Były strażnik więzienny Damian Ciołek, oskarżony m.in. o zabójstwo trzech policjantów w sieradzkim więzieniu, częściowo przyznał się w czwartek przed sądem do winy. Grozi mu dożywocie.
"Przyznaję się, że strzelałem, ale nie wiem, dlaczego. Otworzyłem ogień w samochód. Nie wiem, dlaczego otworzyłem ogień, co się ze mną stało, jakaś moc do mnie przyszła" - mówił oskarżony. Nie przyznał się do usiłowania zabójstwa antyterrorystów i negocjatorów, bo - jak twierdzi - nie pamięta tego, że strzelał. Odmówił składania wyjaśnień przed sądem, bo - jak stwierdził - składał je już w prokuraturze.
Zdaniem prokuratury, oskarżony doskonale wiedział co robi i wiedział, że strzelał do policjantów. Celował do osób siedzących w samochodzie, strzelał do nich wielokrotnie i zabijał metodycznie. "Przestał strzelać dopiero, kiedy nie było ruchu w samochodzie, kiedy był pewien, że zabił wszystkich" - mówiła w czwartek przed sieradzkim sądem prokurator Krystyna Patora.
Sieradzka prokuratura oskarżyła 29-letniego obecnie Damiana Ciołka o zabójstwo trzech policjantów i usiłowanie zabójstwa aresztanta. B. strażnik jest także oskarżony o usiłowanie zabójstwa policyjnych antyterrorystów i negocjatorów, ponieważ strzelał do nich w trakcie akcji ratunkowej w sieradzkim więzieniu. Prokuratura zarzuciła mężczyźnie, że działał ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Strzelał do policjantów bez żadnego racjonalnego powodu.
Biegli psychiatrzy orzekli, że Ciołek jest zdrowy psychicznie. Stwierdzili u niego "zaburzenia adaptacyjne związane z problemami rodzinnymi". Według prokuratury, to właśnie problemy rodzinne były podłożem działań podejrzanego. (PAP)
szu/ bno/ mag/