*5 lipca Sąd Apelacyjny w Warszawie ogłosi wyrok w procesie o naruszenie dóbr osobistych, który wytoczył dziennikarzowi ekspert domu aukcyjnego. Poczuł on się urażony tekstem podważającym jego kompetencje w związku z ekspertyzą o obrazie F. Starowieyskiego pt. "Zjawa". *
Obraz powstał w wyniku prowokacji dziennikarzy telewizji TVN oraz gazety "Rzeczpospolita". Namalowany został przez Bogdana Achimescu pod nadzorem Franciszka Starowieyskiego i reklamowany jako "nowy" obraz mistrza. Sprawę opisała "Rzeczpospolita", a reportaż z tworzenia pastelu wyemitowały programy "Uwaga" i "Superwizjer".
Falsyfikatowi nadano tytuł "Zjawa" i datowano na 1959 rok. Po ekspertyzie dokonanej w 2005 roku przez Łukasza Kossowskiego obraz został dopuszczony do sprzedaży jako autentyczny. Podstawiony kupiec nabył obraz za kwotę 9,5 tys. zł w Domu Aukcyjnym Polswiss Art, którego właścielką jest Iwona Buechner.
"Konstrukcja prowokacji, której celem było zniszczenie mojego dobrego imienia jest dla mnie nieczytelna" - tłumaczył w czwartek Kossowski, który wytoczył proces dziennikarzowi Januszowi Miliszkiewiczowi, kwestionującemu fachowość ekspertyzy w felietonie "Mein kampf" w magazynie "Art & Business". W swoim tekście Miliszkiewicz pisał o braku zawodu eksperta na rynku sztuki i zarzucił Kossowskiemu niekompetencję. Zwrócił również uwagę na fakt, że oskarżyciel był wówczas pracownikiem Muzeum Literatury w Warszawie, a Kodeks Etyki Międzynarodowej Rady Muzeów zabrania muzealnikom wydawania ekspertyz.
"Artykuł i program zniszczyły bezpowrotnie moje dobre imię w środowisku. Ja znalazłem się jedynie na linii strzału, nie byłem celem tej prowokacji. Była ona wymierzona przeciw Iwonie Buechner, jej firmie i została przygotowana przez dwa inne domy aukcyjne z Warszawy i Krakowa" - twierdził oskarżyciel.
Kossowski uważa, że akcja dziennikarzy nie była działaniem uzasadnionym racjami wyższymi i dobrem społecznym. "Nie było śledztwa dziennikarskiego. Przez 6 miesięcy nagrywano mnie, tracono czas i pieniądze i nie uzyskano żadnych faktów świadczących przeciwko mnie. Wobec tego trzeba było stworzyć rzeczywistość od nowa. To nie dziennikarstwo tylko kreacja artystyczna" - argumentował, kwestionując merytoryczność artykułu i kompetencję redaktora, zarzucając mu również złośliwość, nietrzymanie się faktów i nieprzestrzeganie etyki dziennikarskiej. "Nawet najostrzejsza forma satyry, brutalna, szydercza czy wulgarna, musi być oparta na faktach" - powiedział i zarzucił dziennikarzowi działanie w złej wierze.
"Sam Franciszek Starowieyski potwierdził, że +Zjawa+ nie jest jego pracą. Ponadto ekspert popełnił błąd nie zwracając uwagi, że obraz nie mógł powstać w roku 1959, ponieważ nie było wówczas w Polsce materiałów koniecznych do jego namalowania" - powiedział dziennikarz, dodając, że forma felietonu jest "fundamentem wolności słowa".
"Rynek sztuki to miliony złotych, których powinni państwo być gwarantem, a nie jesteście. Możemy panu współczuć, ale nie jest to powód do skazania dziennikarza. Każdy ma prawo opisywać rzeczywistość" - powiedział obrońca Miliszkiewicza, mec. Przemysław Zalasiński.
Kossowski przegrał sprawę w pierwszej instancji. Proces trwa już prawie 7 lat. (PAP)
pj/ ls/ mag/