Drugi rangą amerykański dowódca w Afganistanie generał David Rodriguez oświadczył w poniedziałek, że zaplanowane zwiększenie liczby żołnierzy z USA w tym kraju zajmie więcej czasu niż się spodziewano. Dodał, że prawdopodobnie upłynie 9 do 11 miesięcy, zanim znajdą się oni na miejscu.
Podczas spotkania z prasą w Kabulu Rodriguez oświadczył, że spowolnienie wynika z wyzwań logistycznych związanych z szybkim przetransportowaniem tak dużych sił.
Ogłaszając wysłanie dodatkowych 30 tys. żołnierzy do Afganistanu, administracja prezydenta USA Baracka Obamy zapowiadała początkowo, że zajmie to około 6 miesięcy.
Obama nie podawał tych danych osobiście, ale w przemówieniu telewizyjnym wygłoszonym 1 grudnia oświadczył, że żołnierze zostaną "wysłani w pierwszej połowie 2010 roku w najszybszym możliwym tempie, aby mogli walczyć z rebeliantami".
Rodriguez podkreślił, że okres 9-12 miesięcy to jego własne przewidywania. Minister obrony USA Robert Gates oświadczył, że większość nowych żołnierzy będzie na miejscu latem przyszłego roku.
Przedstawiciele administracji podkreślają również, że opóźnienia nie wpłyną na plany rozpoczęcia wycofywania Amerykańskich wojsk do lipca 2011 roku.
Także w poniedziałek przebywający w Kabulu przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów adm. Mike Mullen wyraził zaniepokojenie "rosnącym poziomem powiązań" pomiędzy talibami, Al-Kaidą i innymi ugrupowaniami rebeliantów ukrywającymi się na pograniczu afgańsko-pakistańskim.
Rysując ponure perspektywy, Mullen oświadczył, że rebelianci zdominowali jedną trzecią z 34 afgańskich prowincji i stają się coraz bardziej "agresywni, przekonujący i wyrafinowani".
"Walka z tą siecią, która teraz jest lepiej okopana, będzie zadaniem trudniejszym niż choćby rok temu" - uważa Mullen.
Zapowiedział on też, że jeszcze w tym tygodniu do Afganistanu przybędą pierwsi z 30 tys. dodatkowych żołnierzy obiecanych przez Obamę. (PAP)
keb/ mc/
5315049
