Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

5 kwietnia wyrok w procesie Miodowicz-Nałęcz

0
Podziel się:

5 kwietnia zapadnie wyrok w procesie
cywilnym, który Konstanty Miodowicz wytoczył Tomaszowi Nałęczowi,
rzecznikowi Włodzimierza Cimoszewicza jako kandydata na prezydenta
RP w 2005 r. Poseł PO domaga się od Nałęcza przeprosin za jego
wypowiedzi o negatywnej roli, którą Miodowicz miał odegrać w
sprawie Anny Jaruckiej.

5 kwietnia zapadnie wyrok w procesie cywilnym, który Konstanty Miodowicz wytoczył Tomaszowi Nałęczowi, rzecznikowi Włodzimierza Cimoszewicza jako kandydata na prezydenta RP w 2005 r. Poseł PO domaga się od Nałęcza przeprosin za jego wypowiedzi o negatywnej roli, którą Miodowicz miał odegrać w sprawie Anny Jaruckiej.

W czwartek Sąd Okręgowy Warszawa-Praga przesłuchał obu polityków, którzy wzajemnie nie szczędzili sobie ostrych słów. W mowach końcowych adwokat Miodowicza wniósł o uwzględnienie pozwu; pełnomocnik Nałęcza - o jego oddalenie.

W sierpniu 2005 r. Jarucka - b. asystentka Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. - przekazała sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen (której członkiem był Miodowicz) kserokopię rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, które w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Prokuratura uznała, że dokument jest sfałszowany - co podkreślał sam Cimoszewicz. We wrześniu 2005 r. Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta w wyniku afery z Jarucką. Ruszył już jej proces za posługiwanie się fałszywym dokumentem i fałszywe zeznania przed komisją.

W apogeum kampanii prezydenckiej 2005 r. Nałęcz mówił: "Jak patrzymy na sprawę pani Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana (Jarosława) Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska: proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach".

Miodowicz przyznał, że to on prosił Jarucką, by napisała oświadczenie dla komisji śledczej, bo "prywatnie zwierzyła się przypadkiem jego znajomemu" o sprawie (był nim Wojciech Brochwicz - PAP). Miodowicz zaprzeczył zaś swemu udziałowi w sfabrykowaniu rzekomej lojalki Kaczyńskiego ze stanu wojennego i udziałowi w spreparowaniu dokumentu o oświadczeniach majątkowych Cimoszewicza. Pozwał Nałęcza, żądając przeprosin. Mówił, że miał obowiązek doprowadzić do zeznań Jaruckiej przed komisją - inaczej można by mu zarzucić ukrywanie świadka.

W 2005 r. Jarosław Kaczyński mówił, że Miodowicz oraz Brochwicz "utkali sprawę Anny Jaruckiej". To było "powszechne przekonanie" świata polityki, ale nie jest to moja "szczególna wiedza" - mówił w grudniu 2006 r. premier, zeznając w tym procesie jako świadek.

"Atak Nałęcza był podły i wstrętny" - mówił w czwartek sądowi Miodowicz. Dodał, że w efekcie zmienił się jego wizerunek publiczny. "Stałem się facetem od +czarnej roboty+; +Kurskim PO+" - powiedział. Dodał, że do dziś czuje na sobie oskarżenia Nałęcza; słyszy o tym na spotkaniach poselskich, a jego partia, Platforma Obywatelska, wycofała go jako "osobę kontrowersyjną" z sejmowej speckomisji.

Miodowicz powtórzył, że nie złamał prawa, na świadka Jarucką powołała komisja, a jego rola w całej sprawie była "wzorowa". Zaznaczył, że nie był bezkrytyczny wobec zeznań Jaruckiej. "Wiedziałem, że to jest ksero, które może odzwierciedlać prawdę materialną" - dodał. Prosił sąd o ochronę swego dobrego imienia, bo Nałęcz "zniesławił go głęboko, sugerując popełnienie przestępstw, a nie przedstawił na to dowodów".

Nałęcz zaprzeczył, by to jego słowa pogrążyły Miodowicza. "Pańskie nieszczęście polega na tym, że przyprowadził pan fałszywego świadka" - zwrócił się do powoda. Podkreślił, że nigdy nie sugerował, by to Miodowicz sfałszował "lojalkę" Kaczyńskiego czy upoważnienie dla Jaruckiej. "Miałem i mam do niego pretensje, że jako były szef kontrwywiadu nie rozpoznał fałszywego dokumentu" - oświadczył Nałęcz. "Jarucka mogła oszukać ogrodnika Aumillera czy restauratora Witaszka (inni członkowie komisji - PAP), ale nie Miodowicza" - dodał.

Zaznaczył, że po tym, gdy Cimoszewicz oświadczył, że dokument od Jaruckiej jest fałszywy, a ona sama kłamie, Miodowicz wraz z innymi członkami komisji "stał murem za Jarucką". "Nigdy nie powiedział: +Przyprowadziłem oszustkę do komisji; przepraszam+" - oświadczył Nałęcz. Podkreślił, że "Miodowicz kreuje się na ofiarę, a ofiarą jest Cimoszewicz".

Aby nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych, pozwany musi dowieść, że mówił prawdę, lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym. (PAP)

sta/ itm/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)