Atak na konsulat USA. Oskarżana milicja wróciła do Bengazi

Młodzi, brodaci ludzie z Ansar al-Szaria obsadzają posterunki kontrolne na zachodnich krańcach Bengazi, patrolują szpital, sprawdzają pojazdy przejeżdżające przez punkt kontrolny na południu miasta, obiecują mieszkańcom, że zapewnią im tak bardzo potrzebne bezpieczeństwo.

Świadkowie twierdzą, że w ataku na konsulat USA, w którym zginął ambasador Christopher Stevens, uczestniczyli członkowie Ansar al-Szaria. Milicja zaprzecza. Kilka dni po tamtym ataku oburzeni mieszkańcy Bengazi przepędzili tę milicję. Teraz Ansar al-Szaria powraca.

Reuters odnotowuje, że na Zachodzie postrzega się islamistów jako największe zagrożenie dla Libii i całego regionu. Jednak w Libii islamskie milicje są przez część mieszkańców postrzegane jako bohaterowie rewolucji, zapewniający obecnie ludności lepszą ochronę niż rząd centralny w Trypolisie.

Wicepremier Libii Awad al-Barasi potwierdził w niedzielę, bez wymieniania Ansar al-Szaria, że milicje odgrywają rolę w zapewnianiu bezpieczeństwa. _ - Te milicje są częścią naszego wyzwolenia. Nie możemy ich wykluczyć, przynajmniej na razie, dopóki nie stworzymy armii i policji _ - powiedział Reuterowi w Bengazi.

Libijskie milicje zbrojne nie godzą się na demobilizację. W Bengazi, gdzie w lutym 2011 roku rozpoczęło się powstanie przeciwko Muammarowi Kadafiemu, widoczna jest niechęć do centralnych władz Libii, którym zarzuca się lekceważenie interesów wschodniej części państwa.

Członkowie Ansar al-Szaria obsadzający punkt kontrolny na zachodzie Bengazi twierdzą, że są tam już od około miesiąca, by dbać o bezpieczeństwo w okresie przygotowań do obchodów drugiej rocznicy powstania. Rocznicę tę obchodzono w niedzielę.