Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

CMWP SDP oburzone "brakiem solidarności dziennikarskiej" m.in. wobec Gmyza

0
Podziel się:

#
Dochodzą informacje m.in. o liście otwartym części dziennikarzy Presspubliki oraz o oświadczeniu
SWS
#

# Dochodzą informacje m.in. o liście otwartym części dziennikarzy Presspubliki oraz o oświadczeniu SWS #

06.11. Warszawa (PAP) - Oburzenie "brakiem solidarności dziennikarskiej" m.in. wobec autora materiału "Trotyl we wraku tupolewa" Cezarego Gmyza, który ma zostać zwolniony z redakcji "Rzeczpospolitej", wyraziło we wtorek Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.

"Dziwi nas, że ze strony dużej części środowiska dziennikarskiego niepodnoszone są wątpliwości co do faktu, iż oficjalne i bardzo enigmatyczne oświadczenie prokuratury doprowadziło do zwolnienia zarówno redaktora naczelnego, jak i części redakcji" - napisano w przesłanym we wtorek PAP oświadczeniu Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, podpisanym przez jego dyrektora Wiktora Świetlika.

Zdaniem Świetlika fakt, że "duża część kolegów i koleżanek dziennikarzy wydała medialny wyrok na Cezarego Gmyza bez weryfikacji faktów, a zarazem w sytuacji, w której bardzo poważne nieścisłości (także przy opisywaniu katastrofy smoleńskiej) zdarzały się i ich redakcjom, jest ponurym obrazem złej kondycji i stopnia upolitycznienia polskiego dziennikarstwa".

Oświadczenie w tej sprawie wydał także Zarząd Główny SDP. "Zwolnienie redaktora naczelnego +Rzeczpospolitej+, jego zastępcy, szefa działu krajowego oraz czołowego dziennikarza śledczego uznajemy ze względu na konsekwencje tego kroku za naruszenie kruchej równowagi na rynku dzienników ogólnopolskich" - czytamy w oświadczeniu SDP, przekazanym PAP.

W ocenie SDP niezależność redakcji "Rz" została "skrajnie zagrożona", a wizerunek i marka tego tytułu "najbardziej ucierpiały na naciskach, jakimi jej dziennikarze zostali poddani przez właściciela".

Zarząd SDP podkreśla, że reporter, który uzyskał wiedzę o prowadzonych badaniach, nie może zwlekać z opublikowaniem ich i przedstawieniem opinii publicznej. Działania podjęte przez RN i właściciela Presspubliki wobec Gmyza to "naruszenie obowiązujących w wolnych i niezależnych mediach zasad postępowania wobec dziennikarzy śledczych". "Próbę wymuszenia na autorze ujawnienia jego informatorów oraz szczegółów śledztwa uznajemy za niedopuszczalną" - czytamy w oświadczeniu.

W ubiegłym tygodniu "Rz" napisała, że śledczy na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła, że są takie ustalenia; wskazała, że znalezione ślady mogą oznaczać obecność substancji wysokoenergetycznych, m.in. materiałów wybuchowych. Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - replikowała prokuratura.

W poniedziałek wieczorem Rada Nadzorcza Presspubliki - wydawcy "Rzeczpospolitej" - rekomendowała odwołanie redaktora naczelnego tytułu Tomasza Wróblewskiego, jego zastępcy Bartosza Marczuka, szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz Cezarego Gmyza - autora artykułu. Oświadczenie CMWP SDP dotyczy ich wszystkich.

RN Presspubliki i właściciel tego wydawnictwa Grzegorz Hajdarowicz oświadczyli, że "po przeprowadzonym postępowaniu uznaje, że dziennikarze związani z publikacją nie mieli podstaw do stwierdzenia, że we wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny".

"Tekst uznajemy za nierzetelny i nienależycie udokumentowany" - podkreślono w oświadczeniu wydawcy.

RN wyjaśniła, że przekazano Gmyzowi dokumenty pozwalające mu na ochronę świadków, jak i pisemne zapewnienie o ochronie jego osoby w razie przyszłych procesów, jeśli okazałoby się, że rzetelnie zbierał materiały i posiada na to stosowne dowody. Wśród dokumentów było również zapewnienie o ochronie informatorów, a dla ich bezpieczeństwa oświadczenia miały być zdeponowane w jednej z kancelarii adwokackich. Gmyz zobowiązał się do przedstawienia dokumentów, nagrań i wszelkich materiałów, na podstawie których napisał swój tekst.

"Pan redaktor Cezary Gmyz, pomimo wcześniejszych zapewnień, nie przedstawił żadnych oświadczeń stwierdzając, że informatorzy odmówili złożenia dokumentów. Niezależnie od tego, co ustali prokuratura, na obecnym etapie wiedzy publikowanie tytułu +Trotyl we wraku tupolewa+ było ogromnym nadużyciem" - oświadczyła RN Presspubliki.

Sam Hajdarowicz ocenił, że tekst Gmyza "nie powinien się nigdy w takiej formie ukazać w +Rzeczpospolitej+", a sam tytuł artykułu określił mianem "ogromnego nadużycia". "Nieprzemyślane działania kilku osób znów wywołały wojnę polsko-polską. Za to wszystko czytelników przepraszam" - oświadczył.

Odnosząc się do oświadczenia RN, Gmyz napisał na Twitterze, że "bardzo łagodnie rzecz ujmując, wydawca +Rzeczpospolitej+ w oświadczeniu mija się z prawdą".

We wtorek Hajdarowicz powiedział w radiowej Jedynce, że nie czytał i nie wiedział o powstawaniu tekstu Gmyza. "Natomiast zostałem ściągnięty do Polski i w pół do pierwszej w nocy redaktor naczelny przy świadkach powiedział mi, że ma w pełni udokumentowany, potwierdzony materiał, który jest bardzo wrażliwy społecznie, który jeszcze potwierdził mu prokurator (generalny Andrzej) Seremet" - dodał. Zaznaczył, że wiedział, że rozmawia o tupolewie i wizycie prokuratorów w Smoleńsku.

"Parokrotnie zapytałem redaktora, czy ten materiał jest udokumentowany należycie, czy jest potwierdzony. Zapewnił mnie, że tak. Poprosiłem go, żeby w takim układzie tekst, który ukaże się na łamach +Rzeczpospolitej+, był tekstem wyważonym, rzeczowym, operującym tylko na faktach, nie dającym domysły, bo my nie jesteśmy od tego, żeby stwierdzić pewne rzeczy, i żeby był z racjonalnym tytułem. To, co zobaczyłem na drugi dzień (...), to po prostu było nie to, o co ja prosiłem i nie to, co mówił mi redaktor naczelny. Dlatego też nie widziałem szansy współpracy z nim po tym incydencie" - powiedział właściciel Presspubliki.

Także we wtorek oświadczenie w sprawie zwolnień w "Rz" wydało Stowarzyszenie Wolnego Słowa. Oceniło ono, że fakt ten może wywołać efekt zastraszenia dziennikarzy w Presspublice i innych polskich mediach, "co jest zagrożeniem wolności słowa".

"Odpowiedzialność za słowo jest oczywiście nieodzowną częścią wolności słowa. Każdy dziennikarz i każdy redaktor naczelny musi się z tym liczyć. Można mieć wątpliwości co do rzetelności dziennikarskiej autora artykułu, a także co decyzji redaktora naczelnego o jego publikacji. Oświadczenie RN spółki Presspublica nie wyjaśnia jednak, jaki związek z publikacją artykułu (...) mieli zwolnieni z pracy kierownik działu krajowego i zastępca redaktora naczelnego" - czytamy w oświadczeniu SWS, podpisanym przez jego prezesa Wojciecha Borowika.

Działania właściciela "Rz" potępił też Kongres Mediów Niezależnych. Jego przewodniczący Krzysztof Czabański ocenił, że są one "złamaniem elementarnych standardów niezależności i wolności słowa, które powinny obowiązywać w mediach". Zadeklarował też udzielenie pomocy prawnej "osobom narażonym na represje w związku z wyżej wymienionym artykułem".

Portal wPolityce.pl opublikował we wtorek list otwarty części dziennikarzy Presspubliki do Hajdarowicza. Napisali w nim, że nie zgadzają się na obarczanie całą winą za publikację artykułu jego autora - Cezarego Gmyza i kierownika działu krajowego - Mariusza Staniszewskiego, "zwłaszcza w sytuacji, gdy o publikacji tekstu zdecydował osobiście redaktor naczelny Tomasz Wróblewski, a o wszystkim wiedział pierwszy zastępca Andrzej Talaga, który pozostaje na stanowisku".

"Wyrażamy głębokie zaniepokojenie tą sytuacją. Stawia ona pod znakiem zapytania sens całej naszej pracy. Dziennikarstwo to dziedzina w dużej mierze oparta na zaufaniu - do informatorów, źródeł, ale również do kierownictwa redakcji, które w sytuacji kryzysowej powinno stać po stronie dziennikarza. Cezary Gmyz takiego wsparcia nie otrzymał" - czytamy dalej w liście podpisanym m.in. przez Wojciecha Wybranowskiego, Elizę Olczyk, Ewę Czaczkowską, Piotra Gursztyna, Jerzego Haszczyńskiego, Roberta Mazurka, Piotra Semkę, Piotra Zarembę i Rafała Ziemkiewicza. Autorzy poprosili też Hajdarowicza o pilne spotkanie.

Media informują, że w środę przed siedzibą "Rz" w Warszawie odbędzie się pikieta w obronie Gmyza.

Według poniedziałkowych zapowiedzi pełnomocniczki zarządu Presspubliki Hanny Wawrowskiej, kolejnych decyzji co do przyszłości szefostwa redakcji "Rzeczpospolitej" można oczekiwać w najbliższych dniach. Do tego czasu pracami redakcji kieruje dotychczasowy wicenaczelny Andrzej Talaga. We wtorek PAP nie udało się z Wawrowską skontaktować. (PAP)

mca/ pro/ ral/ pz/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)