Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał w środę młodego chłopaka uznając, że przekroczył granice obrony koniecznej, gdy odpierał atak pijanego mężczyzny. Ten uderzył głową o krawężnik, miał poważny uraz głowy i po kilku dniach zmarł w szpitalu.
Sąd wymierzył chłopakowi karę roku więzienia, w zawieszeniu na dwa lata. Prokuratura domagała się dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć. Wyrok nie jest prawomocny.
We wrześniu ubiegłego roku w Sokółce (Podlaskie) chłopak, student, szedł z dziewczyną, gdy oboje zostali zaczepieni przez jednego z dwóch mężczyzn pijących alkohol. Zaczął on parę młodych ludzi obrażać słownie, potem próbował zaatakować ich płytą chodnikową, a gdy nie dał rady jej podnieść, ruszył w kierunku chłopaka z gołymi rękami.
Ten podstawił mu nogę i napastnik upadł, ale wówczas chłopak kopnął go jeszcze w twarz. Jak zaznaczył sąd, było to "o ten jeden kopniak za dużo". Po tym ciosie mężczyzna uderzył głową w betonowe schody i stracił przytomność. Z poważnym urazem głowy trafił do szpitala. Po kilku dniach zmarł.
Prokuratura zarzuciła chłopakowi pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Analizując przebieg zdarzenia i kwalifikację prawną, sąd rozdzielił zdarzenie na dwie fazy. Pierwsza, gdy chłopak podstawił nogę napastnikowi, była obroną konieczną. Kopniak - już przekroczeniem jej granic.
Sąd zaznaczył jednak, że chłopak nie inicjował bójki, to jego napadnięto i to późniejsza ofiara była agresywna. (PAP)
rof/ pz/ jra/