nie mówię, że ktoś dał Eligiuszowi Niewiadomskiemu pistolet do ręki" - dodał.

Na koniec głos zabrali pełnomocnicy stron. "Oceny muszą być zakorzenione w faktach" - podkreślił mec. Kosmus, żądając w imieniu powoda uwzględnienia powództwa. Pełnomocnik Niesiołowskiego, mec. Paweł Księżak przekonywał, że obrona przez powołanie się na to, iż inkryminowane słowa to oceny, a nie fakty, "nie jest tylko erystycznym zabiegiem". "Przecież IPN nie jest niezależną instytucją, jej władze powołują politycy. Nie sądzę, by akurat ta wypowiedź pana marszałka w jakiś szczególny sposób naruszyła dobra osobiste powoda" - dodał.

Sędzia Anna Pawłowska ogłosi wyrok 21 września. (PAP)

wkt/ bno/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)