Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ambasador Białorusi w Polsce: sankcje gospodarcze oznaczają impas

0
Podziel się:

Ambasador Białorusi w Polsce Wiktar Gajsionak ocenił, że zastosowanie przez
UE sankcji ekonomicznych wobec Mińska prowadziłoby tylko do impasu. Jesteśmy zainteresowani
rozwojem dialogu z UE na równoprawnych warunkach - zadeklarował w środę w rozmowie z PAP.

Ambasador Białorusi w Polsce Wiktar Gajsionak ocenił, że zastosowanie przez UE sankcji ekonomicznych wobec Mińska prowadziłoby tylko do impasu. Jesteśmy zainteresowani rozwojem dialogu z UE na równoprawnych warunkach - zadeklarował w środę w rozmowie z PAP.

Przyznał, że zawsze istnieje możliwość powrotu na drogę dialogu, jeśli jest polityczna wola obu stron. "My taką wolę polityczną mamy. Jesteśmy zainteresowani rozwojem dialogu z UE (...), ale rozpatrujemy tę współpracę jako współpracę równoprawną i opartą na wzajemnym szacunku. Oczywiście, jeśli dojdzie do próby budowania takiego dialogu w języku sankcji, języku ultimatów, taki dialog będzie niemożliwy" - zaznaczył.

Potwierdził, że Mińsk planuje podjęcie "adekwatnych kroków" w odpowiedzi na wznowienie sankcji wizowych przez UE. "Decyzja UE o wprowadzeniu sankcji wizowych nie pozostawia nam wyboru. Naturalnie, poczynimy jakieś adekwatne kroki. Kiedy? Nie mogę nic powiedzieć, proszę śledzić prasę. Naturalnie ogłosi to nasz MSZ" - powiedział.

UE w proteście przeciwko zatrzymaniu przeciwników reżimu po grudniowych wyborach prezydenckich na Białorusi 31 stycznia postanowiła wznowić sankcje wizowe wobec 158 przedstawicieli władz w Mińsku, w tym prezydenta Alaksandra Łukaszenki, jego dwóch synów, oraz zamroziła ich aktywa. Na razie nie ma zgody na sankcje gospodarcze, ale UE nie wyklucza "czarnej listy" firm współpracujących z reżimem.

"Mam nadzieję, że UE wystarczy rozsądku, żeby nie wprowadzać tych sankcji, bo jeszcze nigdy polityka sankcji nie okazywała się efektywna w najnowszej historii. Ona do niczego nie prowadzi, prowadzi do impasu, (...) z którego wyjść dość trudno" - powiedział ambasador.

Przypomniał, że "pewne sankcje gospodarcze" wobec Białorusi "już wprowadzano w Europie, a niektóre obowiązują do tej pory". Wskazał na wykluczenie jego kraju z Generalnego Systemu Preferencji Celnych (GSPC) i ograniczenia eksportu niektórych towarów, np. tekstyliów. "Bez względu na te sankcje ekonomika, handel z UE rozwijał się dynamicznie" - zauważył.

Przypomniał, że 70 proc. PKB jego kraju przypada na eksport, przy czym 40 proc. tego eksportu trafia do Rosji, a 44 proc. do Unii Europejskiej.

"Współpraca gospodarcza z UE jest dla nas nadzwyczaj ważna. (...) Bardzo jesteśmy zainteresowani rozwojem innowacyjnym i modernizacją produkcji" - zaznaczył. Przyznał, że nowe technologie Białoruś może nabyć tylko w Europie Zachodniej, a to wymaga "wielkich zasobów kredytowych". "Chcielibyśmy liczyć na określone możliwości Europy Zachodniej" - dodał, wskazując na Europejski Banku Rozwoju, "który na razie nie ma mandatu na współpracę z Białorusią", i na Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, z którym - mówił - Białoruś "już pracuje bardzo aktywnie".

Wyraził nadzieję, że decyzje polityczne nie zaszkodzą współpracy gospodarczej z Polską. "Polityka polityką, ale życie życiem" - ocenił, podkreślając, że zainteresowanie Białorusią w Polsce jest wielkie, podobnie jak na Białorusi - Polską. "Widzimy możliwość rozwoju stosunków ekonomicznych, kulturalnych, naukowych, współpracy w turystyce. I mamy nadzieję, że będą się rozwijać, bo z obu stron istnieje przede wszystkim zainteresowanie ludzi" - wskazał.

W 2010 r. obrót towarowy między obu krajami wzrósł o 22 proc. i sięgnął 1963,7 mln USD - przypomniał ambasador, zwracając uwagę, że białoruski eksport zwiększył się o 7 proc., a polski o - 37 proc. Największą pozycją w imporcie białoruskim z Polski, który jest niezmiernie zdywersyfikowany, stanowi trzoda chlewna (90 mln USD), jabłka oraz produkty rolne, poza tym kable, chemia, plastiki, maszyny i urządzenia. Białoruski eksport do Polski ma charakter surowcowy, obejmuje: gaz, produkty naftowe, metal, nawozy. Białoruś jest więc zainteresowana polską technologią przetwórstwa i rozwojem eksportu, także do Polski, np. produktów mięsnych i mleczarskich, w tym wołowiny - tłumaczył ambasador.

Potwierdził deklaracje prezydenta Alaksandra Łukaszenki o zainteresowaniu udziałem polskich firm w prywatyzacji na Białorusi. Zauważył przy tym, że w jego kraju działa już ok. 500 polskich firm i ich liczba rośnie w tempie 10 proc. rocznie. Na pytanie, czy sprawy polityczne nie staną na przeszkodzie inwestorom, zapewnił: "Z naszej strony jednoznacznie nie. Deklaracje ze strony polskiej też napawają nas nadzieją, ponieważ podkreślają, że powstała sytuacja nie powinna doprowadzić do zerwania kontaktów i współpracy między ludźmi. A współpraca gospodarcza to też współpraca między ludźmi" - zaznaczył.

"Bardzo ważne jest, by Polska i inne kraje UE uczestniczyły w naszej prywatyzacji, bo to może stworzyć określoną równowagę sił" - dodał. Przypomniał, że Białoruś jest w unii celnej z Rosją i Kazachstanem, co oznacza dostęp do rynku liczącego 150 mln odbiorców - bez żadnych granic celnych. "A następnym krokiem będzie stworzenie wspólnej przestrzeni gospodarczej" tych trzech państw - podkreślił.

Ambasador zastrzegł, że Białoruś nie poszła drogą "lawinowej i wstrząsowej prywatyzacji", zachowując "wielkie państwowe zakłady, które są podstawą gospodarki". Obecnie prywatyzowane będą głównie średnie przedsiębiorstwa, w pierwszej kolejności - nieefektywne. "Warunkiem sprzedaży, prywatyzacji mogłoby być inwestowanie w modernizację, które uczyniłoby naszą gospodarkę bardziej efektywną" - wyjaśnił ambasador. Zaznaczył przy tym, że białoruskie władze starają się unikać masowych zwolnień w zakładach. "W wielu przypadkach warunkiem kupna przedsiębiorstwa jest zachowanie liczby zatrudnionych, ale to nie oznacza, że ma ono pozostać niezmienione" - zastrzegł. Jak przypomniał, na liście do prywatyzacji jest 500 zakładów.

Na pytanie o firmy zagraniczne, które przeżywały kłopoty na Białorusi, ambasador zapewnił, że takich sobie nie przypomina. Według niego grupa Danone-Unimilk, którą ostatnio skrytykował prezydent Łukaszenka, grożąc odebraniem jej białoruskich aktywów za niedotrzymywanie zobowiązań, sama jest sobie winna, wywoziła bowiem za granicę nie przetwory mleczne, lecz konfekcjonowane mleko. A w sprawie Terravity - mówił - której na podstawie fałszywych dokumentów skradziono maszyny, trudno dociec, o co chodzi. "Tam żuliki były po obu stronach" - ocenił ambasador. Terravita w 2009 roku ostrzegała przed inwestowaniem na Białorusi, twierdząc, że tamtejsze władze nie gwarantują inwestorom odpowiedniej ochrony.

"Myślę, że każdy inwestor, który wchodzi na nasz rynek przede wszystkim powinien przeanalizować nasze przepisy, zdecydować, czy mu pasują. A nasze państwo ze swojej strony gwarantuje niezmienność warunków gospodarowania" - zapewnił ambasador Białorusi Wiktar Gajsionak.

Bożena Kuzawińska (PAP)

kar/ ro/ ura/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)