Doprowadzenie do kompromisu na Ukrainie leży po stronie władzy, prezydent Wiktor Janukowycz musi się cofnąć - ocenił w rozmowie z PAP jeden z historycznych liderów "Solidarności" marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Podkreślił jednocześnie, że opozycja nie może stawiać władzy ukraińskiej "nierealnych żądań"
PAP: Jak Pan, z punktu widzenia byłego opozycjonisty, ocenia obecną sytuację na Ukrainie?
Bogdan Borusewicz: Na Ukrainie zrobiło się bardzo dramatycznie. Sytuacja zmieniła się, gdy w Kijowie zginęli ludzie. Taktyka prezydenta Janukowycza była taktyką na przeczekanie i okazała się ona nieskuteczna, bo wiadomo, że w tak dramatycznej sytuacji musiała być reakcja demonstrantów i była: nastąpiło zaostrzenie.
Janukowycz przygotował całe oprzyrządowanie prawne do stłumienia tych demonstracji, ale widać, że waha się z podjęciem decyzji, boi się ponieważ konsekwencje mogą być znacznie większe, niż korzyści, jakie by osiągnął. Wydaje i się, że w tej chwili użycie siły na szeroką skalę nie spowoduje likwidacji protestów.
PAP: W jakim kierunku, Pana zdaniem, sytuacja na Ukrainie może się rozwinąć?
BB: Musi być kompromis, innej drogi nie ma. Gdyby nastąpiła radykalizacja, może to doprowadzić do wojny domowej. W najdalej idącym, najgorszym, scenariuszu Ukraina może zostać zepchnięta do roli Białorusi, czego na pewno Janukowycz też by nie chciał.
Ja osobiście uważam, że będzie kompromis. W tej chwili jest przesilenie i sądzę, że obie strony zdają sobie sprawę, że tylko kompromis może rozwiązać sytuację, a nie dalsze nakręcanie przemocy.
Ale oczywiście wszystkie możliwości kompromisu leżą po stronie władzy. Możliwości manewru opozycji są niewielkie, choć oczywiście opozycja nie może stawiać nierealnych żądań. Jeśli rozmówcą w sprawie kompromisu ma być Janukowycz, to nie można żądać jego usunięcia, bo on nie będzie rozmawiać o możliwości swojej dymisji czy impeachmentu.
PAP: Co Pan, opierając się na swoim opozycyjnym doświadczeniu, radziłby w tej chwili przeciwnikom ukraińskiego rządu i prezydenta?
BB: Żądania opozycji muszą być realne. Błędem było wysuwanie tych nierealnych - żądania dymisji wszystkich. Konieczne są rozmowy, a nie sięganie po jakieś ostateczne rozwiązania typu alternatywny parlament, czy alternatywny rząd, bo jest to wstęp do wojny domowej i rozpadu państwa.
PAP: Jak Pan ocenia międzynarodowe reakcje, które nastąpiły po ostatnich zdarzeniach na Ukrainie?
BB: Reakcje Polski czy UE są adekwatne do sytuacji. Polska musi pilnować, aby były to nie tylko reakcje polskie, ale reakcje wspólne: wspólny z Unią nacisk. Na razie to się udaje. Polska nie może być w swoim stanowisku dalej idąca niż Unia.
Trzeba zachowywać kanały kontaktów z władzą ukraińską, z prezydentem Janukowyczem i namawiać do kompromisu. Kompromis to jedyna możliwość i ze strony Janukowycza, i ze strony protestujących. Tu na pewno Janukowycz, w sytuacji, gdy jego ludzie doprowadzili do śmierci kilku demonstrantów, musi się cofnąć. Z jego strony musi nastąpić jakiś ruch, w postaci może nie odwołania całego rządu, ale np. dymisji ministra spraw wewnętrznych. Tego typu ruch jest konieczny, inaczej będzie następowała dalsza radykalizacja Majdanu.
Jeśli chodzi o sankcje wobec Ukrainy, to należy o nich mówić, ale trzeba też pamiętać, że taka groźba jest skuteczna dopóki groźbą pozostaje. Sankcje jako nacisk są skuteczne, przestają odnosić skutek, gdy się je wprowadza.
PAP: Sytuacja geopolityczna w Europie bardzo się zmieniła, ale czy widzi Pan jakieś analogie z sytuacją w Polsce przed 1989 rokiem, w tym z wydarzeniami z 1970 czy 1981 roku?
BB: Są jakieś analogie jeśli chodzi o taką stronę techniczną - użycie siły, ale to jest jednak kilkadziesiąt lat różnicy i otoczenie jest zupełnie inne. Jednak generałowie w Polsce mieli potężne wsparcie w sile Związku Radzieckiego i w groźbie interwencji wojskowej: wsparcia wojskowego i militarnego. Rosja takiego wsparcia (władzom Ukrainy - PAP) absolutnie dać nie może.
Oczywiście Rosja jest tutaj na zapleczu i to działania Rosji doprowadziły w konsekwencji do tego kryzysu, choć oczywiście Rosja nie sądziła, że to będzie tak wyglądało, że opór społeczny związany z woltą w podpisywaniu umowy stowarzyszeniowej, będzie aż tak duży.
Niemniej oczywiście czynnik rosyjski jest wyraźny, choćby w pakiecie ustaw antydemokratycznych. Jest tam choćby ustawa o tzw. agentach zagranicznych, która jest bezpośrednią kalką putinowską.
Niemniej nawet Rosja zagrzewając do rozprawienia się, czy sądząc, że Janukowycz się rozprawi (z opozycją - PAP), nie jest w stanie Janukowycza wesprzeć w taki sposób, jak kiedyś mogła wesprzeć generała Jaruzelskiego. Otoczenie jest inne i jest Unia Europejska, w której bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się Ukraina. Większość obrotów Ukrainy to obroty z Unią i ewentualne sankcje europejskie byłyby nie mniej dotkliwe, niż blokada rosyjska z lata ubiegłego roku.
Rozmawiała Anna Kisicka (PAP)
aks/ laz/ par/ dym/