Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Belgia: Dyskretne negocjacje w sprawie reformy państwa

0
Podziel się:

Za zamkniętymi drzwiami belgijskie partie prowadzą rozmowy o propozycjach
reformy państwa, które mają położyć kres zadawnionym sporom językowym między frankofonami a
Flamandami. Stawką jest wizerunek Belgii, która 1 lipca przejmuje rotacyjne przewodnictwo w UE.

Za zamkniętymi drzwiami belgijskie partie prowadzą rozmowy o propozycjach reformy państwa, które mają położyć kres zadawnionym sporom językowym między frankofonami a Flamandami. Stawką jest wizerunek Belgii, która 1 lipca przejmuje rotacyjne przewodnictwo w UE.

Chodzi o wielką reformę ustrojową kraju: oczekiwane przez Flamandów wzmocnienie regionów kosztem państwa federalnego, a także rozwiązanie spornej kwestii wyborczych i językowych praw frankofonów mieszkających we flamandzkich gminach pod Brukselą. Ma to zakończyć destabilizujący scenę polityczną konflikt między Flamandami, którzy stanowią 60 proc. ludności ponad 10-milionowej Belgii, i francuskojęzycznymi mieszkańcami Walonii i Brukseli.

Federalna Belgia złożona jest z trzech regionów: francuskojęzycznej Walonii, niderlandzkojęzycznej Flandrii oraz Brukseli, która jest oficjalnie dwujęzyczna, choć zamieszkana w większości przez frankofonów. Zasadą jest, że frankofoni z Walonii głosują w wyborach na swoje listy frankofońskie, Flamandowie zaś - na flamandzkie. Granice okręgów wyborczych pokrywają się z granicą językową wytyczoną w 1963 roku.

Wyjątkiem jest obejmujący obie strefy językowe okręg, na który składa się 19 gmin regionu Brukseli, a także 35 gmin wokół flamandzkich miast Hal i Vilvorde. Od nazw trzech głównych miast przylgnęła do niego nazwa BHV. Dzięki wyjątkowemu statusowi, 100 tys. frankofonów mieszkających w tych gminach flamandzkich może głosować na frankofońskie listy z Brukseli, a Flamandowie mieszkający w stolicy - na flamandzkich kandydatów z Hal i Vilvorde. Flamandowie od lat domagają się podziału okręgu, zgodnie z zasadą, że mieszkańcy Flandrii, nawet jeśli są frankofonami, powinni głosować na listy flamandzkie. Twierdzą, że obecne przepisy zagrażają tożsamości językowej flamandzkich gmin, z których wiele - zwłaszcza w okolicach Brukseli - jest już zdominowanych przez ludność frankofońską.

Frankofoni jednak uważają, że przeprowadzka z zatłoczonej i coraz droższej stolicy na przedmieścia, położone już na terytorium Flandrii, nie powinna pozbawiać frankofonów ich praw wyborczych.

Według przecieków do prasy, w tym kierunku idą jednak propozycje wyznaczonego przez króla Alberta II mediatora w tej sprawie: byłego premiera Jean-Luc Dehaene'a. Prawa frankofonów miałyby być utrzymane, a nawet wzmocnione, tylko w sześciu gminach, gdzie ze względu na swoją liczebność cieszą się oni tzw. ułatwieniami, np. mogą mówić po francusku w urzędach.

Konflikt dobrze obrazuje antagonizmy panujące między Flamandami a frankofonami. Status okręgu BHV, a także tzw. gmin z ułatwieniami prowadzi do absurdów: po ostatnich wyborach samorządowych flamandzkie władze regionalne od trzech lat odmawiają zatwierdzenia trzech francuskojęzycznych burmistrzów, którzy zbierając 60-70 proc. głosów wygrali wybory w swoich gminach leżących we Flandrii. Zgodnie z propozycjami Dehaene'a, ten konflikt miałby być rozwiązany po myśli frankofonów - kosztem utraty praw gdzie indziej.

Ponadto propozycje mediatora zakładają ograniczenie uprawnień króla poprzez odebranie mu prawa łaski oraz promulgowania ustaw, co daje mu teoretycznie prawo weta. Dehaene chce też większych uprawnień regionów, na czym zależy bogatej Flandrii. Chodzi o kompetencje w polityce gospodarczej, przemysłowej, mieszkaniowej, rolnej, a nawet o kodeks drogowy. Na osłodę frankofonom proponuje wzrost finansowania regionu brukselskiego (o ok. 65 mln euro) oraz poluzowanie w Brukseli przepisów językowych, tak by pozwolić większej liczbie frankofonów na zajmowanie wyższych stanowisk w stołecznej administracji.

We wtorek po południu rozmawiali o tym Dehaene, premier Yves Leterme oraz przywódcy głównych partii, w tym opozycyjnych. Wielopartyjne negocjacje mają być kontynuowane w środę, tak by premier mógł w czwartek oficjalnie przedstawić uzgodnione propozycje parlamentowi do akceptacji. Na razie trudno przesądzać, czy plan się powiedzie - Dehaene nakazał politykom wstrzymanie się od jakichkolwiek publicznych komentarzy. Nawet miejsca spotkań trzymane są w tajemnicy przed dziennikarzami.

Jeśli negocjacje nie zaowocują kompromisowym rozwiązaniem, w parlamencie może dojść do niekorzystnego dla frankofonów głosowania, wygranego przez mających większość Flamandów. To pociągnęłoby za sobą upadek rządu i głęboki kryzys polityczny, na który Belgia nie może sobie pozwolić, przejmując w drugim półroczu rotacyjne przewodnictwo w Unii Europejskiej. Premier Leterme, a także jego poprzednik, obecny przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy zapowiadali, że sporna kwestia BHV zostanie ostatecznie rozwiązana zanim Belgia obejmie unijne przewodnictwo.

Michał Kot (PAP)

kot/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)