Wybory prezydenckie w Armenii miały bardziej poprawny przebieg niż w 2008 roku, jednak zabrakło w nich prawdziwej konkurencji między kandydatami - ocenili we wtorek obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).
"Z zadowoleniem odnotowaliśmy postępy pod wieloma względami", jednak rzeczywista konkurencja między kandydatami ma "kluczowe znaczenie" dla demokratycznych aspiracji Armenii - powiedział przewodniczący misji obserwacyjnej Tonino Picula.
Według OBWE do "apatii i braku zaufania ze strony wyborców" przyczynił się fakt, że z obawy przed fałszowaniem wyników do wyborów nie stanęło kilku wpływowych polityków.
Obserwatorzy ocenili jednak, że w okresie przedwyborczym zapewnione były podstawowe prawa, w tym prawo kandydatów do "prowadzenia kampanii wyborczej i zapoznania wyborców ze swoimi poglądami". Przebieg wyborów określono jako spokojny, a ich organizację jako dobrą.
Według pełnych wyników wyborów opublikowanych we wtorek przez Centralną Komisję Wyborczą w poniedziałkowych wyborach zwyciężył zgodnie z przewidywaniami urzędujący prezydent Serż Sarkisjan, zdobywając ponad 58,64 proc. głosów. Będzie to jego druga i zarazem ostatnia kadencja.
Na drugim miejscu znalazł się najważniejszy rywal Sarkisjana, były szef dyplomacji Raffi Owannisjan (36,75 proc. głosów). Na kolejnych dwóch uplasowali się: były premier Hrant Bagratian (2,15 proc.) i dawny radziecki dysydent Paruir Ajrikian (1,23 proc.). Owannisjan podważył uczciwość głosowania i nie uznał zwycięstwa Sarkisjana.
W wyborach nie startowali przedstawiciele opozycji, ponieważ trzy główne ugrupowania opozycyjne nie zdołały wyłonić wspólnego kandydata.
Do głosowania uprawnionych było 2,5 mln z 3,3 mln mieszkańców Armenii. Frekwencja wyniosła 60 proc.
Kontestowana przez opozycję wygrana Sarkisjana w poprzednich wyborach prezydenckich w 2008 roku doprowadziła do wybuchu protestów, które przerodziły się w starcia z policją; zginęło w nich 10 osób.(PAP)
akl/ kar/
13237881 13238229 arch.