Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Belgia po wyborach szuka nowego premiera - faworytem Di Rupo

0
Podziel się:

Od spotkania z urzędującym premierem Yvesem Leterme'em król Belgów Albert
II rozpoczyna w poniedziałek konsultacje, by wyłonić kandydata na nowego szefa rządu po sukcesie w
wyborach flamandzkich nacjonalistów N-VA, którzy zostali największą siłą polityczyną kraju.

Od spotkania z urzędującym premierem Yvesem Leterme'em król Belgów Albert II rozpoczyna w poniedziałek konsultacje, by wyłonić kandydata na nowego szefa rządu po sukcesie w wyborach flamandzkich nacjonalistów N-VA, którzy zostali największą siłą polityczyną kraju.

Dążący do uniezależnienia Flandrii kosztem państwa federalnego Nowy Sojusz Flamandzki N-VA zdobył 27 miejsc w 150-osobowej Izbie Deputowanych. Nigdy dotąd flamandzcy nacjonaliści nie odnieśli tak wielkiego sukcesu w wyborach, co - zdaniem komentatorów - odzwierciedla oczekiwanie Flamandów na głęboką reformę ustrojową kraju, której wbrew wyborczym obietnicom sprzed trzech lat nie zrealizował ówczesny wielki zwycięzca, Leterme.

Druga jest francuskojęzyczna Partia Socjalistyczna (26 miejsc) a następnie: frankofońscy liberałowie MR (18), flamandzcy chadecy (17), flamandzcy socjaliści i flamandzcy liberałowie (po 13) oraz izolowany na scenie politycznej, ksenofobiczny Interes Flamandzki (12). Reszta miejsc przypadła Zielonym, francuskojęzycznym chadekom i populistycznej liście Dedeckera. Jednego posła wprowadziła do parlamentu efemeryczna Partia Piratów walcząca o swobodę wymiany plików w internecie.

Wszystkie oczy zwrócone są na lidera N-VA, 39-letniego Barta De Wevera. To jednak nie on ma największe szanse zostać nowym szefem rządu, ale broniący jedności państwa przywódca francuskojęzycznych socjalistów, Elio Di Rupo - wielki zwycięzca wyborów w Walonii i Brukseli, który w przeciwieństwie do nowego flamandzkiego lidera jest orędownikiem jedności Belgii.

"Tsunami N-VA zmieni obraz Belgii. Di Rupo i De Wever rozdają karty" - tytułuje w poniedziałek francuskojęzyczny dziennik "Le Soir", pisząc o wyniku wyborów: "Szok, zagrożenie, szansa". Gazeta zastanawia się, jaki będzie wynik zderzenia dwóch zwycięskich i całkiem sprzecznych ze sobą wizji Belgii: flamandzkiej, którą zmierza do modelu konfederacyjnego i w dłuższej perspektywie "wyparowania Belgii", oraz frankofońskiej, której celem jest uratowanie kraju przed rozpadem.

"Przechodząc do historii, De Wever i Di Rupo mogą wspólnie zarazem uratować i zreformować kraj" - pisze flamandzki dziennik "De Standaard".

Sam De Wever zadeklarował w poniedziałek, że nie ma nic przeciwko temu, by Di Rupo został premierem. "Trzeba uszanować wyniki demokracji i oczywiście stanowisko może przypaść frankofonom" - powiedział. On sam praktycznie nie ma na to szans - z braku politycznego partnera wśród partii francuskojęzycznych po drugiej stronie granicy językowej. W podzielonej na regiony Belgii nie ma partii ogólnokrajowych, a tradycja belgijskiego kompromisu wymaga, by szefem rządu został przedstawiciel największej "rodziny politycznej", na którą składają się bliskie ideowo partie z obu stron granicy językowej. W takiej rodzinie pierwszeństwo należy do partii, która zdobyła więcej głosów.

Największą rodziną polityczną kraju są po wyborach socjaliści, więc za faworyta na urząd premiera uchodzi 58-letni Elio Di Rupo, syn włoskich imigrantów, otwarcie przyznający się do swojego homoseksualizmu. Belgia nie miała francuskojęzycznego premiera od 1974 r., więc frankofoni wiążą z jego osobą wielkie nadzieje. Oczywiście musiałby się porozumieć z N-VA, gwarantując odpowiednio wysokie stanowisko De Weverowi a także dobrać innych koalicjantów do rządu. O tym, który polityk poprowadzi rozmowy w celu sformowania nowej koalicji rządzącej, zadecyduje Albert II w wyniku rozpoczętych w poniedziałek konsultacji.

Czy i kiedy uda się pogodzić dwie sprzeczne wizje kraju? "De Wever będzie musiał zaakceptować logikę uratowania Belgii. Di Rupo zaś - taką, która zmierza do rozpadu kraju" - przestrzega "Le Soir".

W 2007 r. sformowanie pierwszego rządu zajęło Leterme'owi ponad pół roku, a tym razem partyjne negocjacje mogą okazać się jeszcze trudniejsze. Belgijscy dyplomaci zapewniają, że nie zakłóci to prac unijnej prezydencji, którą Belgia obejmuje 1 lipca. Tym bardziej, że wśród partii politycznych, włączając w to N-VA, jest konsensus w sprawie polityki europejskiej. De Wever zapewnia, że jest zwolennikiem współistnienia Flandrii i Walonii w zjednoczonej Europie. Na razie prezydencję poprowadzi rząd ds. bieżących premiera Leterme'a.

Michał Kot (PAP)

kot/ cyk/ ro/

wybory
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)