Przedstawiciel Departamentu Stanu USA Thomas Melia powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej w Mińsku, że ewentualnych sankcji wobec Białorusi jej władze mogą uniknąć, uwalniając wszystkich aresztowanych po wyborach prezydenckich 19 grudnia.
Amerykański dyplomata wyjaśnił, że sekretarz stanu USA Hillary Clinton skierowała go do Mińska, aby "przekazał przesłanie władzom Białorusi". Sprowadza się ono do żądania "uwolnienia wszystkich osób znajdujących się w areszcie, którym przedstawione są zarzuty dotyczące wymyślonych czy realnych działań" - powiedział Melia, cytowany przez opozycyjny portal "Biełorusskij Partizan". Jest to też żądanie "anulowania wszelkich zarzutów".
Melia oznajmił, że jakiekolwiek sankcje dotkną tylko przedstawicieli białoruskich instytucji i przedsiębiorstw, którzy bezpośrednio uczestniczyli w represjach politycznych - podało Radio Swaboda. Sankcje "nie będą w żaden sposób skierowane przeciwko narodowi białoruskiemu" - dodał. Według niego "bardzo wiele się czyni", by restrykcje były "punktowe". Zapowiedział też, że reakcja Waszyngtonu i Brukseli na wydarzenia na Białorusi będzie zharmonizowana.
Przed poniedziałkową konferencją Melia, który spędził w Mińsku kilka dni, odbył rozmowy w MSZ i z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego.
Niezależna gazeta "Biełorusskije Nowosti" powiadomiła w poniedziałek, że USA zmniejszają fundusze na rozwój demokracji na Białorusi. Z danych na oficjalnej stronie internetowej o amerykańskiej pomocy zagranicznej wynika, że środki przeznaczone na Białoruś w roku finansowym 2011 wyniosą 14 mln dolarów. Gazeta wskazuje, że to jedna z najniższych sum przeznaczonych dla krajów byłego ZSRR.
Z Mińska Anna Wróbel (PAP)
awl/ kar/