Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ameryka Łacińska: Sojusz kobiet u władzy: Bachelet-Rousseff-Fernandez

0
Podziel się:

Powrót po czterech latach popularnej przywódczyni chilijskich socjalistów,
Michelle Bachelet, na stanowisko prezydenta zapowiada też powrót "sojuszu trzech kobiet" u władzy
w Ameryce Łacińskiej i umocnienie jej centrolewicowej opcji.

Powrót po czterech latach popularnej przywódczyni chilijskich socjalistów, Michelle Bachelet, na stanowisko prezydenta zapowiada też powrót "sojuszu trzech kobiet" u władzy w Ameryce Łacińskiej i umocnienie jej centrolewicowej opcji.

We wtorek Michelle Bechelet oficjalnie przejmie władzę od Sebastiana Pinery.

Główna potencjalna sojuszniczka pani Bachelet, to Dilma Rousseff, prezydent Brazylii, kraju, który po imponujących sukcesach polityki integracji czterdziestu milionów najuboższych do klasy średniej przeżywa pewne spowolnienie gospodarcze.

Argentyna w ciągu 6 lat prezydentury Cristiny Fernandez de Kirchner boryka się z kryzysem, jednak potencjał jej gospodarki sprawia, że pozostaje jednym z ważnych graczy politycznych na kontynencie.

Prezydentura jest w rękach kobiet aż w sześciu krajach regionu. Pozostałe to: Kostaryka (Laura Chinchilla), Jamajka (Portia Simpson-Miller) i Trynidad-Tobago (Kamla Persad-Bissessar). Jednak to potencjał gospodarczy i wpływy trzech pierwszych w wielkiej mierze nadają orientację polityce regionu.

Wśród szefów państw tej części świata, którzy spotykają się we wtorek w Santiago de Chile na uroczystości przekazania władzy Michelle Bachelet przez dotychczasowego prezydenta, centroprawicowego polityka, Sebastiana Pinerę, będą po dłuższej przerwie osobistości, od których Pinera wyraźnie się dystansował. Wśród nich Dilma Rousseff i Cristina de Fernandez.

Tę ostatnią pani Bachelet ponownie zapewniła, że będzie nadal popierać argentyńskie roszczenia wobec archipelagu Malwinów-Falklandów.

Już od niedzieli w Santiago odbywa się de facto nieformalny latynoamerykański szczyt polityczny, w którym biorą udział m.in. wiceprezydent USA, Joe Biden i prezydent Wenezueli, Nicolas Maduro.

Starcia między wenezuelską policją a demonstrującą przeciwko lewicowemu rządowi młodzieżą gimnazjalną i studentami, które pochłonęły w ciągu miesiąca już dwadzieścioro ofiar, po raz kolejny zaogniły stosunki USA-Wenezuela. Waszyngton za każdym razem występuje w obronie zasad demokracji, a ze strony Caracas padają oskarżenia o "ingerencję".

Ustępujący chilijski prezydent, Pinera, energicznie występował jako strona w wenezuelskim konflikcie wewnętrznym. Aktywnie popierał Caprilesa, konkurenta Nicolasa Maduro w wyborach prezydenckich. Tymczasem Michelle Bachelet podjęła się roli mediatora.

W przeddzień zaprzysiężenia na stanowisku prezydenta zapowiedziała podjęcie się tej misji: "postaramy się pomóc rządowi i narodowi wenezuelskiemu w znalezieniu demokratycznego wyjścia z obecnej sytuacji"- powiedziała.

Poparcie dla zapowiedzianej przez pani Bachelet misji dobrej woli wyraziła większość ministrów spraw zagranicznych Unii Narodów Południowoamerykańskich (UNASUR), którzy spotykają się teraz w Santiago.

Inicjatywa chilijskiej pani prezydent została odebrana w stolicach regionu jako zapowiedź prowadzenia przez Chile aktywnej polityki zagranicznej, zmierzającej do łagodzenia napięć i umacniania regionalnych organizacji politycznych i gospodarczych. Po śmierci kontrowersyjnego, ale obdarzonego przywódczymi cechami Hugo Chaveza, takie organizacje jak CELAC tracą wyraźnie na spójności i dynamizmie.

Chile ma za sobą co najmniej ćwierć wieku szybkiego rozwoju gospodarczego. Sebastian Pinera zostawia chilijska gospodarkę w dobrej kondycji. W ciągu 23 lat, które upłynęły od przywrócenia demokracji w Chile, kraj wysunął się na pozycję lidera gospodarczego Ameryki Łacińskiej. W ostatnim kwartale 2013 roku wzrost PKB wyniósł 4,1 proc, inflacja - 2 proc.

Luis Larrain, czołowy ekonomista rządu Pinery, kierujący think-tankiem Wolność i Rozwój, tak ocenia sytuację w kraju: "Przez te lata rosło społeczeństwo klasy średniej, która jako taka ma nowe żądania i oczekiwania, i jako taka śmiało wyraża swe żądania. Dlatego dla prawicy zaczynają się ciężkie czasy. Kończy swe czteroletnie rządy z dobrym wynikiem, ale w trudnej panoramie politycznej".

Według Larraina, "w ostatnich latach w Chile idea wolności ekonomicznej, liberalizmu, straciła grunt pod nogami na rzecz dość etatystycznych przesłań, nawet w łonie obecnej (ustępującej) koalicji rządowej". Jego zdaniem, "zaczęło dominować przekonanie, że nierówności w naszym kraju są zbyt wielkie, a przedsiębiorstwa pasożytują na konsumentach i własnych pracownikach".

Jednak zarówno szef Wolności i Rozwoju, jak ekonomiści doradzający ekipie rządowej Nowej Większości, złożonej z socjalistów i chrześcijańskich demokratów, zgadzają się w ocenie, iż Chilijczycy nie tyle pragną porzucić dotychczasowy model rozwoju, co oczekują od niego znacznie więcej.

Bachelet wygrała drugą turę wyborów wynikiem 62,15 proc. głosów, ale faktyczne poparcie, jakie ma w społeczeństwie jest oceniane na 70 proc. Dlatego mogła się odważyć na zbudowanie swej Nowej Większości z socjalistów i chrześcijańskich demokratów - po raz pierwszy od przewrotu Pinocheta z 1973 roku - z udziałem komunisty, mimo sprzeciwu części chadeckich polityków.

Powracające przez niemal cały czas prezydentury Pinery, tłumione przez policję wielkie i często gwałtowne demonstracje uliczne młodzieży protestującej przeciwko prowadzonej przez rząd polityce komercjalizacji oświaty były jednym z największych problemów tego rządu. Poważnie zaciążyły na jego wizerunku.

Chilijscy komuniści mają poparcie 6 proc. elektoratu i kontrolują największe centrale związkowe. Do KP Chile należy Camila Vallejo, przywódczyni bardzo wpływowego w Chile ruchu studenckiego. To zapewne odpowiedź, dlaczego Michelle Bachelet zdecydowała się powołać do rządu komunistę.

Przewodniczący KP Chile, wciąż popularny szef podziemnej akcji sabotażowej za czasów dyktatury Pinocheta i organizator nieudanego zamachu na dyktatora, Guillermo Teillier, który uniknął losu 600 zamordowanych i "zaginionych" członków chilijskiej KP został ministrem do spraw kobiet.

W 2004 roku, za prezydentury socjalisty Ricardo Lagosa, który odegrał ważną rolę dla przywrócenia demokracji w Chile, wprowadzono po raz pierwszy obowiązek szkolny dla dzieci do lat 12. Ostatnio na konferencji prasowej Lagos powiedział, że "czas, w którym ubóstwo było głównym problemem naszego regionu skończył się, a ludzie, którzy mają dziś średnie dochody, mają teraz nowe żądania i chcą dla swych dzieci tego, czego sami nie mieli: wykształcenia".

Minister skarbu powołany przez prezydent Bachelet, wybitny ekonomista młodego pokolenia Alberto Arenas, prezentując program "50 pierwszych inicjatyw" rządu Nowej Większości zapowiedział strukturalną reformę systemu edukacji. Będzie to wymagało inwestowania, czyli reformy systemu podatkowego.

Jednak wg danych OECD i Uniwersytetu Chile dla 18,9 proc. Chilijczyków wciąż problemem jest nie tyle edukacja ich dzieci, co odpowidź na pytanie, jak przeżyć.

Kolejne gabinety tzw. demokratycznej koncentracji sił, które rządziły w Chile od 1990 roku ze znakomitymi skutkami dla gospodarki kraju, położyły zbyt mały nacisk na rozwijanie problemów socjalnych - przyznaje Arenas.

A nierówności majątkowe w Chile nie zmieniły się od końca dyktatury.

Mirosław Ikonowicz (PAP)

ik/ ala/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)