W Mińsku zaczął się w poniedziałek IV Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy, który oceni rządowy program rozwoju Białorusi na lata 2011-15. Opozycja uznaje zjazd za demonstrację poparcia dla prezydenta Alaksandra Łukaszenki przed wyborami prezydenckimi 19 grudnia.
W dwudniowym zjeździe bierze udział 2,5 tys. delegatów. Będą oni również omawiać rezultaty analogicznego bieżącego programu rozwoju kraju (na lata 2006-2010).
Zwoływanie zjazdów zainicjował Alaksandr Łukaszenka w 1996 roku, na miesiąc przed referendum konstytucyjnym, które znacznie rozszerzyło jego uprawienia jako prezydenta. Kolejne zjazdy odbywały się: w 2001 roku - na cztery miesiące przed wyborami prezydenckimi i w 2006 roku - na dwa tygodnie przed wyborami szefa państwa.
Sam prezydent oświadczył w poniedziałek, że zjazd jest "najwyższym przejawem" władzy ludu. "Źródła tej formy demokracji pochodzą z dawnych wieków i wywodzą się z wieców, jakie zwoływano na ziemiach słowiańskich" - powiedział Łukaszenka, cytowany przez państwową agencję BiełTA.
Jeden z opozycyjnych kanydatów na prezydenta Aleś Michalewicz powiedział PAP, że delegaci zjazdu nie są wybierani, ale "mianowani przez władze lokalne i dobrani według klucza lojalności wobec prezydenta". "Oceniam to jako zebranie zwolenników prezydenta. Uważam, że każdy człowiek ma prawo do zorganizowania takiego zebrania swoich zwolenników, ale jestem przeciwny temu, że jest to finansowane z budżetu państwa" - dodał Michalewicz, szef sojuszu "O Modernizację".
O włączenie do grono delegatów na IV zjazd bezskutecznie starał się inny z opozycyjnych kandydatów Uładzimir Niaklajeu.
Obrady zjazdu i otwierające go wystąpienie prezydenta są szeroko relacjonowane przez białoruskie media państwowe.
Z Mińska Anna Wróbel (PAP)
awl/ kar/
