Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Cichocki: 14 sierpnia nie było mowy, że doszło do przestępstwa

0
Podziel się:

#
w pierwszym zdaniu trzeciego akapitu zamiast "14 stycznia" powinno być "14 sierpnia"
#

# w pierwszym zdaniu trzeciego akapitu zamiast "14 stycznia" powinno być "14 sierpnia" #

20.01. Warszawa (PAP) - Sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki zeznał w środę przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową, że podczas spotkania z premierem Donaldem Tuskiem 14 sierpnia 2009 r. ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński nie mówił, że w trakcie prac nad nowelą ustawy hazardowej doszło do przestępstwa.

Cichocki zapewnił też, że on sam nie był źródeł przecieku, który ostrzegł biznesmena z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka o działaniach CBA dot. przebiegu prac nad zmianami w ustawie hazardowej. Zaznaczył też, że nie wie, czy doszło do przecieku, polegającego na tym, że ktoś świadomie powiedział Sobiesiakowi o działaniach CBA, czy też Sobiesiak domyślił się tego sam, na podstawie sygnałów z różnych źródeł.

Tymczasem we wtorek Kamiński zeznał, że podczas spotkania z premierem 14 sierpnia powiedział szefowi rządu, że ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki i ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski uczestniczyli w nielegalnych działaniach lobbingowych w pracach nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej. Dodał, że pytany przez premiera, jak ocenia pod kątem prawno-karnym zachowania polityków w tej sprawie, wówczas użył słów: "Kodeks karny będzie miał zastosowanie". Kamiński nie wykluczył też, że to premier lub właśnie Cichocki mogli powiedzieć Drzewieckiemu o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej i to mógł być początek przecieku; następnie - według zeznań Kamińskiego - Drzewiecki mógł przekazać tę informację swojemu współpracownikowi Marcinowi Rosołowi, a ten - córce Sobiesiaka, Magdalenie (na spotkaniu 24 sierpnia 2009 roku).

Cichocki zeznał w środę, że spotkanie premiera i Kamińskiego - w którym również uczestniczył - odbyło się w gabinecie szefa rządu, "w warunkach bezpiecznych". Jak dodał, spotkanie było wywołane materiałem przesłanym przez ówczesnego szefa CBA 12 sierpnia z prośbą o spotkanie. Sekretarz Kolegium zaznaczył, że premier po pierwsze chciał ustalić, "czy doszło do popełnienia przestępstwa, czy z materiałów wynika, że doszło do popełnienia przestępstwa".

"Kamiński jednoznacznie mówił, że materiały i dowody, które zostały zgromadzone do tej pory i są przedstawione w materiale, nie dają podstaw na stwierdzenia, że doszło do popełnienia przestępstwa; opisane wydarzenia są naganne pod względem polityczno-etycznym i będą podlegały dalszym analizom i może być tutaj zastosowany Kodeks karny" - relacjonował Cichocki. Jak dodał, gdyby minister rządu lub inny ważny polityk popełnił przestępstwo, "wymagałoby to podjęcia niezwłocznych kroków". Był też dopytywany, czy Kamiński w trakcie spotkania 14 sierpnia stwierdził wyraźnie, że w świetle zebranego materiału nielegalny charakter działań Zbigniewa Chlebowskiego oraz Mirosława Drzewieckiego jest oczywisty. "Takie stwierdzenie nie padło" - odpowiedział Cichocki.

"W czasie spotkania 14 sierpnia Mariusz Kamiński na wyraźne pytanie premiera, czy są tutaj dowody na popełnienie przestępstwa stwierdził, że nie ma" - podkreślił Cichocki.

Zdaniem Cichockiego z rozmowy premiera i szefa CBA wynikało, że operacja "Black Jack" (dotycząca kontaktów Sobiesiaka z Chlebowskim i Drzewieckim) na tym etapie była zakończona. "Nie było też ze strony Mariusza Kamińskiego jednoznacznego stwierdzenia: +zamknąłem operację+. Było dosyć wyraźne wskazanie, że Biuro wykonało swoją pracę, a teraz jest praca do wykonania po stronie premiera" - dodał.

"Mariusz Kamiński podkreśla, że najważniejszą rzeczą - i taki jest cel napisania analizy 12 sierpnia i wizyty u premiera - jest danie premierowi możliwości, żeby mógł przystąpić do działań na swoim poziomie, zadbać o kształt ustawy (nowelizacji ustawy hazardowej), żeby był korzystny dla Skarbu Państwa, nie dopuścić do niekorzystnych zmian i wyjaśnić różnego rodzaju wątpliwości, także wątpliwe działanie poszczególnych osób, w tym wypadku polityków Platformy" - relacjonował przebieg spotkania Cichocki.

Jak mówił, najbardziej zdumiewało go, że analiza z 12 sierpnia, która poprzedzała spotkanie Kamińskiego z premierem, nie kończyła się żadnymi rekomendacjami. "Premier musiał właściwie dopytać szefa CBA, po co ten materiał został sporządzony i jakie są jego rekomendacje" - relacjonował Cichocki.

Dodał, że Kamińskiemu najbardziej zależało na tym, żeby nie zostało ujawnione zainteresowanie CBA Sobiesiakiem. Kamiński miał tłumaczyć, że biznesmen jest związany z innymi operacjami prowadzonymi przez Biuro i właśnie z tego względu ważne było, by nie dowiedział się o zainteresowaniu służby jego osobą.

Cichocki powiedział, że dla niego kluczowym momentem w rozmowie było zwrócenie przez premiera uwagi na to, że jeśli zacznie się interesować teraz projektem nowelizacji ustawy hazardowej, to zwróci uwagę osób, które były zaangażowane w lobbing na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. "Oni będą zaskoczeni moją aktywnością, moim zainteresowaniem i mogę w ten sposób wpłynąć na to, że zaczną podejrzewać, że coś się wokół tego dzieje; może to wpłynąć na zwiększenie ich czujności" - przytaczał sens słów premiera Cichocki.

Cichocki zeznał, że nie przypomina sobie, by na spotkaniu 14 sierpnia 2009 r. pojawiła się kwestia próby umieszczenia przez Ryszarda Sobiesiaka swojej córki w zarządzie Totalizatora Sportowego "tak precyzyjnie", jak to we wtorek opisywał Kamiński. "Byłem zaskoczony opowieściami na ten temat ministra Mariusza Kamińskiego, ponieważ po pierwsze nic na ten temat nie było w materiale, który przyszedł 12 sierpnia, po drugie nie przypominam sobie w ogóle, żebyśmy na ten temat rozmawiali" - powiedział Cichocki. Przyznał jednocześnie, że nazwisko Ryszarda Sobiesiaka padło w trakcie spotkania.

We wtorek Kamiński zeznał, że gdy premier powiedział mu, że jest zwolennikiem zwiększenia monopolu państwa na rynku hazardowym i zwiększenia roli Totalizatora Sportowego, wtedy on poinformował, że trwają "intensywne zabiegi Mirosława Drzewieckiego, jego asystenta Marcina Rosoła, żeby do władz Totalizatora wprowadzić córkę pana Sobiesiaka, Magdalenę". Kamiński relacjonował, że Tusk poprosił go wówczas o przygotowanie w najbliższym czasie informacji na temat sytuacji w Totalizatorze.

Według Cichockiego premier dopytywał szefa CBA o trzy osoby: Mirosława Drzewieckiego, Zbigniewa Chlebowskiego i ówczesnego wicepremiera Grzegorza Schetynę. "Premier pytał, czy w podobny sposób minister Kamiński ocenia rolę premiera Schetyny jak dwóch poprzednich polityków. Mariusz Kamiński podkreślał, że ocenia w inny sposób, że właściwie w zebranych dokumentach nie ma żadnego potwierdzenia wskazującego na kontakty telefoniczne premiera Schetyny z lobbystami hazardowymi" - powiedział Cichocki.

Cichocki zwrócił też uwagę, że podczas spotkania 14 sierpnia intencją Kamińskiego było poinformowanie o zagrożeniu skreślenia z projektu noweli ustawy hazardowej zapisów o dopłatach do gier, przez co doszłoby do uszczuplenia wpływów do budżetu państwa. Jak stwierdził, ówczesny szef CBA podkreślał, że "są podejmowane działania w kierunku tego, aby dopłaty zniknęły, a to przyniesie uszczerbek dla interesu ekonomicznego państwa".

Dopytywany przez Jarosława Urbaniaka (PO), czy ktoś sprawdzał informacje dotyczące zapisu o dopłatach, Cichocki powiedział, że "taki cel miało spotkanie premiera z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i jego zastępcą Jackiem Kapicą" (do którego doszło 26 sierpnia).

"Premier zapewnił ministra Kamińskiego, że obejmie osobistym nadzorem prace nad tą ustawą i prosił o przekazywanie informacji, które mogą mieć znaczenie dla pracy nad tą ustawą, na temat rynku hazardowego, innych zagrożeń, które mogą się pojawić" - powiedział Cichocki. Pytany przez Franciszka Stefaniuka (PSL), dlaczego premier nie polecił podległym sobie służbom zweryfikowania informacji, które otrzymał od Kamińskiego, Cichocki odpowiedział, że on nie zna żadnej sytuacji, w której premier otrzymując informacje od jednej służby, która prowadzi daną sprawę, sprawdza jej rzetelność, prosząc inne służby o weryfikację przekazanych materiałów.

"Co więcej, na koniec spotkania premier zadeklarował, że przyjmuje sugestie pana ministra Kamińskiego. Sam obejmuje nadzór nad pracami legislacyjnymi i będzie wyjaśniał te wątpliwości" - zaznaczył Cichocki. Dodał, że w związku z tym można powiedzieć, że to właśnie premier wziął na siebie ciężar wyjaśniania i weryfikacji tych informacji.

Cichocki był także pytany, czy według jego wiedzy nastąpił przeciek o operacji CBA wobec Sobiesiaka. Zaznaczył, że zgodnie z materiałami przekazanymi Tuskowi we wrześniu 2009 r. przez Kamińskiego, do przecieku doszło. Jak dodał, "z materiałów, które przekazało CBA we wrześniu wynika, że Sobiesiak posiadł wiedzę o tym, że jest w zainteresowaniu służby specjalnej, prawdopodobnie CBA".

Mariusz Kamiński mówił we wtorek przed komisją śledczą, że 11 września wysłał do premiera pismo, w którym informował szefa rządu o tym, że nastąpił przeciek o akcji CBA. Dzień wcześniej Kamiński poinformował Cichockiego o tym piśmie.

Bartosz Arłukowicz (Lewica) dopytywał Cichockiego, czy według jego wiedzy jako szefa Kolegium ds. Służb Specjalnych nastąpił przeciek o akcji "Black Jack" do Sobiesiaka. "Nie posiadam dzisiaj wiedzy jednoznacznie wskazującej na przekazanie tej informacji w formie przecieku przez kogoś panu Sobiesiakowi" - odparł Cichocki. Dodał, że nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy Sobiesiak "posiadł tę wiedzę w wyniku przecieku - czyli świadomego przekazania mu tej informacji przez kogoś - czy posiadł ją na zasadzie swojej inteligencji i sygnałów, które odebrał od różnych ludzi".

Na pytanie Bartosza Arłukowicza (Lewica), czy był źródłem przecieku informacji o operacji CBA, Cichocki odparł: "nie byłem".

Cichocki zeznał, że nikt z prokuratorów, pracowników jakiejkolwiek prokuratury ani też Prokurator Generalny nie informował go o zgłaszanych wnioskach o założenie podsłuchów Sobiesiakowi lub osobom wymieniany w materiale CBA. Dodał, że nie ma wiedzy, by takie informacje przekazywano premierowi. Zaznaczył, że przed 12 sierpnia 2009 r. nie wiedział, że wokół ustawy hazardowej dzieją się niepokojące rzeczy. Jak mówił, nie ma też wiedzy, by premier o takich niepokojących zjawiskach coś przed tą datą wiedział.

Cichocki zeznał ponadto, że między 12 a 24 sierpnia 2009 r. nie rozmawiał z Chlebowskim ani z inną osobą o Chlebowskim oraz że nie przekazywał nikomu żadnych informacji o nim. Podobnie było - mówił Cichocki - jeśli chodzi o: Drzewieckiego, Schetynę, Nowaka, Rosoła, a także biznesmenów z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska oraz córkę Sobiesiaka Magdalenę.

Poinformował też, że po 12 sierpnia poza nim i premierem z materiałem CBA zapoznawały się w kancelarii tajnej KPRM dwie osoby - dyrektorzy Kolegium ds. Służb Specjanych". "Wydaje mi się, że to było we wrześniu. Na moją prośbę, żeby przeprowadzili analizę tego materiału ze względu na to, że nie otrzymywaliśmy od ministra Kamińskiego zapowiedzianej przez niego jakiekolwiek dalszej analizy prawno-karnej" - powiedział Cichocki. Dodał, że dyrektorzy ocenili, że materiał CBA jest "na tyle niejednoznaczny, że ta służba, która zebrała materiał, ma obowiązek jednoznacznie doprecyzować, czy rzeczywiście nie dostrzega tutaj żadnych kwestii mogących być poźniej podstawą do postawienia zarzutów, czy dostrzega". W tej sytuacji - zeznał - przygotowano pismo, w którym premier zwraca się do Kamińskiego o doprecyzowanie i pismo to zostało skierowane do Kamińskiego 11 września.

Pytany czy po spotkaniu 14 sierpnia u premiera materiał CBA wrócił do kancelarii tajnej KPRM odpowiedział, że "bardzo możliwe", że tak się nie stało i że mógł on zostać złożony w szafie pancernej w jego gabinecie. Zaznaczył, że jest to zgodne z procedurą.

Śledczy chcieli też dowiedzieć się, dlaczego w kalendarium dotyczącym afery hazardowej, przygotowanym przez Cichockiego, które zostało opublikowane 2 października, nie ma informacji, że 19 sierpnia w spotkaniu z premierem oprócz Drzewieckiego brał udział także Schetyna. Cichocki zeznał, że o spotkaniu szefa rządu z Drzewieckim 19 sierpnia 2009 r. dowiedział się od premiera. Dodał, że w momencie przygotowywania kalendarium nie wiedział, że brał w nim też udział Grzegorz Schetyna.

Zaznaczył, że sam nie brał w nim udziału. Pytany z kim ustalił jego skład, powiedział, że jedyną osobą, która poinformowała go o spotkaniu z Drzewieckim, był premier. Zeznał, że kalendarium stworzył na prośbę szefa rządu i po rozmowie z nim. "Spróbowaliśmy naszkicować dynamikę wydarzeń od 14 sierpnia, od pierwszego spotkania z szefem CBA" - powiedział Cichocki. "Premier wspomniał o kilku spotkaniach, które odbył w tym czasie i prosił, żebym uszczegółowił, kiedy się odbyły i te daty umieścił w kalendarium" - dodał.

Sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych powiedział też, że pytał rzecznika rządu Pawła Grasia i szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego kiedy to spotkanie miało miejsce. "Nie ustalałem składu. Bazowałem na wiedzy jaką podał mi premier, że odbył kilka spotkań po spotkaniu z Mariuszem Kamińskim" - zastrzegł.

Pytany, czy Graś i Arabski zataili przed nim fakt, że 19 sierpnia premier spotkał się również ze Schetyną, Cichocki powiedział, że nie. "Ale też nie powiedzieli, że był" - dopytywała Beata Kempa (PiS). "Bo ja ich o to nie pytałem" - odpowiedział Cichocki. Jak zaznaczył, pytał ich tylko, kiedy było spotkanie premiera z Drzewieckim, Chlebowskim oraz kiedy były spotkania szefa rządu z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i jego zastępcą Jackiem Kapicą.

Dopytywany, czy Schetyna później próbował prostować informacje zawarte w kalendarium, powiedział, że nie. Cichocki dodał, że w jego ocenie byłoby to bezzasadne, bo dokument ten obrazował stan jego wiedzy na dzień 2 października. "Gdybym je uzupełniał, weryfikował, zmieniał, to już nie byłoby kalendarium z 2 października, tylko dokument dynamiczny, tak się nie tworzy tego rodzaju materiałów" - stwierdził Cichocki.

Zastrzegł też, że kalendarium to "nie miało na celu precyzyjnego opisania tego spotkania". "Dokument miał zupełnie inny cel. Napisałem go w dobrej wierze, bazując na wiedzy, jaką posiadałem 2 października" - podkreślił Cichocki. Jak mówił, "to powziął wiedzę, że był tam (na spotkaniu - PAP) również wicepremier Grzegorz Schetyna, nie upoważniało go do uzupełniania tego dokumentu o cokolwiek". Zaznaczył też, że kalendarium przygotowywał pod presją czasu, bo premier wydał mu takie polecenie 1 października - dzień przed publikacją dokumentu.

Cichocki powiedział też, że na spotkaniu 19 sierpnia w Kancelarii Premiera nie było asystenta ministra sportu Marcina Rosoła.

Cichocki zeznał też, że premier - przed spotkaniem z Kamińskim 16 września - znał treść pisma o przecieku, przesłanego przez Kamińskiego 11 września. Arłukowicz spytał, czy na spotkaniu 16 września padło zdanie, że premier nie zapoznał się z pismem z 11 września i nie będzie o nim rozmawiał. "Nie, nie przypominam sobie w ogóle takiego zdania" - powiedział Cichocki.

Kamiński mówił przed komisją we wtorek, że 16 września podczas spotkania z premierem Tuskiem po posiedzeniu Kolegium ds. Służb Specjalnych szef rządu miał mu powiedzieć, że nie czytał pisma wysłanego mu przez szefa CBA 11 września. Zdaniem Kamińskiego, premier nie powiedział mu prawdy. "Mija pięć dni i premier w rozmowie ze mną twierdzi, że nie czytał tak ważnego pisma. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, a gdyby jednak uznać, że premier nie czytał tego pisma, to jestem zszokowany takim lekceważącym podejściem do sprawy" - powiedział Kamiński.

Arłukowicz spytał w środę Cichockiego, kiedy premier zapoznał się z notatką Kamińskiego. "W pełni 16 września" - odparł minister. Śledczy dopytywał, czy przed spotkaniem z Kamińskim, czy dopiero po nim. "Przed spotkaniem z ministrem Kamińskim i przed Kolegium ds. Służb Specjalnych mieliśmy dłuższy czas spędzony w tzw. warunkach bezpiecznych, bez telefonów i bez innych osób, kiedy ja zarówno miałem przygotować pana premiera do poprowadzenia Kolegium ds. Służb Specjalnych, jak również zapoznać z tym materiałem" - mówił Cichocki.

"Czy na spotkaniu z ministrem Kamińskim 16 września pan premier był już zaznajomiony z materiałem CBA z dnia 11 września?" - pytał Arłukowicz. "Tak jest" - odparł Cichocki.

Pytany, czy premier rozmawiał z Kamińskim na temat tego dokumentu na spotkaniu 16 września, odparł, że nie. "Do rozmowy na ten temat już nie doszło ze względu na takie a nie inne wydarzenia w czasie tego spotkania" - powiedział Cichocki. "Była to sytuacja, w której podwładny, czyli Kamiński, oskarżył rząd, premiera i innych członków rządu, prokuraturę, o naciski na prokuraturę i uznał, że jednoznacznie właściwie, odpowiedzią premiera na przyniesione przez niego miesiąc wcześniej informacje, jest sformułowanie mu zarzutów przez prokuraturę" - powiedział Cichocki.

Dodał, że premier zapytał Kamińskiego, czy to oznacza, że on uważa, iż odpowiedzią rządu na informacje, które przekazał miesiąc wcześniej, jest presja na prokuraturę, by mu postawić zarzuty. Cichocki relacjonował, że Kamiński to potwierdził. Następnie - jak mówił Cichocki - Tusk powiedział, że w tej sytuacji musi się zastanowić co dalej robić, ale na pewno musi wyjaśnić niewiarygodne dla niego oskarżenie. "Trudno było dalej o czymkolwiek rozmawiać" - dodał Cichocki.

Podkreślił, że starał się dosyć precyzyjnie opisać tę sytuację w swojej notatce z tego spotkania. Jak mówił, nigdy ze spotkań premiera z szefami służb, w których brał udział, nie sporządzał notatek. "Natomiast po tym spotkaniu, jak już wyszedł minister Kamiński, powiedziałem panu premierowi: +Panie premierze, ja uważam, że moim obowiązkiem jest sporządzenie z tego spotkania notatki niejawnej, ponieważ ja właściwie byłem świadkiem w tym momencie, a pan premier przedmiotem oskarżenia+" - mówił. Jak tłumaczył, szef służby sformułował wobec premiera i rządu oskarżenia, że dopuścił się "bezprawnych praktyk wywierania nacisku na prokuraturę". Dodał, że premier przychylił się do jego oceny i poprosił o sporządzenie takiej notatki.

Cichocki dodał, że po otrzymaniu od Kamińskiego informacji o przecieku, poinformował premiera, że szef CBA powinien zgłosić w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Powiedział też Donaldowi Tuskowi, że jeśli Kamiński tego nie zrobi, będzie to musiała zrobić kancelaria premiera. Zaznaczył, że 18 września dotarła do niego informacja, że CBA zgłosiło doniesienie do prokuratury w tej sprawie i w "naturalny sposób" ani on, ani premier nie podjęli żadnych działań, by złożyć kolejne zawiadomienie. Dodał przy tym, że do prokuratora generalnego zostały przesłane wszystkie informacje pozostające w dyspozycji premiera na temat tej sprawy.

Cichocki przyznał, że o przecieku Kamiński wspomniał mu 10 września przy okazji posiedzenia komisji ds. służb specjalnych. "Spotkaliśmy się tam w korytarzu i to była bardzo krótka wymiana zdań" - powiedział. Kamiński - jak relacjonował - podczas rozmowy zaznaczył, że materiał w tej sprawie zamierza przekazać premierowi. Sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych przyznał, że informacje zawarte w piśmie od Kamińskiego uznał za ważne, ale nie na tyle pilne, by w weekend wykorzystać "jakikolwiek niejawny kanał dotarcia do premiera".

Zbigniew Wassermann (PiS) pytał, czy pismo Kamińskiego z 11 września było zawiadomieniem o przestępstwie. "Nie" - odparł Cichocki. "Czy przeciek jest przestępstwem?" - dopytywał śledczy. "Tak" - przyznał Cichocki. Dodał jednak, że w ocenach i rekomendacjach, jakie zawarł Kamiński, nie było wskazania na zawiadomienie o przestępstwie.

Sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych zeznał też, że na początku października 2009 r. w kancelarii premiera uczestniczył w spotkaniu Prokuratora Krajowego Edwarda Zalewskiego z premierem. Jak dodał, w czasie spotkania Zalewski przekazał szefowi rządu informację na temat charakteru zarzutów, jakie ówczesnemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu postawiła rzeszowska prokuratura (chodzi o przekroczenie uprawnień w trakcie działań CBA w tzw. aferze gruntowej). Do tego spotkania doszło po 6 października (tego dnia prokuratura postawiła Kamińskiemu zarzuty), ale Cichocki nie był w stanie określić dokładnie daty.

Wcześniej - jak wynika z kalendarium prac nad ustawą hazardową, przygotowanego przez Cichockiego - 14 września do kancelarii premiera dotarło pismo Prokuratora Okręgowego z Rzeszowa, z informacją, że 9 września prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu Kamińskiemu zarzutów popełnienia przestępstwa. Cichocki zeznał, że 14 lub 15 września 2009 r. sam zadzwonił do Zalewskiego z pytaniem, czy jest możliwe, by premier uzyskał informację, jakiego charakteru to są zarzuty, ale Zalewski odpowiedział, że będzie to możliwe po tym, jak zarzuty usłyszy Kamiński.

Beata Kempa (PiS) dociekała, czy Cichocki miał prawo umieszczać w kalendarium zdanie informujące, że "CBA zależy na zabezpieczeniu innej operacji prowadzonej przez Biuro wobec opisanych biznesmenów w jednym z miast Polski". Zdaniem posłanki PiS zdanie to, mogło ujawnić operacje (poza operacją "Black Jack"), jakie CBA prowadziło m.in. wobec biznesmenów branży hazardowej.

Cichocki przekonywał, że miał prawo zamieścić takie stwierdzenie w kalendarium, bo nie naruszało ono ustawy o ochronie informacji niejawnych. "To zdanie nie ma żadnego znaczenia dla konkretnych działań operacyjnych CBA" - podkreślił. "Nie ujawniłem żadnego materiału objętego klauzulą niejawną i żadnej informacji, która miała istotne znaczenie dla działań operacyjnych CBA" - podkreślał Cichocki.

Kempa przypominała, że 1 października w "Rzeczpospolitej" ukazały się fragmenty stenogramów z rozmów bohaterów afery hazardowej, a informacja, którą Cichocki zamieścił dzień później na stronach internetowych Kancelarii Premiera, była dopełnieniem, z którego odpowiednie osoby mogły wyciągnąć wnioski.(PAP)

ura/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)