Przebieg półrocznego przewodnictwa Portugalii w Unii Europejskiej był nadspodziewanie spokojny - uważa ekspert Centrum Europejskiego Natolin Marek A. Cichocki. Jego zdaniem, z tego okresu zapamiętane zostanie przede wszystkim przyjęcie Traktatu Reformującego UE.
Portugalskie przewodnictwo w UE kończy się 31 grudnia. Od 1 stycznia pracom Wspólnoty będzie przewodniczyła Słowenia - jako pierwsze z nowych państw UE w tej roli.
"Mam wrażenie, że prezydencja portugalska przebiegła nadspodziewanie spokojnie" - powiedział PAP Cichocki. Jego zdaniem, Portugalczycy mogą uznać swoje przewodnictwo za sukces, bo "udało się dokończyć proces negocjowania nowego traktatu, który potem został podpisany w Lizbonie".
"To, co zostanie zapamiętane z tej prezydencji, to Traktat Lizboński" - podkreślił.
Przypomniał, że jeszcze w czerwcu - tuż przed przejęciem przewodnictwa w UE - obawy wyrażali sami Portugalczycy. Mieli wątpliwości, czy uda się bez większych problemów zrealizować mandat na Konferencję Międzyrządową, która miała przygotować ostateczny tekst Traktatu Reformującego.
"Okazało się, że prace nad nową wersją traktatu przebiegły bardzo gładko" - zauważył ekspert. Dodał, że jest to przede wszystkim zasługa ściśle określonego mandatu na Konferencję. "Portugalczycy mieli to szczęście, że przyszło im zakończyć tylko pewien proces, który został zaplanowanym wcześniej" - ocenił Cichocki.
Poprzedzającym przewodnictwo Portugalii Niemcom udało się bowiem doprowadzić do tego, że "27" przyjęła precyzyjny mandat na Konferencję Międzyrządową, której efektem był tekst nowego, unijnego traktatu podpisanego w grudniu w Lizbonie.
Zdaniem Cichockiego, podczas sprawowania przewodnictwa w Unii przez Portugalię udało się ponadto uniknąć wpadek i potknięć.(PAP)
agt/ bba/ mok/ woj/
