Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Brudziński i Kwiatkowski o katastrofie smoleńskiej

0
Podziel się:

Poseł PiS Joachim Brudziński skierował pod adresem Donalda Tuska
szereg zarzutów odnoszących się do zachowania premiera po katastrofie smoleńskiej. Emocje nie dają
panu Brudzińskiemu komfortu wypowiadania poglądów uczciwych i wyważonych - ocenił minister
sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.

Poseł PiS Joachim Brudziński skierował pod adresem Donalda Tuska szereg zarzutów odnoszących się do zachowania premiera po katastrofie smoleńskiej. Emocje nie dają panu Brudzińskiemu komfortu wypowiadania poglądów uczciwych i wyważonych - ocenił minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.

O wydarzeniach na miejscu katastrofy Brudziński mówił we wtorek w programie TVN24 "Kropka nad i". Poseł PiS był wśród osób towarzyszących Jarosławowi Kaczyńskiemu w podróży do Smoleńska 10 kwietnia wieczorem.

"Nie mówiłem tego od 10 kwietnia, ale dzisiaj chcę to bardzo powiedzieć. Premier polskiego rządu, który pojawił się na miejscu tragedii, który urządzał sobie wyścigi z tym autokarem, którym jechaliśmy tam na miejsce, którego najbliżsi współpracownicy, wiem to od osób, które zabezpieczały całe to miejsce z ramienia kancelarii prezydenta, zadali pytanie, którym wejściem będzie wchodził +Kaczor+. odpowiedź: +Tym? To my spiep... tamtym+" - powiedział Brudziński.

"Premier, który to tolerował, który parę minut potem ściskał się z Putinem pod namiotem, padał deszcz, ściskał się pod namiotem i w świetle kamer pokazywał swoją rozpacz i ból, a parę metrów dalej, na błocie, na zwykłej czarnej folii, zostawił ciało prezydenta Rzeczpospolitej w ruskiej trumnie i nie pomyślał o tym, żeby w tym autokarze, którym ścigał się z bratem prezydenta, przywieźć żołnierzy Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, nie pomyślał o tym, żeby zażądać od Putina, aby nad ciałem prezydenta Rzeczypospolitej został rozpostarty namiot, nie pomyślał o tym żeby doprowadzić do tego żeby ciało prezydenta wróciło do Polski i w polskiej trumnie, nie jest godzien mojego szacunku. I tylko tyle i aż tyle" - mówił Brudziński.

Stwierdził też, że "półtorej godziny Putin ze swoimi służbami oszukiwał Jarosława Kaczyńskiego, że będzie mógł zabrać ciało prezydenta Rzeczpospolitej prywatnym samolotem wynajętym przez przyjaciół pana premiera do Polski". "Nie pomyślał o tym urzędujący premier" - mówił Brudziński. Dodał, że "w tamtych dniach myślał, był przekonany, że było to owocem szoku, że było to owocem pewnej niedojrzałości premiera Tuska".

"Teraz wiem, że Donald Tusk pod koniec kampanii wrócił do takiego języka agresji, kiedy zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu, że przyświeca mu tylko jeden cel, że dla Jarosława Kaczyńskiego najważniejsza jest władza, a nie Polska. Przekonałem się wtedy, że pan premier Donald Tusk, który regularnie rekomenduje człowieka na stanowisko marszałka Sejmu, mówiąc o nim, że jest podobny do ogra z kreskówki, nie jest politykiem godnym mojego szacunku" - powiedział Brudziński.

Pytany, czy premier Tusk powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, odpowiedział, że "premier Donald Tusk powinien na trwale zniknąć z życia politycznego ze swoimi współpracownikami", "przez akt wyborczy, przez kartkę wyborczą".

O wypowiedź Brudzińskiego pytany był we wtorek w TVN24 minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Zaznaczył, że jedną z pierwszych decyzji premiera Tuska było zaproponowanie wspólnego wyjazdu na miejsce katastrofy do Smoleńska.

"Zaprosił do rządowego samolotu, który leciał na miejsce katastrofy, właśnie pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego z osobami towarzyszącymi po to, żeby pojechali tam na miejsce wspólnie. Bo z jednej strony są te najdramatyczniejsze emocje związane ze stratą najbliższych - w tym wypadku brata, z drugiej oczywiście i te emocje i te obowiązki rządowe, jakie ciążyły na premierze, było naturalną decyzją premiera, że zaproponował, żeby ten wyjazd był wspólny" - powiedział Kwiatkowski.

"Jeżeli słyszę takie zdanie, że zwłoki leżały na miejscu katastrofy przykryte folią - i to już mówię jako były prokurator generalny - to ja rozumiem, że ktoś może nie znać tych procedur, bo procedury - i one obowiązują wszystkich prokuratorów i polskich i rosyjskich - są takie, że po katastrofie, jeżeli dochodzi do takiego zdarzenia, zwłoki są obfotografowywane, jest sporządzany szkic sytuacyjny, nie można ich ruszyć do momentu, kiedy przyjeżdża lekarz - chociaż wiadomo, że te osoby nie żyją - stwierdzający zgon i dokonuje wstępne oględziny zwłok" - powiedział szef resortu sprawiedliwości.

Mówił też, że nie zapomni "jak i premier i wszyscy współpracownicy naciskaliśmy na Rosjan na prośbę Jarosława Kaczyńskiego, a w zasadzie jego współpracowników, bo to z nimi był kontakt". "Było oczekiwanie ze strony pana Jarosława Kaczyńskiego jak najszybszego wydania zwłok i bezpośrednio po katastrofie w nocy, w zakładzie medycyny sądowej w Smoleńsku, z udziałem polskiego konsula, naczelnego prokuratora wojskowego, została dokonana sekcja zwłok, która jest standardową procedurą w przypadku katastrof, czyli zrobiono wszystko, żeby Jarosław Kaczyński mógł zabrać ze sobą zwłoki brata" - powiedział Kwiatkowski.

Szef resortu sprawiedliwości powiedział też, że wie od rzecznika rządu Pawła Grasia i szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, bo - jak mówił - te rozmowy toczyły się w jego obecności, że "właśnie za pośrednictwem pana posła Kowala prosili o możliwość kontaktu z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim, mówili też, że to jest taki moment, że gdyby chciał skorzystać z możliwości rozmowy ze stroną rosyjską właśnie w zakresie - przede wszystkim z panem Putinem - zabezpieczenia miejsca katastrofy, to jest taka możliwość, ale też oczywiście była to propozycja, nawet prośba, bo wszyscy rozumieli w jakim momencie i w jakiej chwili jest Jarosław Kaczyński".

Jak dodał, "przekazano nam, że z tej możliwości kontaktu druga strona nie chce skorzystać". "Ta propozycja padła, podkreślę to jeszcze raz, padła ze strony premiera Tuska, padła ze strony premiera Putina, ale odpowiedziano na tę propozycję, że jest wola, aby pozostać samemu i pan premier Tusk tę wolę uszanował" - powiedział Kwiatkowski.

Odnosząc się do stwierdzenia Brudzińskiego, że premier nie pomyślał, by zabrać do Smoleńska żołnierzy Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, Kwiatkowski powiedział, że do samolotu rządowego "zabierano prokuratorów i ekspertów, którzy tam na miejscu mieli przeprowadzać badania".

Stwierdził też, że ma wrażenie, iż "jednak ogromne emocje nie dają tego komfortu panu Brudzińskiemu wypowiadania poglądów uczciwych, wyważonych i oddających ten dramatyzm sytuacji, której wszyscy byliśmy poddani tam na miejscu, ale także rzetelnych w stosunku do zdarzeń, które miały miejsce". (PAP)

rda/ mok/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)