Blisko połowa pielęgniarek nie przyszła w piątek do pracy w chełmskim szpitalu. Drugi dzień trwa tam strajk personelu na tle płacowym.
Jak poinformował dyrektor chełmskiego szpitala Andrzej Santor, na dziennej zmianie powinno być 130 pielęgniarek, tymczasem do pracy przyszło 73. Pozostałe wzięły zwolnienia lekarskie bądź urlopy na żądanie. Nie pracuje też część personelu pomocniczego, m.in. kuchni i pralni. Pracują lekarze.
Funkcjonowanie szpitala zostało ograniczone. Do domów wypisani zostali pacjenci, których stan zdrowia pozwalał na to. "W szpitalu jest obecnie około 60 proc. pacjentów. Ograniczyliśmy przyjęcia, w niektórych przypadkach, gdy to możliwe, pogotowie zawozi chorych nie do nas, a do innych placówek" - powiedział Santor.
Pracownicy chełmskiego szpitala domagają się podwyżek w proporcji porównywalnej do wzrostu płac lekarzy, których pensje wzrosły średnio o około 1 tysiąc zł. Pielęgniarki chciałyby, aby ich zarobki wzrosły średnio o 600 zł.
Santor twierdzi, że szpitala nie stać na tak wysokie podwyżki. Lecznica w zeszłym roku nie wykonała kontraktu, ma około 40 mln zł długu.
Trwają rozmowy dyrekcji szpitala z komitetem protestacyjnym. (PAP)
kop/ pz/ jra/
