W samobójczym zamachu bombowym w Kabulu zginęło w sobotę co najmniej 10 Afgańczyków, a 13 zostało rannych. Większość ofiar to cywile - poinformował rzecznik policji. Zamachowiec uderzył w pojazd wojskowy ciężarówką wyładowaną materiałami wybuchowymi.
Do zamachu doszło w zachodniej części Kabulu, w odległości kilkuset metrów od wielkiego namiotu, w którym od 21 listopada Loja Dżirga - tradycyjne zgromadzenie starszyzny i przywódców plemiennych - ma przez kilka dni obradować nad układem z Waszyngtonem w sprawie dalszej obecności wojsk USA po wycofaniu się sił międzynarodowych z Afganistanu z końcem 2014 roku.
Według resortu obrony Afganistanu zamachowiec uciekał ciężarówką z policyjnego punktu kontrolnego i zanim doszło do eksplozji, policjanci już do niego strzelali.
Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj poinformował w sobotę o zakończeniu prac nad szkicem umowy z USA regulującej obecność amerykańskich wojsk w tym kraju po 2014 roku. Podkreślił, że jeśli Loja Dżirga nie poprze umowy, Afganistan najprawdopodobniej jej nie zawrze; jeśli zagłosuje za, i tak będzie potrzebna jeszcze aprobata parlamentu.
Tzw. dwustronny pakt bezpieczeństwa ma określać zasady amerykańskiej obecności wojskowej w Afganistanie po wyjściu wojsk Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF). Na miejscu pozostałoby ok. 10 tys. amerykańskich żołnierzy, odpowiedzialnych przede wszystkim za szkolenie afgańskich sił bezpieczeństwa, a także prawdopodobnie niewielka grupa żołnierzy sił specjalnych, których zadaniem byłoby ściganie bojowników Al-Kaidy i przeprowadzanie operacji antyterrorystycznych. Bez takiego porozumienia możliwa jest tzw. opcja zerowa, zakładająca wycofanie wszystkich żołnierzy USA. (PAP)
az/ mc/
15068882 15068387,arch.