# dochodzi informacja z białoruskiego MSZ oraz wypowiedź zastępcy Leanida Hulaki #
09.03. Mińsk (PAP) - Pierwsze posiedzenie dwustronnej, polsko-białoruskiej komisji w sprawie uregulowania konfliktu wokół Związku Polaków na Białorusi (ZPB), które miało odbyć się we wtorek w Mińsku, zostało przełożone na drugą połowę miesiąca.
Jak powiedział we wtorek PAP pierwszy sekretarz ambasady polskiej w Mińsku Paweł Marczuk, termin 9 marca jako data rozpoczęcia pracy dwustronnej komisji polsko-białoruskiej w sprawie uregulowania konfliktu wokół Związku Polaków na Białorusi był jedynie datą wstępną. Według Marczuka, prace komisji mogą rozpocząć się nie wcześniej niż w drugiej połowie marca.
Natomiast służba prasowa białoruskiego MSZ oświadczyła we wtorek, że "nie dysponuje żadnymi informacjami w sprawie posiedzenia polsko-białoruskiej komisji międzyrządowej". Odmówiono również podania informacji o możliwym przyszłym terminie posiedzenia komisji.
Na czele delegacji z polskiej strony ma stanąć wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer, ze strony białoruskiej - pełnomocnik rządu do spraw religii i narodowości Leanid Hulaka. Jednak jego zastępca Uładzimir Łamieka powiedział we wtorek w Europejskim Radio dla Białorusi, że jego zwierzchnik nic nie wie o mianowaniu go szefem komisji.
"Do nas w sprawie tej komisji nikt się nie zwracał. Potwierdza mi to właśnie również sam pan Hulaka - mówi, że nikt go do żadnej komisji nie oddelegowywał. Jeśli oddelegują - to (w niej) będzie, ale oficjalnie do tej pory niczego nie otrzymywał" - powiedział Łamieka. Dodał: "Nie wiemy, jaki ta komisja ma status i w jaki sposób będzie pracować".
Według dobrze poinformowanego źródła w Mińsku, bliskiego procesowi organizacji spotkań komisji, przyczyną odroczenia daty pierwszego posiedzenia stała się różnica zdań między stronami w podejściu do wielu kwestii.
Sekretarz polskiej ambasady wyjaśnił, że "trwa ustalenie nazwy i zakresu obowiązków takiej komisji", i że "jest to praca bardzo delikatna i trudna, która wymaga czasu".
Rozłam w ZPB dokonał się w 2005 roku. Od tego czasu, choć formalnie jest jeden Związek Polaków na Białorusi, de facto istnieją dwie równoległe struktury. Jedna to popierany przez władze Białorusi i oficjalnie zarejestrowany w Ministerstwie Sprawiedliwości związek na czele ze Stanisławem Siemaszką, a druga - to uznawany przez Warszawę za prawowity ZPB na czele z Andżeliką Borys, który przez Mińsk traktowany jest jako nielegalny.
Na początku tego roku konflikt wokół ZPB gwałtownie się zaostrzył. Przy pomocy milicji i służb specjalnych przedstawiciele oficjalnego związku przejęli Dom Polski w Iwieńcu niedaleko Mińska. Budynek ten był gruntownie wyremontowany i wyposażony ze środków Wspólnoty Polskiej, obecnie zaś wyrokiem białoruskiego sądu z 17 lutego przyznano go prołukaszenkowskiej organizacji na czele ze Stanisławem Siemaszką.
Przedstawiciele prześladowanego przez władze białoruskie ZPB, którym kieruje Andżelika Borys, mają nadzieję, że prace dwustronnej komisji międzyrządowej pomogą w rozwiązaniu ich problemów i doprowadzą do sprawiedliwego podziału majątku między oba związki oraz do możliwości zarejestrowania i legalnej działalności organizacji nieuznawanej przez białoruską administrację. Z kolei przedstawiciele oficjalnie uznawanej przez Mińsk struktury polonijnej mają nadzieję na rozpoczęcie dialogu z Warszawą.
Michał Janczuk (TV Biełsat) dla PAP
jak/ awl/ ap/