Byłemu kandydatowi w wyborach prezydenckich na Białorusi Ryhorowi Kastusiouowi nie pozwolono jechać do Warszawy na konferencję o Białorusi w czwartek. Inny były kandydat Aleś Michalewicz prosił żonę telefonicznie z aresztu, by nie jechała na spotkanie.
Żona polityka obawia się, że wywierano na niego nacisk.
Kastusiou jest jednym z podejrzanych w sprawie o masowe zamieszki i na wyjazd za granicę musi mieć zgodę prowadzących śledztwo. Jak informuje w środę jego partia Białoruski Front Narodowy otrzymał odmowę wyjazdu do Warszawy na konferencję "Stan wojenny na Białorusi? Jak do tego doszło i co dalej?". Na spotkanie ma jechać inny przedstawiciel partii.
Do Milany Michalewicz mąż dzwonił we wtorek wieczorem. "Aleś prosił mnie, żebym odmówiła wyjazdu do Brukseli i Warszawy i występowania tam. Głos był jego, ale sposób rozmowy - absolutnie nie jego. (...) Dlatego myślę, że kazali mu zadzwonić i powiedzieli, co ma mówić" - powiedziała żona polityka.
Według jej relacji Michalewicz powiedział, że jeśli zrezygnuje z wyjazdów, to będą mogli jeszcze raz porozmawiać. Prosił, by o jego telefonie nie informowała nawet krewnych. "Na pytanie, co się z nim stanie, jeśli nie spełnię jego prośby, odpowiedział, że niczego gorszego od tego, co już jest mu nie zrobią" - powiedziała żona polityka.
Michalewicz jest jednym z czterech byłych kandydatów przetrzymywanych po wyborach w areszcie śledczym KGB. Postawiono mu zarzuty w sprawie o masowe zamieszki. W ostatnich dniach jego adwokat i żona nie mogli ustalić miejsca jego pobytu po tym, jak przejściowo przeniesiono go do innego aresztu.
Z Mińska Anna Wróbel (PAP)
awl/ ro/