Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Badanie katastrof lotniczych wg płk Klicha - promocja książki w PAP

0
Podziel się:

Do katastrofy lotniczej zawsze dochodzi w wyniku więcej niż jednej
przyczyny - taki wniosek płynie z książki "Bezpieczeństwo lotów w transporcie lotniczym" płk. pil.
Edmunda Klicha, akredytowanego przedstawiciela Polski przy MAK badającym katastrofę smoleńską.

Do katastrofy lotniczej zawsze dochodzi w wyniku więcej niż jednej przyczyny - taki wniosek płynie z książki "Bezpieczeństwo lotów w transporcie lotniczym" płk. pil. Edmunda Klicha, akredytowanego przedstawiciela Polski przy MAK badającym katastrofę smoleńską.

Książka, napisana we współpracy z płk. pilotem Jerzym Szczygłem, powstała w zasadniczej części przed katastrofą smoleńską 10 kwietnia - jest w niej tylko jedno odwołanie do tego wypadku. W poniedziałek w Centrum Konferencyjnym PAP odbyła się promocja tego wydawnictwa, które nie będzie jednak na razie do kupienia. Znajdzie się ono w specjalistycznych bibliotekach instytutów lotniczych.

Jak deklarował Klich w niedzielnym wywiadzie dla PAP, książka może pomóc w zrozumieniu, na czym polega istota badania katastrof. "Może nie będzie już komentarzy, jakie czasami spotykam w internecie śledząc sprawę, że szuka się jednej przyczyny: albo błąd pilota, albo załogi, albo coś innego, ale jedno. Tak nie jest. Może łatwiej będzie czytelnikom zrozumieć także przyczyny katastrofy smoleńskiej" - mówił.

Autor przedstawia też powstałe już przed laty teorie systemowe bezpieczeństwa lotów, omawiając je na bazie konkretnego wypadku, począwszy od 17 września 1908 r., gdy w USA na ziemię spadła maszyna pilotowana przez Orville'a Wrighta. Zginął jego pasażer, porucznik artylerii Thomas Selfridge.

Jak podkreśla Klich, ważną - a niedocenianą sprawą - jest współpraca w załodze oraz współpraca załogi z kontrolerami lotu na ziemi. "Nie ma takiej katastrofy, w której w tym sektorze nie wystąpiłyby jakieś uchybienia" - powiedział, nawiązując także do problematyki szkolenia pilotów i konieczności dopasowania odpowiednich procedur latania do charakterystycznych cech osobowościowych wynikających z narodowości, czy zwyczajów danego kraju.

W książce znajdzie się też opis katastrof, w których współpraca załogi nie była właściwa, np. gdy próbowano na własną rękę - z pominięciem wskazań przyrządów - zobaczyć pas startowy i lądować.

W książce znalazł się opis kuriozalnej katastrofy z 1982 r. boeinga 737 z 79 osobami na pokładzie, który zderzył się z mostem na rzece Potomak w Waszyngtonie. Ustalono, że załoga zignorowała problem oblodzenia skrzydeł maszyny, zaś kapitan samolotu, niepomny wezwań drugiego pilota uznał, że lód uda się roztopić... kołując po pasie startowym tuż za innym samolotem. Z katastrofy ocalało pięć osób - pasażerowie siedzący z tyłu.

"Zdarzają się piloci-autokraci. Gdy autokratą jest dowódca, to wiele też zależy od drugiego pilota - czy jest asertywny, czy potrafi się porozumieć, czy jest jak szara myszka, która patrzy w obraz kapitana. Wtedy nic kapitanowi nie pomoże. A on takiego kapitana powinien przebudzić, otrzeźwić. Ale musi być do tego przygotowany, wiedzieć, jak to się robi" - mówił Klich.

Zarazem ze statystyk przytoczonych przez autorów paradoksalnie wynika, że samolot - z uwagi na powszechną świadomość trudności pilotowania - pozostaje najbezpieczniejszą formą transportu.

Jak podkreśla polski ekspert, choć scenariusze katastrof się powtarzają, to badanie przyczyn katastrofy musi trwać co najmniej kilka - kilkanaście miesięcy, choć zdarzają się przypadki wieloletnich procesów badawczych.

"Dla eksperta, który przybywa na miejsce katastrofy, wiele spraw jest jasnych bezpośrednio po jej zaistnieniu. Natomiast żeby to udokumentować, przeprowadzić proces badawczy i pokazać, że jakaś teza nie wynika tylko z doświadczenia życiowego badaczy, ale z konkretnych następujących po sobie faktów - potrzeba więcej czasu" - mówił Edmund Klich.(PAP)

wkt/ wkr/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)