Łącznie o 7 mld euro mogą starać się naukowcy i przedsiębiorstwa z Unii Europejskiej w ogłoszonym we wtorek konkursie w ramach 7. Programu Ramowego UE w zakresie badań. Priorytetami są m.in. innowacje w małych przedsiębiorstwach oraz wyzwania społeczne.
Jak poinformował na spotkaniu w Warszawie przedstawiciel Dyrekcji Generalnej KE ds. Badań Naukowych i Innowacji dr Wiktor Raldow, nowo ogłoszony konkurs jest największym z dotychczasowych w 7. Programie Ramowym (PR).
"Ukierunkowujemy w tej chwili nasze fundusze na rozwiązania dla największych wyzwań społecznych, stojących przed Europą: bezpieczeństwo energetyczne, starzenie się, zmiany klimatu itp. Przy czym staramy się wypracować takie rozwiązania, żeby przemysł europejski mógł z nich skorzystać i zostać liderem światowym. Duży nacisk w naszych programach jest położony na małe i średnie przedsiębiorstwa, dlatego że z badań ekonomicznych wynika, że większość nowych miejsc pracy tworzy się właśnie w małych i średnich przedsiębiorstwach" - powiedział Raldow.
Polska - przypomniał Raldow - do tej pory w 7. PR (funkcjonującym od 2007 r.) była na 13 miejscu wśród krajów UE pod względem liczby zaakceptowanych wniosków o finansowanie badań i na 15 pod względem sumy uzyskanego dofinansowania. Nieco ponad 19 proc. wszystkich złożonych do KE polskich wniosków zyskało akceptację.
Zdaniem dyrektora Krajowego Punktu Kontaktowego Programów Badawczych UE dr. Andrzeja Siemaszko, to i tak dobrze, biorąc pod uwagę polski potencjał badawczy. "Polska wydaje teraz ok. 1,5 mld euro na badania. To jest ok. 0,7 proc. wszystkich wydatków na badania w całej UE. Tymczasem nieco ponad 2 proc. wszystkich uczestników programów ramowych pochodzi z Polski. To nie jest zły wynik" - powiedział Siemaszko.
Ocenił jednak negatywnie sytuację, w której wydatki na badania w Polsce (zarówno te budżetowej, jak i prywatne) wynoszą łącznie niecały 1 proc. PKB. "Komisja Europejska zaleca wydatki na badania na poziomie 3 proc. PKB" - podkreślił. Przede wszystkim, jak mówił, rząd musi znaleźć sposoby na zachęcenie prywatnych przedsiębiorców do inwestowania w rodzime technologie. "Moglibyśmy, zamiast kupować samoloty od Brazylijczyków, zaangażować się w budowę samolotu regionalnego. Sami nie dalibyśmy rady, ale we współpracy z kilkoma innymi krajami - tak. U nas mogłyby być budowane np. podwozia czy skrzydła" - powiedział.
Wydatki polskiego przemysłu na badania, jak zauważył Siemaszko, wynoszą rocznie ok. 600 mln euro. Tyle samo na krajowe badania wydają zakłady przemysłowe w Luksemburgu.
Tymczasem, jak podkreślił Raldow, Unia Europejska jako całość chce coraz większych inwestycji w naukę. Budżet obecnego, 7. Programu Ramowego (2007-2013) wynosi niecałe 54 mld euro. Na 8. PR (2014-2020) KE chce przeznaczyć 83 mld euro. Prace nad jego kształtem właśnie się rozpoczynają. Ów program o nazwie Horyzont 2020 będzie głównym tematem obrad na nieformalnym posiedzeniu Rady UE ds. Konkurencyjności, które ma odbyć się w czwartek w Sopocie.
"Badania i innowacje są na szczycie politycznej agendy. W czasie konsultacji z państwami członkowskimi Komisja Europejska nie otrzymała ani jednej negatywnej odpowiedzi na pomysł zwiększenia dotacji na badania i rozwój. Natomiast otrzymała dosyć dużo negatywnych odpowiedzi na pomysł KE, żeby zwiększyć budżet europejski" - powiedział Raldow.
Dodał jednak, że fundusze z budżetu UE to i tak kropla w morzu potrzeb, chociaż znacząca.
"Nasze pieniądze nie są specjalnie duże. Program ramowy odpowiada mniej więcej 5-6 proc. tego, co w Europie wydaje się na prace badawcze. Ale to, co ja mogę zobaczyć, jeśli chodzi o instytuty, uniwersytety i przedsiębiorstwa, to są bardzo ważne pieniądze. One często wytyczają nowe kierunki, często pomagają dużym przedsiębiorstwom w sformułowaniu ich strategii. Te pieniądze, które mamy, nawet jeśli one nie są takie duże, są filarem tego, co w Europie się dzieje, jeżeli chodzi o badania" - wyjaśnił.
Urszula Rybicka (PAP)
(więcej w Serwisie Naukowym PAP http://nauka.pap.pl/)
ula/ agt/ jbr/