Siły specjalne policji przy użyciu gazu łzawiącego rozproszyły w czwartek w mieście Kuba na północy Azerbejdżanu kilkutysięczną demonstrację, której uczestnicy domagali się odwołania miejscowego burmistrza.
Demonstranci podpalili dom burmistrza Kuby Raufa Habibowa, którego oskarżyli o nadużycie władzy. Burmistrz miał zbudować go za fundusze przeznaczone na utworzenie ośrodka sportowego.
Protestujący zablokowali dostęp do 40-tysięcznego miasta. Według oficjalnych źródeł policja zatrzymała kilkadziesiąt osób, lecz szybko je zwolniła. Z niepotwierdzonych doniesień wynika, że po obu stronach są ranni.
Źródła administracji lokalnej poinformowały wieczorem agencję AFP, że burmistrz został zwolniony.
Tego typu demonstracje są rzadkie w Azerbejdżanie, byłej republice radzieckiej na Kaukazie, bogatej w ropę naftową oraz gaz i rządzonej żelazną ręką przez Ilhama Alijewa, który objął władzę w 2003 roku po ojcu, Hejdarze Alijewie.
Kraj ten służy jako miejsce tranzytu amerykańskich wojsk stacjonujących w Afganistanie.
Krytycy zarzucają Alijewowi uciskanie ludzi o odmiennych poglądach. Władze utrzymują, że w Azerbejdżanie, gdzie mieszka ok. 9 mln ludzi, panuje wolność słowa, a media opozycyjne mają się świetnie.
W maju w stolicy kraju, Baku, odbędzie się tegoroczny finał Eurowizji. Organizacja Human Rights Watch zarzuciła niedawno władzom miasta bezprawne wykwaterowanie setek ludzi z powodu budowy sali koncertowej.
Reprezentanci Azerbejdżanu, duet Ell i Nikki, wygrali 56. międzynarodowy konkurs piosenki Eurowizji w maju zeszłego roku w Niemczech. Zgodnie z tradycją kraj, z którego pochodzą zwycięzcy, gości konkurs w następnym roku. (PAP)
jo/ mc/
10907877 10907282