Wolen Siderow, lider bułgarskiej nacjonalistycznej partii Ataka i poseł tego ugrupowania wywołał w piątek skandal dyplomatyczny, zarzucając ambasadorowi USA w Sofii Jamesowi Warlickowi, że kierował pod jego adresem pogróżki.
Dyplomata miał grozić Siderowowi "że go zniszczy". Siderow poinformował o tym z trybuny parlamentu, żądając ochrony, gdyż czuje się zagrożony.
Według deputowanego do incydentu doszło w czwartek wieczorem w jednej z sofijskich restauracji. Siderow zobaczył tam ambasadora, z którym, jak twierdzi, bezskutecznie próbuje spotkać się od ponad roku. W imieniu narodu bułgarskiego zażądał od Warlicka, by USA zapłaciły 2 mld dolarów za wykorzystywanie baz wojskowych w Bułgarii.
Według Siderowa "ambasador zareagował bardzo nerwowo" i miał stwierdzić, "że go zniszczy".
W oświadczeniu ambasada USA napisała, że w czwartek Siderow w towarzystwie fotografa w restauracji w Sofii "nawiązał rozmowę z ambasadorem, próbując wywołać ostry spór polityczny". "Takie zachowanie jest niedopuszczalne i nie do przyjęcia. Ambasada USA odmawia spotkań z przedstawicielami partii Ataka. USA nie akceptują idei nienawiści, uprzedzeń i fanatyzmu, reprezentowanych przez Siderowa i partię Ataka".
W wydanym w piątek wieczorem komunikacie bułgarski MSZ przypomniał, że zgodnie z porozumieniem z 2006 roku USA nie płacą Bułgarii za korzystanie z bułgarskich obiektów wojskowych. Pokrywają natomiast wszystkie wydatki związane z utrzymaniem tych obiektów oraz za świadczone usługi, w tym za korzystanie z dróg, lotnisk, portów i częstotliwości radiowych.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)