Dla Czechów ten weekend jest weekendem wyborczym. W piątek po południu i wieczorem oraz w sobotnie przedpołudnie wybierają władze samorządowe i jedną trzecią składu Senatu.
Wybory w Czechach tradycyjnie są dwudniowe i kończą się w sobotę tak wcześnie, by ludzie po oddaniu głosu mogli jeszcze wyjechać na resztę weekendu za miasto.
Tym razem nie oczekuje się wysokiej frekwencji wobec zniechęcenia Czechów do polityki w wyniku kilkumiesięcznego kryzysu rządowego. Od wyborów parlamentarnych z pierwszych dni czerwca nie udało się wyłonić trwałego rządu w sytuacji niemal równej liczby miejsc w parlamencie, jaką dysponują dwie największe partie - socjaldemokraci i konserwatyści. Za to ostatnie miesiące obfitowały we wzajemne ataki i oskarżenia ze strony pretendujących do władzy rywali. Część oskarżeń pod adresem polityków ma ciąg dalszy w postaci śledztw w sprawach o korupcję.
Do głosowania w piątkowo-sobotnich wyborach jest uprawnionych ponad 8,1 mln obywateli. Spośród przeszło 201 tys. kandydatów mają wyłonić 62,5 tys. swoich przedstawicieli we władzach samorządowych miast i wsi. Rekordowa jest liczba pretendentów do 27 z łącznej liczby 81 foteli w Senacie. Wyższa izba parlamentu ma kadencję sześcioletnią, przy czym co dwa lata zmienia się jedną trzecią senatorów.
Piątkowe media czeskie przewidują, że weekendowe wybory będą oznaczać osłabienie pozycji politycznej socjaldemokratów Jirziego Paroubka, który do września kierował rządem, zanim jego gabinet został zastąpiony przez rząd tymczasowy z liderem konserwatystów Mirkiem Topolankiem. (PAP)
kan/ ap/
231 635 arch.
