Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

70 rocznica Wielkiej Szpery - śladami getta łódzkiego

0
Podziel się:

Dzięki temu, że Łódź uniknęła bombardowań, możemy dziś chodzić jej dawnymi
ulicami - mówi PAP Joanna Podolska z Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. 5 września mija 70 lat od
tzw. Wielkiej Szpery, akcji wysyłania do obozów zagłady osób nieprzydatnych do pracy.

Dzięki temu, że Łódź uniknęła bombardowań, możemy dziś chodzić jej dawnymi ulicami - mówi PAP Joanna Podolska z Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. 5 września mija 70 lat od tzw. Wielkiej Szpery, akcji wysyłania do obozów zagłady osób nieprzydatnych do pracy.

Założone przez Niemców w lutym 1940 r. getto łódzkie (Litzmannstadt Getto) było drugą co do wielkości - po getcie warszawskim - zamkniętą dzielnicą żydowską na ziemiach polskich oraz w całej okupowanej Europie. W oddzielonym od reszty miasta zasiekami z drutu kolczastego getcie zamieszkiwało ponad 200 tys. Żydów - w zdecydowanej większości przedwojennych mieszkańców Łodzi, ale także przybyszów z Europy Zachodniej i Żydów z miasteczek w Kraju Warty.

Getto utworzone zostało na terenie dwóch dzielnic: Starego Miasta i Bałut i zajmowało powierzchnię ok. 4 km kw. Przed wojną była to najuboższa część Łodzi, nieskanalizowana, gdzie dominowała drewniana zabudowa. "Sytuacja w łódzkim getcie wyglądała inaczej niż w Warszawie - w stolicy był mur, do którego można było podejść i coś przerzucić; były także kanały, które umożliwiały kontakt ze światem zewnętrznym. Tymczasem w Łodzi izolacja Żydów była całkowita, a zewnętrznej pomocy - niewiele" - opowiada PAP Joanna Podolska, dyrektor Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi, autorka przewodnika po łódzkim getcie "Litzmannstadt-Getto. Ślady. Przewodnik po przeszłości".

Jak przypomina, choć w getcie panowały straszne warunki egzystencji, ludzie próbowali normalnie żyć. Rozwijała się np. kultura. Do łódzkiego getta trafiło wiele znanych osobistości świata kultury, sztuki i nauki. "Byli to ludzie wybitni - artyści, lekarze, publicyści, filozofowie; elita Pragi, Wiednia, Berlina. W getcie przebywały m.in. dwie rodzone siostry Franza Kafki, publicysta Oskar Singer i krytyk teatralny Oskar Rozenfeld" - wylicza Podolska, która oprowadza dziennikarzy PAP po miejscach związanych z gettem.

Życie w getcie tętniło przede wszystkim w miejscach znajdujących się blisko ważnych arterii komunikacyjnych. Jedną z głównych ulic okupowanej Łodzi była ul. Zgierska, która dzieliła getto na dwie części. "Tak jak dziś, 70 lat temu przejeżdżały przez nią tramwaje (...). Żydzi nie mogli na nią wchodzić, dlatego wybudowano nad ulicą most. To jeden z najważniejszych symboli łódzkiego getta (...) most życia i śmierci" - wyjaśnia Podolska.

Jak tłumaczy, rejon ul. Zgierskiej znajdujący się blisko mostu należał do ruchliwych, ale i niebezpiecznych miejsc. "Wielu Żydów rzucało się z mostu; niektórzy - ci, którzy byli bardzo wyczerpani - podchodzili do znajdującego się blisko płotu, aby sprowokować Niemców do strzału" - mówi rozmówczyni PAP.

Blisko miejsca, gdzie Niemcy wybudowali drewniany most (jeden z trzech mostów w getcie), przy Placu Kościelnym, stoi górujący nad okolicą Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W 1940 r. Niemcy zamknęli świątynię, a następnie - od 1942 r. - urządzili w niej magazyn, gdzie gromadzono m.in. rzeczy przewożone z obozu śmierci w Chełmnie nad Nerem, do którego wysyłano transporty łódzkich Żydów.

Blisko kościoła (przy Placu Kościelnym) mieści się - tłumaczy Podolska - "ważny dla opowieści o Holokauście" budynek, czyli siedziba Wydziałów Ewidencji Ludności. Na jego drugim piętrze powstawała kronika łódzkiego getta - przez lata niemieckiej okupacji miasta dokumentowała życie w zamkniętej dzielnicy żydowskiej. "Dzięki zapisom w kronice wiemy np. jaka była pogoda 70 lat temu (...), jakie produkty przychodziły do getta, kto odwiedził zamkniętą dzielnicę" - wylicza dyrektorka Centrum Dialogu.

Na tyłach kościoła, przy ul. Kościelnej, stoi inny ważny dla mieszkańców getta budynek - ten jednak był dla nich istotny z innego względu niż gmach Wydziału Ewidencji Ludności i kojarzył się przede wszystkim z niemieckim aparatem represji. To tzw. Czerwony Domek, w którym podczas okupacji mieścił się komisariat niemieckiej Policji Kryminalnej (Kripo). Do niego, a także do znajdujących się nieopodal siedzib Gestapo i Schupo, przewożono Żydów, których następnie bito i torturowano.

Niemcy stosowali wymyślne represje wobec ludności stłoczonej w getcie, aby zmusić ją do przestrzegania dyscypliny oraz zastraszyć. "Getta od zewnątrz strzegło kilkadziesiąt niemieckich wartowni; od wewnątrz porządku pilnowała Policja Żydowska" - mówi znawczyni historii łódzkich Żydów.

Z represjami niemieckimi wobec Żydów ściśle wiąże się także tzw. Wielka Szpera - zarządzona przez Niemców, trwająca od 5 do 12 września 1942 r., akcja wysyłania do obozów zagłady osób nieprzydatnych do pracy, a więc dzieci poniżej 10. roku życia, chorych i starców. Według różnych szacunków podczas Wielkiej Szpery życie straciło od 15 do 20 tys. ludzi. "Nie ma osoby, która była w łódzkim getcie i przeżyła wojnę, a która nie opowiada o przeżyciach Wielkiej Szpery - to chyba najbardziej traumatyczny moment dziejów łódzkiego getta" - tłumaczy Podolska.

Z dramatycznymi wydarzeniami, które przeszły do historii pod nazwą Wielkiej Szpery wiąże się słynne przemówienie Przełożonego Starszeństwa Żydów w łódzkim getcie Mordechaja Chaima Rumkowskiego, które wygłosił 4 września 1942 r. na nie istniejącym dziś Placu Strażackim przy ul. Lutomierskiej. Rumkowski obwieścił wówczas zgromadzonym na placu Żydom niemieckie żądania dotyczące oddania dzieci na pewną śmierć. Podolska mówi, że Przełożony Starszeństwa łódzkich Żydów był postacią kontrowersyjną, uważaną przez jednych za osobę, dzięki której getto przetrwało tak długo (zostało zlikwidowane w sierpniu 1944 r. jako ostatnie getto na ziemiach polskich) i funkcjonowało jako obóz pracy; przez drugich za człowieka, który kolaborował z Niemcami.

Jako żydowski zarządca getta Rumkowski bardzo często bywał na Bałuckim Rynku mieszczącym się w centralnej części dzielnicy, pomiędzy ul. Zgierską i ul. Łagiewnicką. Aby wejść na jego teren, trzeba było posiadać specjalną przepustkę. Na rynku znajdowało się nie tylko żydowskie centrum administracyjne getta, ale także ekspozytura jego niemieckiego zarządu (Gettoverwaltung) z Hansem Biebowem na czele. Tu funkcjonowało także Centralne Biuro Resortów Pracy oraz inne ważne urzędy, m.in. wydział aprowizacji, gdzie rozdzielano opał i żywność. "Było to miejsce styku Niemców i Żydów, tu podejmowano najważniejsze decyzje dotyczące funkcjonowania getta" - tłumaczy Podolska wskazując na miejsce, gdzie dziś mieści się miejskie targowisko.

Ulica Łagiewnicka była szczególna także z innego powodu. Mieścił się przy niej zegar, który wyznaczał rytm pracy getta. "Ciekawostką jest, że na parterze budynku przy ul. Łagiewnickiej funkcjonowało żydowskie muzeum dla Niemców" - mówi dyrektorka łódzkiego Centrum Dialogu.

Przy ul. Łagiewnickiej znajdował się także główny szpital getta (jeden z siedmiu szpitali na jego terenie), zaliczany do najnowocześniejszych placówek medycznych w Łodzi. Funkcjonował do 1 września 1942 r. Wówczas to Niemcy wywieźli wszystkich chorych pacjentów do obozu w Chełmnie nad Nerem. Podolska wyjaśnia, że mury tego szpitala były świadkami wielu tragedii. "Ludzie starali się ratować np. poprzez wyskakiwanie z okien (...). Tu Niemcy oceniali, kto się nadaje do pracy, a kto nie; decydowali o życiu i śmierci" - tłumaczy.

Naprzeciw szpitala znajdował się szpital dziecięcy. W czasie Wielkiej Szpery ukrywano w nim dzieci policjantów i żydowskich urzędników. Wiele osób narażało życie, aby ratować najmłodszych.

Kilka miesięcy po tragedii dzieci żydowskich, w grudniu 1942 r. Niemcy zorganizowali w granicach getta (przy ul. Przemysłowej) obóz koncentracyjny dla polskich dzieci, które upamiętnia wzniesiony w latach 70. Pomnik Martyrologii Dzieci zwany Pękniętym Sercem.

Do obozu przybywały dzieci w wieku od dwóch do kilkunastu lat. Większość z nich znalazła się w obozie tylko dlatego, że były dziećmi osób aresztowanych za opór wobec Niemców. Przez obóz przeszło ok. 1,5 tys. dzieci, które były zmuszane przez okupantów do pracy. "Zastanawia czemu akurat w tym miejscu Niemcy stworzyli taki obóz i wydaje się, że jednym z najważniejszych powodów było to, aby - jak tylko się da - ukryć jego istnienie za granicą getta" - mówi Podolska.

Oprócz obozu dla polskich dzieci w granicach getta istniał także obóz dla Cyganów (ul. Wojska Polskiego; dawna ul. Brzezińska).

Drogi łódzkich Żydów oraz przebywających w mieście Cyganów zbiegały się na bocznicy kolejowej na Marysinie (osiedle na łódzkich Bałutach), znanej jako Stacja Radegast. "To miejsce styku życia i śmierci" - nazywa stację położoną w alei Pamięci Ofiar Getta Litzmannstadt (dawna ul. Stalowa) Podolska. Zachował się oryginalny budynek (w którym mieści się muzeum) i torowisko. Sama Stacja Radegast, choć wybudowana w 1937 r., nie była przez Polaków użytkowana.

To właśnie na Stację Radegast w 1941 r. trafiły transporty z Żydami z wielu krajów Europy Zachodniej, a także z Cyganami z Burgenlandu. Tu przychodziły produkty wykorzystywane przez Żydów w fabrykach getta.

Podolska wyjaśnia, że na rampie dokonywano wstępnej selekcji; nadających się do pracy wysyłano do ośrodków przymusowej pracy i obozów koncentracyjnych, m.in. Gross-Rosen, Sachsenhausen i Ravensbrueck. "Stacja Radegast to jednak przede wszystkim łódzki Umschlagplatz, stąd wywożono Żydów do obozów zagłady - Chełmna nad Nerem i Auschwitz-Birkenau. Eskalacja transportów wiązała się z likwidacją getta - w sierpniu 1944 r. na śmierć wywieziono ok. 70 tys. Żydów" - mówi.

Tych, których nie zagazowano, a następnie nie spopielono w obozowych krematoriach, chowano na położonym blisko Stacji Radegast Cmentarzu Żydowskim, którego teren jest zamknięty ulicami: Zagajnikową, Kaufmana, Inflancką, Zmienną i Bracką. Obecnie jest to jedna z największych nekropolii żydowskich w Europie, miejsce wiecznego spoczynku co najmniej 180 tys. ludzi. 43 tys. pochowanych na cmentarzu to mieszkańcy getta, a ich groby znajdują się na tzw. Polu Gettowym. "Decyzją rabinatu w czasie II wojny światowej każda osoba, która zmarła w getcie ma swój odrębny grób, co jest ewenementem, gdyż gdzie indziej Żydów grzebano w masowych mogiłach" - tłumaczy Podolska.

Jak dodaje, na terenie cmentarza zachowały się doły wykopane dla Żydów już po likwidacji getta. "Wiele razy rozmawiałam z osobami, które mówiły +to jest mój grób+, ten dół był przeznaczony dla mnie+" - opowiada.

Wędrówkę po miejscach związanych z łódzkim gettem warto zakończyć w miejscu, które kojarzy się z życiem, nadzieją i symbolizuje zwycięstwo nad ideologią nazistowską. Tym miejscem jest wybudowany w 2004 r., w 60. rocznicę likwidacji getta w Łodzi, Park Ocalałych (ul. Wojska Polskiego). Na pomysł jego stworzenia wpadła Halina Elczewska, jedna z ok. 10 tys. osób z łódzkiego getta, które przeżyły Holokaust.

Podolska, która jest dyrektorką powstającego w parku Centrum Dialogu tłumaczy, że jest to miejsce szczególne, łączące przeszłość z przyszłością. "W parku zasadzono już 540 drzewek - symboli życia. Powstała tu również alejka, wzdłuż której znajdują się płyty z nazwiskami ocalałych Żydów. Jedno z nazwisk jest nie związane z łódzkim gettem - należy do przebywającego w getcie w Warszawie, ale zasłużonego dla Łodzi Marka Edelmana. To właśnie on jest patronem budowanego w parku Centrum Dialogu" - podsumowuje.

Waldemar Kowalski (PAP)

Materiał filmowy dot. Wielkiej Szpery prezentowany jest na portalu historycznym dzieje.pl

wmk/ ls/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)