Według ambasadora Francji w Polsce Francois Barry Delongchampsa, Traktat Lizboński nie jest martwy. Jak przypomina, podpisali go przywódcy wszystkich 27 państw członkowskich UE.
Ambasador zapowiada, że rola francuskiej prezydencji w UE, która rozpoczęła się 1 lipca, będzie polegać na tym, aby do ratyfikacji Traktatu "doprowadzić europejską rodzinę w komplecie". "A w komplecie to znaczy dwadzieścia siedem państw" - powiedział we wtorek PAP.
Jak podkreślił, trzeba szanować wybór Irlandczyków, którzy odrzucili Traktat w referendum, jednak Unia Europejska musi iść naprzód - powiedział Delongchamps.
Wykluczył renegocjację Traktatu. "Nie ma mowy o przygotowaniu uproszczonego Traktatu bis. Dokonamy podsumowania tego etapu w październiku" - zapowiedział.
Według Delongchampsa irlandzkie "nie" nie zakłóci realizacji priorytetów, jakie wyznaczyła sobie Francja na najbliższe pół roku. Jak powiedział, można "pchnąć do przodu projekt paktu europejskiego dotyczącego polityki imigracyjnej i azylu oraz dokonać postępu w dziedzinie polityki bezpieczeństwa i obrony".
"Wobec zagrożeń, które ciążą nad naszym kontynentem, takich jak terroryzm czy rozpowszechnianie broni masowego rażenia i utrzymywania się sytuacji kryzysowych, musimy przyjąć odpowiednie instrumenty obrony w powiązaniu z sojusznikami z Paktu Północnoatlantyckiego" - dodał ambasador Francji w Polsce.
Delongchamps przedstawił także tzw. "program trio", czyli priorytety, które mają realizować wspólnie trzy kolejne prezydencje: francuska, czeska i szwedzka.
Poniżej zapis rozmowy.
PAP: - Na ile irlandzkie "nie" zmodyfikuje priorytety prezydencji Francji?
Francois Barry Delongchamps: - Dla francuskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, ważnym jest, by Europa mogła nadal iść naprzód. Oczywiście, należy uszanować wybór Irlandczyków i dać sobie czas na zastanowienie.
Rada Europejska, która obradowała w dniach 19 i 20 czerwca podkreśliła, że ważne jest by uzyskać konkretne wyniki w tych dziedzinach, które mają znaczenie dla obywateli UE. Z tego punktu widzenia cieszymy się, że nasi partnerzy bardzo pozytywnie przyjęli priorytety, które ustaliła sobie francuska prezydencja: m.in. pakiet energetyczno-klimatyczny, przyjęcie europejskiego paktu w dziedzinie imigracji i azylu, ożywienie polityki obrony i bezpieczeństwa europejskiego, a także kwestie związane z rolnictwem i bezpieczeństwem żywności.
PAP: - Wspólna polityka imigracyjna czy budowa europejskiej obronności, były związane z przyjęciem Traktatu Lizbońskiego, który zakładał odejście od jednomyślności w sprawach imigracyjnych i ustanowienie ministra ds. polityki zagranicznej UE. Jak teraz, bez traktatu, można te priorytety realizować?
F.B.D.: - Po pierwsze Traktat Lizboński nie jest martwy, a główny cel francuskiego przewodnictwa w UE jest podwójny: ulepszenie funkcjonowania Unii Europejskiej oraz odpowiedź na oczekiwania i troski obywateli państw członkowskich. Zachęcają nas do tego wnioski z ostatniego szczytu UE. Dotyczy to oczywiście kwestii wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości.
Można zatem pchnąć do przodu projekt paktu europejskiego dotyczący polityki imigracyjnej i azylu oraz dokonać postępu w dziedzinie polityki bezpieczeństwa i obrony. Wobec zagrożeń, które ciążą nad naszym kontynentem, takich jak terroryzm czy rozpowszechnianie broni masowego rażenia i utrzymywania się sytuacji kryzysowych, musimy przyjąć odpowiednie instrumenty obrony w powiązaniu z sojusznikami z NATO.
W tych dwóch dziedzinach, innowacje instytucjonalne przewidziane w Traktacie Lizbońskim pozwolą na znaczący postęp. Ale należy je przygotować bezzwłocznie.
PAP: - Sekretarz stanu ds. europejskich Jean-Pierre Jouyet uważa, że szukanie wyjścia z impasu zajmie znaczną część francuskiego przewodnictwa. Jakie pan widzi możliwe wyjścia?
F.B.D.: - Po pierwsze, należy uszanować demokratyczny wybór Irlandczyków. Premier Irlandii poprosił o więcej czasu, aby jego kraj mógł przeprowadzić debatę dotyczącą dalszego postępowania po odrzuceniu Traktatu Lizbońskiego w referendum.
Po drugie, Traktat Lizboński istnieje. Podpisało go dwudziestu siedmiu szefów państw lub rządów, a w czasie szczytu UE w czerwcu, wszystkie państwa członkowskie zadecydowały o kontynuacji procesu ratyfikacji. Rola francuskiej prezydencji będzie polegać na tym, aby do tego celu doprowadzić europejską rodzinę w komplecie, a w komplecie to znaczy dwadzieścia siedem państw.
Po trzecie, wyklucza się renegocjowanie Traktatu. Nie ma mowy o przygotowaniu uproszczonego Traktatu bis. Dokonamy podsumowania tego etapu w październiku.
PAP: - Co Francja zamierza zaproponować jako konkluzję Health Check, czyli jaką proponuje reformę Wspólnej Polityki Rolnej?
F.B.D.: - Francja ma nadzieję zakończyć bilans zdrowotny Wspólnej Polityki Rolnej przed końcem roku. Byłoby też wskazane zastanowienie się nad przyszłością tej wspólnej polityki. W kontekście globalnym, naznaczonym przez gwałtowny wzrost cen produktów rolnych i pogłębiający się brak równowagi na światowym rynku żywności, ważne jest wyłonienie wspólnej zasady dla WPR przyszłości, która byłaby zdolna odpowiedzieć na wyzwania jakości i bezpieczeństwa żywności, równowagi terytorialnej i zrównoważonego rozwoju.
PAP: - Francja ma przygotować plan działania do końca przyszłego roku dla całej "trójki": prezydencji swojego kraju oraz prezydencji Czech, sceptycznych wobec Traktatu Lizbońskiego, i Szwecji. Co w nim będzie?
F.B.D.: - W czasie ostatniego szczytu UE, prezydent Francji Nicolas Sarkozy zaproponował premierom Szwecji i Czech: Fredrikowi Reinfeldtowi i Mirkowi Topolankowi, utworzenie już od tej chwili, w jakimiś sensie wspólnej prezydencji. Przyjmie ich 12 lipca w Paryżu, żeby zdać im sprawozdanie z podróży do Dublina. (11 lipca prezydent Francji udaje się z wizytą do Irlandii - PAP)
Już od początku chcemy zapewnić ciągłość naszych trzech prezydencji przez wspólną pracę i np. wspólnie przygotować październikową Radę Europejską. Europa potrzebuje jedności, nie potrzebuje podziałów i Francja spróbuje zarządzać trzema kolejnymi prezydencjami - francuską, czeską i szwedzką - razem, podejmować wspólne inicjatywy i wspólnie przygotowywać kompromisowe rozwiązania.
Ma to miejsce po raz pierwszy. Ważne jest, że te trzy państwa różnią się nie tylko geograficznie, ale też nie zawsze zajmowały takie samo stanowisko w różnych sprawach. Prezydent Sarkozy zdecydował, że niezależnie od różnicy zdań, te trzy państwa połączą się, by w pewnym sensie wspólnie sprawować osiemnastomiesięczną prezydencję. Ponieważ to będzie wspólna prezydencja, w każdym razie sprawowana wspólnie.
Na propozycję tych trzech krajów, Rada UE przyjęła to co nazywamy "programem trio". Dokument ten zawiera ramy strategiczne, listę priorytetów właściwą dla każdej dziedziny działania i szczegółowy program na 18 miesięcy.
Najważniejszymi zadaniami ujętymi we wspólnym programie są: ponowna ocena wydatków i dochodów UE; zmiany klimatyczne oraz zapewnienie zaopatrzenia w energię, konkurencyjnego i zrównoważonego z punktu widzenia środowiska.
Wszystkie trzy prezydencje zajmą się również wprowadzaniem Strategii Lizbońskiej; promocją konkurencyjności UE; zrównoważonym rozwojem, a także ponownym przeglądem Wspólnej Polityki Rolnej (tzw."bilans zdrowotny" czy też "Health check" WPR).
Innymi priorytetami "programu trio" są: kontynuowanie tworzenia przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości; dalsze rozszerzenie UE, Bałkany zachodnie, a także europejska strategia bezpieczeństwa i realizacja celów Tysiąclecia na rzecz rozwoju.
Francja, Czechy i Szwecja będą się ponadto starały wzmocnić stosunki UE z krajami położonymi przy jej wschodnich i południowych granicach oraz stosunki z Afryką.
Kraje sprawujące te trzy prezydencje dopracują program wspólnie z Radą UE. (PAP)
bba/ jbr/