Druga tura bezprecedensowego w Ameryce Łacińskiej głosowania, w którym o prezydenturę Chile ubiegają się dwie kobiety - socjalistka Michelle Bachelet i konserwatystka Evelyn Matthei - przebiega przy niskiej frekwencji wyborczej. Faworytką jest Bachelet.
W pierwszej turze 62-letnia lekarka oraz była minister zdrowia i następnie obrony, która sprawowała urząd prezydenta Chile w latach 2006-2010, uzyskała 47 proc. głosów jako kandydatka opozycyjnej koalicji Nowa Większość, podczas gdy jej rywalka, kandydująca z poparciem obecnego prezydenta Sebastiana Pinery - 25 proc.
Bachelet ubiega się o najwyższe stanowisko w państwie z programem znacznie głębszych reform, niż za pierwszym razem. Zamierza zmienić zredagowaną i przyjętą za czasów dyktatury gen. Augusto Pinocheta konstytucję, w której - jak mówi - "pobrzmiewa szczęk broni", i podnieść podatki od przedsiębiorstw z 20 do 25 proc., aby uzyskać 8,2 miliarda dolarów na unowocześnienie systemu edukacji publicznej.
Eksperci przewidują, że frekwencja w niedzielnym głosowaniu będzie niższa aniżeli w I turze 17 listopada, kiedy ponad 50 proc. spośród 13 milionów wyborców nie głosowało.
Chilijczycy po raz pierwszy w tych wyborach prezydenckich korzystają z możliwości nieuczestniczenia w głosowaniu, ponieważ od 2012 roku przestało ono być obowiązkowe - wyborcy nie są już obowiązani do rejestrowania się przed wyborami i brania w nich udziału.
Wielki niegdyś zwolennik tej zmiany, b. prezydent socjalista Ricardo Lagos (2000-2006) przyznał ostatnio, że zmienił zdanie i opowiada się za powrotem do obowiązkowego głosowania.
Jeśli Michelle Bachelet zdoła wygrać wybory, będzie drugim szefem państwa w najnowszej historii Chile, który uzyska prezydenturę po raz drugi. Pierwszym był wielki reformator Arturo Alessandri Palma, który sprawował ten urząd w latach 1920-1924 i 1932-1938. (PAP)
ik/ mc/
15298387 15298941 15298978
