Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Bp Pieronek: obecność Polski w UE jest niewidoczna

0
Podziel się:

Obecność Polski w Unii jest niewidoczna;
mamy tylko jednego komisarza i kilka osób na dość pośrednich
stanowiskach - ocenił bp Tadeusz Pieronek w rozmowie z PAP z
okazji piątej rocznicy przystąpienia Polski do UE.

Obecność Polski w Unii jest niewidoczna; mamy tylko jednego komisarza i kilka osób na dość pośrednich stanowiskach - ocenił bp Tadeusz Pieronek w rozmowie z PAP z okazji piątej rocznicy przystąpienia Polski do UE.

W 1997 roku biskup Pieronek jako sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski był członkiem pierwszej delegacji polskich biskupów z prymasem Polski na czele, która w Brukseli spotkała się m.in. z komisarzem ds. Europy Środkowej i Wschodniej Hansem van den Broekiem i wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego (PE) Magdaleną Hoff.

Dziś biskup mówi, że polscy politycy powinni zabiegać o większy udział w podejmowaniu kluczowych decyzji dotyczących przyszłości Europy, a tym samym ubiegać się o najważniejsze funkcje w strukturach unijnych. "Trzeba umieć to robić w spokoju i przede wszystkim przez ukazywanie kompetencji - choć nie tylko, bo lobbing - odpowiednio kierowany, by był skuteczny - jest nieunikniony" - uważa biskup Pieronek.

Według niego, "nie ma porównania między stanem z roku, w którym Polska wstępowała do Unii, a sytuacją po pięciu latach obecności w jej strukturach". "Sytuacja gospodarcza pozostawia jeszcze wiele do życzenia, ale niewątpliwie obecność w UE przyczyniła się do postępu cywilizacyjnego" - podkreślił biskup.

Zauważył, że warto po pięciu latach zapytać, czy dziś ludzie zgodziliby się na to, żeby Polska z Unii zrezygnowała. Czy zrezygnowałaby z tych wielkich sum, które zostały mimo wszystko wpompowane w polską gospodarkę i w polskie rolnictwo. "To jest odpowiedź na pytanie, czy to się opłaciło, czy nie" - powiedział.

Według bp. Pieronka postępująca laicyzacja polskiego społeczeństwa ma tylko częściowy związek z obecnością naszego kraju w UE.

"To nie jest kwestia przystąpienia Polski do UE. Rzeczywiście Unia otworzyła granice i ułatwiła przepływ ludzi. W pewnym sensie przyspieszyła, dlatego, że ten przepływ ludzi i emigrację zarobkową spowodował +wielkie spoganienie+ tych, którzy wyjechali, zostawili rodziny, często później porozbijane. Jeżeli ktoś wyjechał, żeby zarobić pieniądze, dbał o rodzinę i wrócił, to jest w porządku. Ale jeśli ktoś zachłysnął się pieniądzem jako wartością najwyższą, to trudno, żeby żył zgodnie z nauczaniem Kościoła. Natomiast jeśli chodzi o młode pokolenie, to jest to związane z postępem cywilizacyjnym. Nawet nie wstępując do Unii, wcale tego procesu byśmy nie zahamowali" - ocenił biskup.

Dla Kościoła istotną sprawą są kwestie etyki chrześcijańskiej. Mają one związek ze stosunkiem np. do aborcji, eutanazji, orientacji seksualnej itp. Bp Pieronek uważa, że w UE, w sferze prawnej widać tu ciągłe wahanie, "a to dlatego, że nie ma ani Konstytucji Europejskiej, ani Traktatu Lizbońskiego, który uregulowałby te sprawy ostatecznie".

Dlatego też - według bp. Pieronka - "obecnie są rozmaite próby wywierania nacisku na państwa członkowskie, które mają nakłonić je do całkowitej liberalizacji przepisów dotyczących aborcji oraz do upowszechniania jej wykonywania. A także w odniesieniu do sfery tzw. równości, zwłaszcza w kwestiach orientacji seksualnej, m.in. małżeństw tej samej płci".

"W tej ostatniej kwestii episkopaty niektórych krajów, a wśród nich Episkopat Polski występowały jeszcze przed referendum w sprawie wejścia Polski do UE z zastrzeżeniami, które miały uspokoić opinię publiczną i wyrażały nadzieję, że Unia do tych spraw, regulowanych w poszczególnych krajach przez ich parlamenty, nie będzie się mieszała" - przypomniał biskup.

Tymczasem, jak dodał, "niestety, w Unii było i jest wiele prób nacisku, głównie ze strony socjalistów, czyli lewicy, zarówno zachodniej jak i postkomunistycznej, którzy mają większość w Parlamencie Europejskim". Jak dodał, chodzi o większość "w tym znaczeniu, że są w stanie zablokować, albo przeprowadzić podstępnie jakieś wadliwe ustawy, ponieważ prawica nie ma po prostu wspólnego języka".

Zdaniem bp. Pieronka w UE od lat przejawiają się też tendencje niektórych krajów, które chcą dominować, i które mają więcej do powiedzenia ze względu na potencjał ekonomiczny i polityczny. Z kolei mniej znaczące państwa pozostawiane są na marginesie.

"Tendencje te teoretycznie zostały przezwyciężone, ale one ciągle trwają. (...) Przykładem może być budowa rurociągu Rosja - Niemcy przez Bałtyk z pominięciem interesów Polski. Powstają napięcia między krajami, które nie mogą w tych przetargach ze znaczącymi krajami uczestniczyć, bo nie mają takiego znaczenia, gdyż je na to po prostu nie stać. Dlatego potrzebny jest dialog. Ciągle należy walczyć i ciągle być otwartym na ten dialog. On się dokonuje, ale żeby on był równy, wyważony i uwzględniał interesy wszystkich, to trzeba będzie jeszcze poczekać" - ocenił bp Pieronek.

Jeżeli chodzi o wartości chrześcijańskie, które starają się wnosić do Unii Kościoły bp Pieronek uważa, że w UE istnieje podział pod tym względem. "Są ludzie, którzy te wartości bardzo cenią. Są też tacy, którzy mówią: nam nie przeszkadza, że coś takiego jest, ale nas to nie obchodzi, bo my jesteśmy innych przekonań. Należy pamiętać, że Kościół głosząc Ewangelię, zdaje sobie sprawę z tego, że ona musi być przyjęta przez człowieka w sposób godny, w sposób wolny. Jeżeli nie ma zgody na to, to nic nie poradzimy" - powiedział bp Pieronek.

Jak podkreślił, "Chrystus też nie łamał sumień. Zdarzało się w historii, nawet dosyć często, że narzucano pewne normy życia moralnego, publicznego i prywatnego na zasadzie kodeksów, nakazów. I tak np. król Bolesław Chrobry za nieprzestrzeganie postu wybijał zęby. Innych przykładów można by szukać na Zachodzie, gdzie było jeszcze gorzej" - powiedział.

Brak odwołania się do Boga w preambule Konstytucji Europejskiej jest nadal - według biskupa - dla Kościoła bolesnym problemem. "Odwołania do Boga domagali się nie tylko biskupi polscy, ale także niemieccy i z kilku jeszcze innych krajów. Ciągle wracamy do tego samego problemu" - przypomniał. "Będziemy mogli decydować o tym tak, jak byśmy chcieli żeby to było zapisane wówczas, kiedy będziemy mieli wystarczającą reprezentację ludzi w Parlamencie Europejskim, który taką decyzję będzie mógł podjąć" - dodał.

Bp Pieronek zauważył, że Polska pewne wartości ma i broni ich w UE, ale nie jest to z różnych przyczyn skuteczne. "Pewnie broniłaby ich o wiele lepiej, gdyby wśród Polaków, np. w sferach rządowych, parlamencie umiano tymi zasobami - które są tak odmienne dla Zachodu - odpowiednio dysponować. My nie wykazujemy w tej materii wielkiego entuzjazmu. Jeżeli kraje Unii patrzą na nas i widzą, co się u nas dzieje w sferze życia publicznego, politycznego, to wątpię, żeby to było dzielenie się wartościami. To jest dzielenie się partyjniactwem, małostkowością, brakiem szacunku dla człowieka, ambicjami. Tego wszystkiego na świecie jest dość, a wydaje się, że tylko to mamy na sprzedaż" -powiedział bp Pieronek.

Przy UE działa Komisja Episkopatów Unii Europejskiej (COMECE), której wiceprzewodniczącym jest obecnie polski biskup Piotr Jarecki z diecezji warszawskiej. Do momentu przystąpienia Polski do UE, Episkopat Polski nie był członkiem COMECE, uczestniczył w jego pracach jako obserwator, którą to funkcję pełnił metropolita gnieźnieński abp Henryk Muszyński. COMECE jest to ciało powołane przez Kościół po to, by interesowało się pracami UE i starało się przekonywać europosłów do wartości chrześcijańskich i wpływać na ich decyzje.

Stanisław Karnacewicz (PAP)

skz/ pz/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)