Bułgarski premier Bojko Borysow określił w poniedziałek operację wojskową w Libii jako "ryzykowne przedsięwzięcie, do udziału, w którym nie dopuściłby bułgarskich lotników". Według niego o wiele efektywniejsza byłaby blokada gospodarcza.
W wywiadzie dla komercyjnej telewizji TV7 premier powiedział, że "operacja nie ma klarownie sformułowanych celów i pozostawia wiele znaków zapytania", m.in. kto nią dowodzi: NATO, Stany Zjednoczone czy Europa. "Gdyby (Muammar) Kadafi pozostał u władzy, to byłoby fiasko operacji" - dodał.
Według Borysowa finansowo-gospodarcza blokada Libii byłaby o wiele efektywniejsza. "Ryzyko dużej liczby cywilnych ofiar zmusza mnie do znacznej ostrożności w poparciu. Mam nadzieję, że ci, którzy podjęli to ryzyko i wysłali swoich ludzi do Libii, wiedzą, co robią" - powiedział Borysow.
Według niego u podłoża decyzji o działaniach w Libii leżą zasoby ropy naftowej w tym kraju.
"W wielu afrykańskich państwach, gdzie zamordowano setki tysięcy osób i nadal trwają rozruchy, nie mówiąc o naruszaniu praw człowieka, operacji nie ma - przypomniał Borysow. - Wielu polityków europejskich ma nieczyste sumienie w sprawie Kadafiego, który do niedawna odwiedzał państwa europejskie i był przyjmowany w nich z zaszczytami. Przykładów jest wiele".
"Źle się dzieje natomiast dla państw takich, jak nasze, gdyż takie wojny prowadzą do niestabilności na giełdach i podnoszą się ceny paliw" - dodał premier.
Borysow powtórzył, że Bułgaria jest gotowa uczestniczyć w realizacji rezolucji 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ, udzielając pomocy humanitarnej i wysyłając fregatę marynarki wojennej, gdyby blokada morska Libii się przedłużyła.
Jednocześnie minister obrony Aniu Angełow wyjaśnił w innym wywiadzie telewizyjnym, że cztery bułgarskie myśliwce MiG-29 i MiG-21 nie mogłyby uczestniczyć w nalotach w Libii, gdyż ich identyfikatory radarowe "swój-obcy" nie są kompatybilne systemami NATO-wskimi.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ kar/