Michaś był dla mnie najważniejszy, zawsze stawiałam go na pierwszym miejscu - podkreślała w środę przed sądem Barbara S. matka 4-latka utopionego w styczniu 2001 r. w Wiśle. Kobieta oskarżona jest o nakłanianie do zabójstwa dziecka, nie przyznaje się do winy.
Jej proces zaczął się w środę po raz trzeci. Barbara S. odpowiada z wolnej stopy, grozi jej dożywocie. "Nigdy nie mówiłam o chęci pozbycia się synem. Nie rozważałam oddania Michasia do adopcji, pod opiekę krewnych" - on był dla mnie najważniejszy. Wolałabym sama zginąć" - powiedziała przed sądem.
Odpowiadając na pytania dotyczące śmierci dziecka nie potrafiła powstrzymać się od łez. Wcześniej jej obrońca Grzegorz Lewański powiadomił sąd, że oskarżona cierpi na niezidentyfikowaną chorobę - objawiającą się wysoką temperaturą i gwałtownym chudnięciem. Według mecenasa schudła w ostatnim czasie 12 kg. Nie wniósł jednak o odroczenie rozprawy.
Oskarżona podkreślała, że z synkiem miała wspaniałe relacje - chłopczyk był grzeczny, potrafił się sam bawić - mówiła. W opiece nad nim - jak zaznaczała - pomagali jej bliscy: mama, brat. Barbara S. przyznała, że ze swoim ówczesnym partnerem Robertem K. skazanym za zabójstwo Michałka na 25 lat więzienia spodziewała się dziecka. Zdecydowali jednak usunąć tę ciążę. "To negatywnie wpłynęło na nasz związek, zaczął mi to wypominać" - mówiła.
Powiedziała też, że K. miał dobre relacje z chłopcem i nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii. (PAP)
pru/ malk/