Minister w kancelarii premiera Michał Boni pozytywnie ocenił propozycję marszałka Sejmu, kandydata PO na prezydenta Bronisława Komorowskiego, by ludzie mogli sami zdecydować, kiedy chcą przejść na emeryturę. Boni zaznaczył jednak, że wybór ten powinien mieć granice.
"Problem polega na tym, by tworzyć mechanizmy, które są zachętą do pracy. Dlatego, jeżeli pan marszałek mówi, że ludzie powinni mieć prawo wyboru, to jest to bardzo dobre rozwiązanie, tylko pewne granice muszą być postawione, bowiem może być tak, jak do 2008 r., kiedy to wielkie grupy osób wychodziły wcześnie z rynku pracy" - powiedział Boni w czwartek w radiu TOK FM.
"To jest kłopot dla systemu ubezpieczeniowego, ale także dla całej gospodarki" - dodał.
Reforma z 2008 r., która weszła w życie 1 stycznia 2009 r., dotyczyła ograniczenia liczby osób uprawnionych do wcześniejszego o 5 lat przechodzenia na emeryturę (kobiety w wieku 55 lat, mężczyźni w wieku 60 lat). Przywilej ten stracili m.in.: dziennikarze, część artystów, pracowników kolei, kierowców. Przyczyną wcześniejszego przechodzenia na emeryturę nie może już być też np. praca w porze nocnej czy w hałasie.
Zdaniem Boniego obecnie nie ma potrzeby wprowadzania zmian w systemie emerytalnym, ale pojawi się ona w przyszłości, gdy będzie mniej ludzi młodych, a więcej starszych.
"Myślę, że pan marszałek jest osobą, która dostrzega wszystkie kwestie związane z demografią" - powiedział Boni.
Na pytanie, czy należy zapomnieć o reformie emerytalnej dotyczącej np. służb mundurowych, Boni podkreślił, że premier - w liście skierowanym w ostatnich dniach do tych służb - zdementował plotkę, że osobom pracującym już w służbach mundurowych zostaną odebrane uprawnienia emerytalne.(PAP)
awk/ drag/ mow/