Bułgarscy policjanci wznowili w niedzielę protesty, domagając się polepszenia warunków pracy. Pod oknami gabinetu ministra spraw wewnętrznych zebrało się około 300 policjantów.
Liczba protestujących była znacznie niższa niż spodziewali się organizatorzy. Niską frekwencję na wiecu organizatorzy tłumaczyli naciskami ze strony kierownictwa resortu na szeregowych funkcjonariuszy.
Policjanci, którzy przystąpili do protestów dwa lata temu, twierdzą, że od 2008 roku nic się nie zmieniło i praktycznie żadne z ich żądań nie zostało spełnione. Podkreślają, że chodzi im wyłącznie o polepszenie warunków materialnych. "Nie mamy ani jednego żądania politycznego, a od kierownictwa słyszymy tylko polityczne wypowiedzi" - powiedział wiceszef policyjnego związku zawodowego Ganentin Grozew.
Wyjaśnił, że policjantom chodzi o lepszej jakości uniformy i buty, komputery, a także wystarczającą ilość benzyny do samochodów służbowych. Twierdzą, że pracują na własnych komputerach i nierzadko sami dopłacają do paliwa.
Protestujący podkreślają, że nie domagają się podniesienia płac. Chcą jednak, by regularnie płacono im za nocne dyżury. Przyłączyli się do stanowiska krajowych związków zawodowych, sprzeciwiających się podniesieniu stażu pracy i wieku emerytalnego dla pracujących w trudnych warunkach, m.in. górników, policjantów, żołnierzy, hutników.
W odróżnieniu od poprzednich protestów, w tym na wiosnę br., żaden przedstawiciel MSW nie wyszedł do protestujących. Przed kilkoma dniami minister spraw wewnętrznych Cwetan Cwetanow kilkakrotnie wyrażał stanowisko, że protest ma podłoże polityczne i jest inspirowany przez lewicową opozycję parlamentarną.
Policjanci zapowiedzieli kontynuowanie wieców w kolejne dwie niedziele i rozszerzenie protestów, jeżeli ich żądania nie zostaną spełnione.
Zgodnie z ustawą o MSW, policjanci nie mają prawa do czynnych protestów, dlatego starają się dać wyraz swojemu niezadowoleniu podejmując akcje polegające na wychodzeniu "na papierosa" lub "na kawę".
Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ cyk/ mc/
