# dochodzą reakcje partii politycznych i demonstracje #
11.05. Sofia (PAP) - Do wzrostu napięcia doszło w sobotę w Bułgarii, gdy w przeddzień wyborów parlamentarnych prokuratura poinformowała, że wraz z agencją bezpieczeństwa narodowego DANS przejęła 350 tys. kart wyborczych, wydrukowanych powyżej zamówionej przez rząd liczby.
Do akcji w drukarni doszło w nocy z piątku na sobotę. Karty były opakowane i gotowe do transportu. Właściciel drukarni, stołeczny radny z ramienia rządzącej do lutego centroprawicowej partii GERB Jordan Boczew, twierdzi, że chodzi o wybrakowane karty. Według radia publicznego nie chodzi jednak o makulaturę, a o normalne karty.
"W magazynach drukarni znaleziono 350 tys. wydrukowanych i gotowych do wyekspediowania kart wyborczych. Przesłuchano świadków. Karty są zabezpieczone, pod wzmocnioną ochroną. W sprawie toczy się postępowanie wstępne" - stwierdza się w komunikacje prokuratury.
Według krajowych mediów chodzi o próbę sfałszowania wyborów na bardzo wielką skalę. Według ostatnich sondaży w niedzielnym głosowaniu spodziewany jest udział około 3,5 mln obywateli, chodzi więc o ok. 10 proc. głosów.
Mimo że sobota była dniem ciszy wyborczej, główne partie zwołały konferencje prasowe i ustosunkowały się do informacji prokuratury. Prezydent Rosen Plewnelijew oświadczył, że spodziewa się pilnej reakcji Centralnej Komisji Wyborczej i innych instytucji, których zadaniem jest zagwarantowanie demokratycznych wyborów.
Rzecznik CKW Biser Trojanow zapewnił, że nie ma zagrożenia dla uczciwości niedzielnego głosowania, ponieważ dodatkowe karty są zabezpieczone i nie będą używane.
Lider Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BPS), głównej rywalki GERB, Sergiej Staniszew powiedział, że "chodzi o próbę totalnego sfałszowania" wyborów. Karty są wydrukowane wbrew prawu, nie wiadomo, czy nie ma ich więcej - mówił. Według Staniszewa "są dane świadczące, że drukarnia zużyła o 40 proc. więcej papieru, niż wymagało to konkretne zamówienie".
"Ujawniona próba sfałszowania wyborów to zamach stanu" - komentował przewodniczący tureckiego Ruchu na rzecz Praw i Swobód Lutfi Mestan. Były premier i lider partii Demokraci na rzecz Silnej Bułgarii Iwan Kostow zaapelował do Trybunału Konstytucyjnego, by przełożył wybory. Szef nacjonalistycznej partii Ataka Wolen Siderow zwrócił się do prezydenta o zwołanie narady z udziałem liderów głównych sił politycznych, prokuratora generalnego i przewodniczącej CKW dla rozpatrzenia zagrożeń, jakie afera z dodatkowymi kartami do głosowania może mieć dla wyborów.
Szef sztabu wyborczego GERB Cwetan Cwetanow zarzucił oponentom politycznym próbę destabilizacji kraju.
Tymczasem przed centralami GERB w Sofii i kilku innych miast, przed urzędem prezydenta i siedzibą CKW w stolicy zaczęli zbierać się ludzie. Według komercyjnej telewizji BTV z Pernika i Płowdiwu do stolicy nadciągają autobusy wiozące ludzi na demonstrację. "Bojko do więzienia", "Mafia" - to najczęściej wznoszone hasła. Demonstranci domagają się zagwarantowania uczciwych wyborów i grożą, że nie uznają wyniku niedzielnego głosowania.
Wybory będą pilnie obserwowane przez pięć zagranicznych oraz 15 krajowych organizacji pozarządowych. W obawie przed fałszerstwami pięć partii opozycyjnych wobec rządzącego do niedawna GERB-u zwróciło się do austriackiego instytutu badań publicznych i konsultacji SORA o przeprowadzenie równoległego obliczenia głosów.
Według ostatnich sondaży, ogłoszonych w czwartek i piątek, szanse dwóch głównych rywali: GERB-u i lewicy są prawie równe.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ kar/