Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Bułgaria: 18 osób kandyduje w wyborach prezydenckich

0
Podziel się:

W Bułgarii rozpoczyna się w piątek formalnie kampania przed październikowymi
wyborami prezydenckimi i samorządowymi. Na urząd głowy państwa kandyduje 18 osób, a 13 posłów
gotowych jest zrzec się mandatu poselskiego na rzecz objęcia stanowiska mera.

W Bułgarii rozpoczyna się w piątek formalnie kampania przed październikowymi wyborami prezydenckimi i samorządowymi. Na urząd głowy państwa kandyduje 18 osób, a 13 posłów gotowych jest zrzec się mandatu poselskiego na rzecz objęcia stanowiska mera.

W rzeczywistości kampania toczy się już od kilku tygodni i charakteryzuje się ostrą wymianą wzajemnych zarzutów. Najnowszym jej motywem stało się czwartkowe odroczenie przyjęcia Bułgarii do strefy Schengen. Dla rządzącej partii GERB, dla której Schengen stanowiło jeden z propagandowych atutów, kolejne odłożenie wejścia do strefy swobodnego ruchu granicznego stało się poważną porażką, a opozycja otrzymała dodatkowy argument dla tezy, że walka z korupcją i przestępczością zorganizowaną jest prowadzona niekonsekwentnie i nieskutecznie.

Na prezydenta i wiceprezydenta kandyduje 18 par - nie tylko znanych już polityków, lecz również celebrytów. Jest wśród nich gwiazdor punk rocka Swetosław Witkow, frontman zespołu Hipodił, który na zastępcę zaprosił swojego pianistę Wencesława Micowa. Witkow bez trudu zebrał niezbędne do kandydowania 7 tys. podpisów, a obserwatorów szokował swoim hasłem wyborczym, zapożyczonym wprost z określenia Lenina o sytuacji rewolucyjnej: "Góry nie mogą, doły nie chcą".

Socjolodzy na razie nie biorą pod uwagę kandydatury skandalizującego muzyka, którego piosenek z uwagi na ich obsceniczne słownictwo rozgłośnie radiowe i telewizje nie mogą nadawać, i skupiają się na trzech faworytach. Są to: kandydat rządzącej partii GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) i do niedawna minister rozwoju regionalnego Rosen Płewnelijew, reprezentujący lewicę były szef dyplomacji i europoseł Iwajło Kałfin oraz była komisarz unijna Meglena Kunewa, występująca jako kandydatka niezależna.

Według najnowszych sondaży, Płewnelijew może liczyć w pierwszej turze na 38 proc. głosów, Kałfin na 24 proc., a Kunewa na 18 proc. Jednak według części socjologów, wynik Płewnelijewa może pogorszyć kilka gaf jego sztabu wyborczego.

Paradoksem jest to, że kandydat lewicy ma większe niż Kunewa szanse przejścia do drugiej tury, ale w w drugiej turze mogłaby ona zdobyć więcej głosów niż on, gdyż zjednoczyłaby szerszą od twardego elektoratu lewicy rzeszę przeciwników rządzącej partii GERB. Większość analityków ocenia wybory prezydenckie jako test dla GERB na półmetku kadencji jego rządu.

Z drugiej strony atutem na rzecz kandydata lewicy jest osoba startującego z nim wspólnie na wiceprezydenta popularnego aktora Stefana Danaiłowa. Ten poseł lewicy i były minister kultury, a zarazem profesor akademii teatralnej oraz aktor teatralny i telewizyjny ma znaczną społeczną charyzmę. Według socjologa Andreja Rajczewa, "symbolizuje on to, co lewica ma najlepszego" i jego kandydowanie może poważnie wpłynąć na wyniki głosowania.

Tak jak w poprzednich wyborach prezydenckich, decydujące mogą okazać się głosy zwolenników Tureckiego Ruchu na rzecz Praw i Swobód (DPS), który nie zgłosił własnego kandydata na prezydenta. Lider partii Achmed Dogan jeszcze nie wypowiedział się, kogo jego zdyscyplinowany elektorat ma poprzeć. Pewne jest, że nie będzie to kandydat partii rządzącej, gdyż jednym z celów GERB w wyborach samorządowych jest wyparcie DPS z jego tradycyjnych "włości" - regionów zwartego osadnictwa mniejszości tureckiej na południowym i północnych wschodzie.

Kampania rozpoczyna się w cieniu podejrzeń, że również w trakcie tych wyborów dojdzie do kupowania głosów. W większym stopniu dotyczy to wyborów samorządowych, które zbiegają się z prezydenckimi. Bułgarskie media informują o malwersacjach z zameldowaniem, o lichwiarzach z głównie romskich dzielnic, gotowych zapewnić "prawidłowe" głosowanie nawet kilkunastoosobowych grup. By temu zapobiec, mer miasta Kjustendił w zachodniej Bułgarii zarządził, że w dzielnicy romskiej nie będzie lokali wyborczych, a Romowie zagłosują w lokalach na terenie całego miasta.

W obawie przed fałszowaniem wyników wyborów opozycja zwróciła się do OBWE i Rady Europy o wysłanie obserwatorów. Jednym z głównych argumentów opozycji jest fakt, że szefem sztabu wyborczego GERB został wicepremier i minister spraw wewnętrznych Cwetan Cwetanow. Zapewnił on, że na okres kampanii bierze urlop i w tym okresie "nawet nie wejdzie do budynku MSW".

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)

man/ dmi/ kar/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)