Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Debata: Mimo globalizacji coraz więcej interwencjonizmu państwowego

0
Podziel się:

Obszar liberalnej, kompletnie wolnorynkowej gospodarki kurczy się; mimo
globalizacji coraz częściej mamy do czynienia z interwencjonizmem i wspieraniem przez państwa
swoich przedsiębiorstw - wskazywali uczestnicy debaty "Polska a przyszłość globalizacji".

Obszar liberalnej, kompletnie wolnorynkowej gospodarki kurczy się; mimo globalizacji coraz częściej mamy do czynienia z interwencjonizmem i wspieraniem przez państwa swoich przedsiębiorstw - wskazywali uczestnicy debaty "Polska a przyszłość globalizacji".

W czwartkowej dyskusji zorganizowanej przez Centrum Strategii Europejskiej Demos Europa i Fundację im. Stefana Batorego wzięli udział m.in.: doradca prezydenta prof. Roman Kuźniar, były prezes Orleanu Igor Chalupec, ekspert ds. bezpieczeństwa Piotr Niemczyk i adwokat, specjalista ds. prawa arbitrażowego Tomasz Wardyński.

"Czy nam się to podoba, czy nie, obszar liberalnej, transparentnej, kompletnie wolnorynkowej gospodarki w globalnym świecie, w ostatnim czasie zawęża się (...). Mamy do czynienia z coraz częściej występującym elementem interwencjonizmu, subsydiowania, protekcjonizmu, coraz mniej zawoalowanego wspierania swoich przedsiębiorstw przez rządy różnych państw" - mówił Chalupec.

Radził jednak rządowi, by nie przejmował się potencjalnymi krytykami i postępował w ten sam sposób. Jego zdaniem należy tak robić, gdy nie jest to nielegalne i gdy występuje interes publiczny, niekoniecznie związany z tym, że dane przedsiębiorstwo należy do Skarbu Państwa.

Jako przykład podał prywatną firmę produkującą tramwaje Pesa. Jego zdaniem nie miałaby ona żadnych szans rozwoju, gdyby nie to, że polskie samorządy wybierają ją od kilkunastu lat jako dostawcę taboru tramwajowego do miast. "Ta firma dzięki temu, że jej zaufano w pewnym momencie, a przecież nie robiła cudów techniki na początku, miała szanse przez kilkanaście lat ciężkiej pracy dobić poziomem technologicznym, jakością produkcji, ale również siłą finansową przynajmniej do tych średniaków światowych" - argumentował były prezes Orlenu.

Tomasz Wardyński ocenił, że państwa swoimi protekcjonistycznymi działaniami psują międzynarodowe prawa konkurencji. "Działalność polityczna rządu Francji, czy Niemiec, jeśli chodzi o zezwolenia na fuzje jest bardzo widoczna. Polityka, interes ekonomiczny, protekcjonizm zaczynają grać ogromną rolę w rozwoju stosunków prawno-gospodarczych w Europie, ale również na świecie" - zauważył.

Jego zdaniem, jeśli my będziemy jedynym podmiotem, który przestrzega reguł, a inni tego nie robią, to przegramy. Posługując się analogią zapytał jednak retorycznie, czy w sporcie wszyscy mają ulegać dopingowi?

"W każdym razie mamy do czynienia z degeneracją pewnych wcześniej stworzonych systemów, ale jeżeli z prawa znika dobra wiara i lojalność w stosunkach pomiędzy partnerami, to pozostaje tylko i wyłącznie brak zaufania i cały rozwój gospodarczy zaczyna się opierać o takie mechanizmy, które będą bardzo szybko powodowały jego degenerację" - przestrzegał prawnik. Jak ocenił Polska w tej "wojnie" nie wygra, dlatego lepiej odwoływać się do wartości i domagać się stosowania odpowiednich zasad w gospodarce.

Piotr Niemczyk przekonywał, że polski inwestor za granicą nie może liczyć na wsparcie naszego państwa. Zwrócił jednocześnie uwagę, że nasze służby nie są wywiadownią gospodarczą, a ingerowanie państwa w proces kontroli transakcji międzynarodowych spowodowałby więcej szkody niż korzyści.

Prof. Roman Kuźniar, który skoncentrował się na roli wielkich graczy w procesach globalizacyjnych, przekonywał, że jedyną realną wschodzącą potęgą światową są Chiny. Ale mają one - jak zaznaczył - poważny problem nie tylko z Zachodem, który nie chce dać się zepchnąć ze sceny, ale też ze swoim bezpośrednim otoczeniem, bojącym się wzrostu potęgi Pekinu.

"Sąsiedzi Chin zrobią wszystko, także z naszym udziałem, ale przede wszystkim z udziałem Stanów Zjednoczonych, żeby Chiny nie rozwinęły się za bardzo" - uważa doradca prezydenta.

Jako przykład ekspansji chińskiej wskazał działalność tamtejszych przedsiębiorstw w Afryce. "Mimo, że obecność chińska była początkowo bardzo atrakcyjna, miejscowi już zaczynają rozumieć, że ona wcale nie musi być lepsza niż obecność białego człowieka, który ma na sumieniu ciężkie grzechy. Chińczycy w jeszcze bardziej bezwzględny sposób próbują eksploatować Afrykę, niż swego czasu czynił to biały człowiek, który jednak niósł także jakąś dobrą nowinę" - powiedział Kuźniar.(PAP)

stk/ mki/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)