Życie w Bułgarii jest bardzo utrudnione po ulewach i powodziach na południowym wschodzie oraz śnieżycach na północy kraju. W czterech z 28 obwodów obowiązuje zakaz ruchu na drogach, zamknięte są główne przejścia graniczne i porty czarnomorskie.
"Nie jeźdźcie!" - takim apelem określił sytuację na drogach szef zarządu dróg publicznych Łazar Łazarow. Minister oświaty Sergej Ignatow odwołał do końca tygodnia zajęcia we wszystkich szkołach w kraju.
Z pomocą dla Bułgarii pospieszyła Polska, która obok Włoch i Holandii zareagowała na prośbę o przysłanie worków z piaskiem i specjalnych namiotów dla poszkodowanych przez powódź.
Środa jest w Bułgarii dniem żałoby po ośmiu ofiarach pęknięcia przed dwoma dniami ściany zbiornika retencyjnego we wsi Biser na południowym wschodzie kraju. Łączna liczba ofiar śmiertelnych powodzi i kilkudniowych mrozów przekroczyła już 20.
W ponad 100 miejscowościach, w tym w kilku dużych miastach Bułgarii brakuje prądu. Elektryczności pozbawione są miasta Charmanli i Ljubimec na południu i część Dobricza na północnym wschodzie; w tym ostatnim nie ma też wody. Wodociągi nie działają również w 46-tysięcznym Kyrdżali.
Z dziewięciu przełęczy w górach Stara Płanina, które dzielą kraj na północną i południową część, tylko dwa są otwarte dla mniejszych pojazdów wyposażonych w łańcuchy na koła. W północnej i wschodniej części Bułgarii obowiązuje zakaz ruchu pojazdów o masie powyżej 10 ton.
Kra na Dunaju obejmuje ponad 90 proc. powierzchni wody, a meteorolodzy przewidują już w czwartek całkowite zamarznięcie rzeki, po raz pierwszy od 26 lat.
W wywiadzie telewizyjnym premier Bojko Borysow powiedział, że Bułgaria liczy na pomoc z funduszu solidarnościowego UE. Unijna komisarz ds. pomocy humanitarnej Kristalina Georgiewa, która odwiedziła we wtorek region dotknięty przez powódź, powiedziała, że dla trzymania pomocy z UE straty muszą przekroczyć 0,6 proc. PKB.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ ap/