Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Białoruś: Sannikau: trwa polowanie na niezależnych dziennikarzy

0
Podziel się:

Lider ruchu społecznego "Europejska Białoruś" Andrej Sannikau potępił w środę
rewizje przeprowadzone w Mińsku w biurach i u pracowników niezależnych mediów. "Trwa polowanie na
niezależnych dziennikarzy i niezależne media" - ocenił na konferencji prasowej.

Lider ruchu społecznego "Europejska Białoruś" Andrej Sannikau potępił w środę rewizje przeprowadzone w Mińsku w biurach i u pracowników niezależnych mediów. "Trwa polowanie na niezależnych dziennikarzy i niezależne media" - ocenił na konferencji prasowej.

Sannikau oraz redaktorka portalu informacyjnego Karta-97 Natallia Radzina oświadczyli, że ich zdaniem wtorkowe zmasowane rewizje w mieszkaniach białoruskich opozycjonistów nie mają nic wspólnego ze sprawą karną, na którą powoływała się milicja prowadząca przeszukania. W ocenie Sannikaua i Radzinej tzw. "sprawa myśliwych", której istotę stanowi konflikt między białoruskimi strukturami siłowymi - milicją i KGB, jest jedynie pretekstem do ataku na wolność słowa.

"Trwa polowanie na niezależnych dziennikarzy i niezależne media, a przede wszystkim na najpopularniejsze portale internetowe: stronę Karta-97, gazetę +Narodna Wola+ oraz portal +Biełorusskij Partizan+" - powiedział Sannikau.

Kilka równoległych rewizji przeprowadziła białoruska milicja we wtorek wieczorem w mieszkaniach mińskich dziennikarzy opozycyjnych oraz biurach niezależnych mediów. W każdym przypadku przedstawiciele władzy zabierali komputery oraz nośniki danych, z płytami muzycznymi włącznie.

Rewizji dokonano w biurze słynnego portalu opozycyjnego Karta-97 (charter97.org), w redakcji gazety "Narodna Wola", w prywatnym mieszkaniu zastępczyni redaktora naczelnego tej gazety Maryny Koktysz, w prywatnych mieszkaniach Radzinej oraz Sannikaua i jego żony, niezależnej dziennikarki Iryny Chalip. Radzina została uderzona przez milicjantów, którzy dokonywali rewizji - ma duży siniec na twarzy.

Milicja usiłowała wejść również do mieszkań koordynatora inicjatywy społecznej "Europejska Białoruś" Dźmitryja Bandarenki i niezależnego dziennikarza Aleha Biabienina, ale ci nie otworzyli drzwi, gdyż funkcjonariusze nie mieli nakazów przeszukania.

"Wiemy już, że świat zareagował, i reakcja ta będzie narastała. Mogę powiedzieć, że (prezydent) Alaksandr Łukaszenka może już zacząć zapominać o kredytach z Zachodu, ponieważ nie mam pojęcia, kto teraz będzie lobbował na rzecz jego interesów i finansował dyktaturę, która coraz bardziej pokazuje swoją prawdziwą twarz" - oświadczył Sannikau.

Działania milicji potępił międzynarodowy Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ) z siedzibą w Nowym Jorku. Jego przedstawicielka Nina Ognianowa oświadczyła, że organizacja jest oburzona działaniami mińskiej milicji i wzywa do natychmiastowego zwrotu całego skonfiskowanego dziennikarzom sprzętu.

Wiceszef niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ) Andrej Bastuniec ocenił w wywiadzie dla Karty-97, że najbardziej niepokojącym objawem jest to, iż wszystkie rewizje są przeprowadzane w mieszkaniach ludzi pióra. "Nie można tego oceniać inaczej niż jako próbę brutalnej ingerencji w wolność opinii i działalności dziennikarskiej. Uważam, że wpłynie to na reputację Białorusi w sposób jak najbardziej negatywny" - oświadczył.

Przypomniał, że samo Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy jest zagrożone likwidacją lub przymusowym zawieszeniem działalności. W środę w Sądzie Najwyższym rozpoczęła się bowiem rozprawa w sprawie BAŻ, której wynik - zdaniem członków organizacji - będzie oznaczał "być albo nie być" dla dziennikarstwa niezależnego na Białorusi.

13 stycznia Ministerstwo Sprawiedliwości wystosowało pod adresem BAŻ oficjalne ostrzeżenie sygnowane przez wiceministra Alaksandra Simanaua, mówiące o rzekomych licznych naruszeniach ustawy o środkach masowego przekazu przez tę organizację zrzeszającą większość niezależnych dziennikarzy w kraju. Podstawowym zarzutem było to, że legitymacja członkowska BAŻ ma na okładce słowo "Press". Jak argumentowało ministerstwo, BAŻ nie jest środkiem masowego przekazu, a więc nie jest uprawnione do używania słowa "Prasa" w swojej legitymacji członkowskiej.

Jeżeli sąd przychyli się do zdania urzędników ministerstwa, na Białorusi zostanie de facto zlikwidowana instytucja dziennikarza-"wolnego strzelca", który może pracować dla różnych gazet lub portali internetowych. Jako dziennikarz będzie mogła się przedstawiać jedynie osoba, pracująca na etacie w którymś z oficjalnie zarejestrowanych środków masowego przekazu, co znacznie ułatwi władzom w Mińsku kontrolę nad białoruskim środowiskiem dziennikarskim.

Michał Janczuk (TV Belsat) (PAP)

jak/ kar/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)