Do nowych starć policji z pracownikami zakładów tekstylnych doszło w poniedziałek w stolicy Bangladeszu, Dhace. Około 10 tysięcy osób domagało się poprawy bezpieczeństwa pracy po pożarze fabryki tekstyliów z 24 listopada, w którym zginęło 110 osób.
Według zastępcy szefa policji Moktara Alego starcia wywołała plotka o wybuchu nowego pożaru w fabryce znajdującej się na peryferiach Dhaki w strefie przemysłowej, gdzie skoncentrowano ponad 500 zakładów tekstylnych.
Do rozpędzenia manifestantów policja użyła gumowych kul i gazu łzawiącego. Protestujący obrzucali siły bezpieczeństwa kamieniami.
W obawie przed zniszczeniami i powtórką aktów przemocy, do jakich doszło w listopadzie, zamknięto około 50 zakładów.
Przyczyną pożaru z 24 listopada w fabryce Tazreen Fashion, położonej w Aszulii ok. 30 km od Dhaki, było podpalenie. Pracownicy zakładów szyjących dla zachodnich firm otrzymują miesięczne wynagrodzenie o równowartości 28 euro.
Od dnia pożaru praktycznie codziennie na ulicach Aszulii i Dhaki odbywają się protesty przeciwko warunkom pracy.
Mające siedzibę w Amsterdamie stowarzyszenie Clean Clothes Campaign, broniące praw robotników w sektorze tekstylnym, szacuje, że od 2006 roku w pożarach w Bangladeszu zginęło około 700 zatrudnionych. Bangladesz jest drugim na świecie eksporterem odzieży. (PAP)
cyk/ ap/
12753311