Frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego w Bułgarii jest znacznie wyższa niż podczas pierwszych eurowyborów w tym kraju w 2007 roku, kiedy kraj ten przystąpił do UE.
Do południa w niedzielę głosowało 26 proc. z ogólnej liczby 6,7 mln uprawnionych osób. Według Centralnej Komisji Wyborczej jest to znacznie więcej niż o tej samej porze przed dwoma laty. Wtedy frekwencja w ciągu całego dnia wyniosła 28 proc.
W regionalnych komisjach wyborczych odnotowuje się sygnały o próbach kupowania głosów. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że za ten proceder zatrzymano trzy osoby. Nie podano jednak na czyją korzyść próbowano kupić głosy.
Według publicznego radia najbardziej drastyczne naruszenia odnotowane są w regionach południowego Błagojewgradu oraz Pazardżiku.
Bułgarskie media od lat masowo naruszają ordynację wyborczą, zakazującą publikowania danych o wynikach głosowania w ciągu dnia. Dane z sondażowe publikowane są jako listy najbardziej popularnych książek, piosenek, przedmiotów antykwarycznych lub temperatury na ulicach, gdzie mieszczą się siedziby oddzielnych partii.
Informacji dostarczają im agencje MBMD, Skala oraz bułgarska filia Gallupa.
W ambasadzie RP w Sofii i w Warnie głosują przebywający w Bułgarii Polacy.
W Sofii na liście zapisane były 74 osoby, do godz. 12 głosowało ich 31. W Warnie głosowały wszystkie 24 zapisane osoby oraz 23 turystów z zaświadczeniami, uprawniającymi do głosowania.
Przedstawiciele bułgarskiej Polonii, liczącej ok. 1800 osób, którzy żyją na prowincji, zazwyczaj nie przyjeżdżają do miast na wybory do PE.
Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ keb/ ap/ woj/
