Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Algieria: Partie rządzące wygrały wybory parlamentarne

0
Podziel się:

Partie rządzące w Algierii wygrały wybory - podał w piątek
szef algierskiego MSW Dahu uld Kablia. Islamiści ponieśli w nich istotne straty i oskarżyli władze
o manipulacje wyborcze.

Partie rządzące w Algierii wygrały wybory - podał w piątek szef algierskiego MSW Dahu uld Kablia. Islamiści ponieśli w nich istotne straty i oskarżyli władze o manipulacje wyborcze.

Elita rządząca Algierią, która dostarcza Europie jedną piątą importowanego przez nią gazu ziemnego, obiecywała reformy i nowe pokolenie przywódców w odpowiedzi na zeszłoroczną falę rewolucji w krajach arabskich, ale - jak pisze agencja Reutera - zachowała status quo.

Rządzący w Algierii od ogłoszenia przez nią 50 lat temu niepodległości Front Wyzwolenia Narodowego (FLN) znalazł się na pierwszym miejscu, poprawiając swój wynik wyborczy. Uzyskał 47 proc. mandatów w parlamencie (w poprzednim zajął ich 34 proc.). FLN będzie miał 220 deputowanych (w tym 68 kobiet) na 462 mandaty w nowym parlamencie.

Współrządząca partia premiera Ahmeda Ujahii Narodowe Zgromadzenie na rzecz Demokracji (RND) znalazła się na drugim miejscu z 68 mandatami - poinformował minister na konferencji prasowej. 23 mandaty RND uzyskały kobiety.

FLN i RND tworzyły koalicję rządzącą od 2004 roku.

Koalicja Zielona Algieria z udziałem umiarkowanie islamistycznej partii Ruch Społeczeństwa na rzecz Pokoju (dawniej Ruch Społeczności Islamskiej-Hamas), bliskiej retoryce egipskiemu Bractwu Muzułmańskiemu, zdobyła 48 mandatów.

Koalicja ta dysponowała 72 mandatami i spodziewała się, na podstawie obserwacji lokali wyborczych, że może liczyć na 80 do 100 deputowanych. W piątek algierscy islamiści skrytykowali "wielką manipulację" wyborczą na poziomie wilajetów (prowincji) na rzecz partii sprawujących władzę.

Na czwartym miejscu spośród ponad 40 ugrupowań startujących w wyborach znalazła się najstarsza partia opozycyjna, świecki Front Sił Socjalistycznych (FSS), który w tym roku zerwał z ponaddziesięcioletnim bojkotowaniem wyborów.

Nowy parlament będzie miał za zadanie m.in. rewizję dotychczasowej konstytucji kraju i przygotowanie sceny na ważne wybory prezydenckie przewidziane na 2014 rok, kiedy upływa trzecia kadencja obecnego prezydenta Abdelaziza Butefliki, rzadzącego Algierią od 1999 roku.

Według ministra Kablii, stojącego na czele RND, wyborcy zagłosowali na te partie, które już znają i które oferują bezpieczną ostoję przed zamętem panujacym w regionie.

"Elekcja wzmocniła przywiązanie narodu algierskiego do wartości pokoju i stabilności" - oświadczył Kablia, w którego słowach słychać było echo oficjalnego poglądu, że Algieria nie życzy sobie wstrząsów wywołanych arabską wiosną.

"Żadnych zmian nie ma - powiedział Reuterowi analityk polityczny i pisarz Abid Szaref. - Algieria wynalazła siłę bezwładu" i nią żyje.

75-letni prezydent Buteflika najprawdopodobniej skorzysta ze swoich prerogatyw i wyznaczy po wyborach następcę na to stanowisko. Głównym kandydatem jest przywódca FLN Abdelaziz Belchadem.

W przeciwieństwie do długich kolejek do lokali wyborczych w innych krajach arabskich, w których do wyborów doprowadził wybuch arabskiej wiosny, większość Algierczyków wykazywała niewielkie zainteresowanie kampanią wyborczą.

Algierczycy powoływali się na brak władzy parlamentu, chroniczne oszustwa wyborcze i brak wiary w możliwość rzeczywistej zmiany w kraju rządzonym przez nieformalną siatkę niewybieralnej "władzy" z korzeniami w siłach bezpieczeństwa. Oficjalne algierskie władze zaprzeczają istnieniu takiego pozaformalnego układu.

Rząd ogłosił, że frekwencja w kraju i za granicą wyniosła 42,36 procent wśród uprawnionych do głosowania 21,6 mln zarejestrowanych wyborców. Według Reutera frekwencja sięgnęła 30 procent w większych miastach, takich jak stołeczny Algier.

Także część niezależnych gazet wyraziła sceptycyzm co do podanej przez rząd frekwencji, przypominając obserwowany w całym kraju przez dziennikarzy brak zainteresowania ze strony wyborców i ich apatię.

Według algierskiego MSW w wyborach oddano 17 procent nieważnych głosów, co jest często stosowanym sposobem wyrażenia niezadowolenia przez wyborców.

Jacin Zaid, działacz na rzecz praw człowieka, krytycznie nastawiony do rządzącej elity, nazwał wybory "maskaradą, cyrkiem". "Władze zawsze ośmielały się robić to, co chcą, podawać z głowy jakie bądź cyfry" - powiedział.

Jednak obserwatorzy z Unii Europejskiej uznali przebieg wyborów za zadowalający. "Obywatele mogli generalnie korzystać ze swego prawa do głosowania" - powiedział szef unijnej misji obserwacyjnej Jose Ignacio Salafranca.

Pomimo zasobności kraju w węglowodory w Algierii niezadowolenie z władzy jest szeroko rozpowszechnione i często - w związku z bezrobociem, brakiem wygód i mieszkań - dochodzi tam do demonstracji i starć. Choć oficjalnie bezrobocie wynosi 10 procent, wśród absolwentów studiów wyższych sięga 20 proc., przy czym około 70 proc. ludności to ludzie młodzi, którzy nie ukończyli 35 roku życia.(PAP)

klm/ kar/

11391689 11391798 11391795 11392147

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)