Władze Bahrajnu oraz ich sojusznicy, którzy wysłali tam oddziały, by pomóc w stłumieniu antyrządowych demonstracji, idą niewłaściwą drogą - powiedziała w środę w Kairze amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton, nazywając sytuację w Bahrajnie niepokojącą.
"Uważamy, że to, co dzieje się w Bahrajnie, jest niepokojące" - mówiła Clinton w wywiadzie udzielonym amerykańskiej stacji CBS. Dodała, że odpowiedź zbrojna nie jest odpowiedzią na "aspiracje i żądania demonstrujących".
"Powiedzieliśmy to wyraźnie naszym partnerom z Zatoki, będącym częścią Rady Współpracy Zatoki Perskiej (GCC), której czterej członkowie wysłali oddziały, by wspierać rząd Bahrajnu. Idą niewłaściwą drogą" - zaznaczyła amerykańska sekretarz stanu.
Dotychczas informowano jednak tylko o dwóch, a nie czterech państwach, które wysłały swoje siły do Bahrajnu. W poniedziałek władze w Rijadzie i Abu Zabi podały, że do Bahrajnu przybyło ponad tysiąc saudyjskich żołnierzy należących do GCC oraz ok. 500 policjantów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Również w środę Departament Stanu USA potępił na Twitterze użycie "nadmiernej siły i przemocy" wobec protestujących oraz ogłosił, że tymi obawami bezpośrednio podzielił się z władzami Bahrajnu. "Wciąż uważamy, że rozwiązaniem są wiarygodne reformy polityczne, a nie represje sił bezpieczeństwa, które grożą zaostrzeniem sytuacji" - podał Departament w kolejnych wiadomościach na portalu społecznościowym.
"Wbrew pogłoskom, publicznie i prywatnie jasno informowaliśmy, że Stany Zjednoczone wspierają pokojowy proces polityczny, który będzie spełniał oczekiwania wszystkich Bahrajńczyków" - dodano.
USA apelowały już wcześniej do władz tego państwa o opanowanie oraz wysłały do Bahrajnu zastępcę amerykańskiego sekretarza stanu Jeffa Feltmana, by zachęcił do rozmów mających na celu rozwiązanie kryzysu.
W środę policja i wojsko przejęły kontrolę nad Placem Perłowym w Manamie, zajmowanym dotychczas przez tysiące antyrządowych manifestantów. Zginęło co najmniej trzech demonstrujących oraz trzech policjantów, a setki ludzi zostało rannych. Władze wprowadziły godzinę policyjną od godziny 16 do 4 rano w dużej części Manamy i zakazały wszelkich zgromadzeń publicznych i demonstracji w całym kraju.
Antyrządowe protesty w Bahrajnie rozpoczęły się 14 lutego. Opozycja domaga się przekształcenia kraju w rzeczywistą monarchię konstytucyjną, zapewniającą obywatelom większy wpływ na rządzenie. Opozycja chce też, by rodzina królewska zrezygnowała z uprawnień do stanowienia prawa i obsadzania wszelkich stanowisk politycznych, a także zajęła się kwestią dyskryminowania szyitów, stanowiących ok. 70 proc. ludności, przez rządzącą mniejszość sunnicką.
Maleńki Bahrajn ma strategiczne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, gdyż stacjonuje tam V Flota USA odpowiedzialna za bezpieczeństwo w newralgicznym rejonie Zatoki Perskiej.(PAP)
jhp/ mc/
8565547 565583 8565720 arch.