Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Debata: przywrócić pamięć kobiet, działaczek opozycji antykomunistycznej

0
Podziel się:

Trzeba przywróci pamięć o kobietach, które działały w opozycji
antykomunistycznej w PRL - przekonywały uczestniczki środowego spotkania w Senacie zatytułowanego
"Kobiety Solidarności". Wspominały własną działalność opozycyjną i opowiadały o zaletach
niedoceniania roli kobiet przez SB.

Trzeba przywróci pamięć o kobietach, które działały w opozycji antykomunistycznej w PRL - przekonywały uczestniczki środowego spotkania w Senacie zatytułowanego "Kobiety Solidarności". Wspominały własną działalność opozycyjną i opowiadały o zaletach niedoceniania roli kobiet przez SB.

Spotkanie zostało zorganizowane przez wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką. W debacie wzięły udział m.in. Barbara Labuda, Ludwika Wujec, Anna Dodziuk, Janina Jankowska i Joanna Szczęsna.

Nowicka otwierając spotkanie zauważyła, że wprawdzie ostatnio zaczęło się mówić o udziale kobiet w Solidarności, jednak - dodała - w podręcznikach o tej kwestii nadal nie przeczytamy. Podkreśliła, że udział kobiet w obaleniu komunizmu był ogromy i dlatego zasługują one na to, by przywrócić pamięć o ich działania i o nich samych.

"To dzięki m.in. Alinie Pieńkowskiej, Annie Walentynowicz czy Ewie Osowskiej strajk w Stoczni Gdańskiej był kontynuowany. Ale kobiety nie tylko strajkowały. Wydawały też i kolportowały wiele czasopism, w szczególności +Tygodnik Mazowsze+, organizowały podziemie i na co dzień je prowadziły, w tym chroniły ukrywających się liderów opozycji" - wyliczała Nowicka.

Jak dodała, kobiety Solidarności forsowały także swoje postulaty, przez co miały realny wpływ na to, co głosiła Solidarności. Zaznaczyła jednocześnie, że mimo tego miękkiego wpływy kobietom Solidarności brakowało władzy realnej, formalnej.

"Przy +okrągłym stole+ była jedna kobieta, w pierwszym Sejmie (IX kadencji) 44 kobiety, w dwóch kolejnych kadencjach Sejmu (I i II) po około 60 kobiet; w obecnej, siódmej kadencji mamy najwięcej kobiet w historii - 111" - zauważyła wicemarszałek Sejmu.

"W rządzie Tadeusza Mazowieckiego była jedna kobieta, w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego żadnej nie było, w rządzie Józefa Oleksego jedna kobieta, Leszka Millera - jedna, Marka Belki też jedna. Najwięcej kobiet było - o dziwo - w rządzie Jarosław Kaczyńskiego" - podkreśliła Nowicka.

Współzałożycielka i wieloletnia redaktor "Tygodnika Mazowsze" Anna Dodziuk wspominając czasy opozycji antykomunistycznej mówiła, że "kobiety były wszędzie i w naturalny sposób zastępowały mężczyzn". Jak zaznaczyła, w "Tygodniku Mazowsze" panował swego rodzaj matriarchat spowodowany głównie tym, że mężczyźni znacznie częściej niż kobiety byli internowali i siedzieli w więzieniach.

Według Dodziuk przejawem kobiecości "Tygodnika Mazowsze" było także to, że "nikt nigdy nie narażał niczyjego bezpieczeństwa". "Pamiętam moje jedyne sny i myśli, jedyne koszmary, jakie miałam w stanie wojennym, dotyczące tego, że nienależycie konspiracyjnie wpadam do redakcji, przyprowadzam ogon i przez to aresztują moje koleżanki. To było najgorsze, co mi wtedy przychodziło do głowy" - wspominała.

Kolejną kobiecą cechą "Tygodnika" - mówiła Dodziuk - było to, że była to wielka wspólnota przyjaźni, wzajemnej troski, akceptacji i wzajemnej uwagi.

Jednocześnie dodała, że "to była mitologia, że +Tygodnik+ robiły wyłącznie kobiety". "Bardzo szybko dołączyli mężczyźni. Pamiętam tygodnik był jeszcze w fazie tworzenia, a już wtedy Helena Łuczywo przyprowadziła Piotra Pacewicza, który miał się zajmować archiwum" - powiedziała. Jak dodała, również wielu mężczyzn było kolporterami "Tygodnika".

"Kobiecy skład +Tygodnika Mazowsze+ w pewnym sensie zapewniła Służba Bezpieczeństwa nie doceniając kobiet i aresztując głównie mężczyzn" - zaznaczył dziennikarka Joanna Szczęsna. "Mnie wprawdzie SB doceniło i znalazłam się na listach internowanych, ale Opatrzność zadbała o mnie, ponieważ mnie wysłała pod Warszawę, a ekipę, która przyszła wyłamywać moje drzwi skierowała na sąsiednią klatkę schodową, gdzie mieszkali też Szczęśni tylko inni" - wspominała.

Jak zaznaczył, przykładem funkcjonowania tego stereotypu jest to, że gdy w połowie lat 80-tych SB aresztowała Konrada Bielińskiego i jego żonę Ewę Kulik, próbowała mu wmówić, że jest szefem "Tygodnika Mazowsze". "Cały czas szukali jakiegoś mężczyzny, który to wszystko organizuje" - dodała.

"Innym razem jedziemy moim małym fiatem, siedzimy na bibule. Zatrzymuje nas milicjant i mówi: +Kobitki trzeba włączyć kierunkowskaz, jak się zmienia pas+. A przecież gdyby zobaczyli czterech facetów w samochodzie, to by go wybebeszyli do silnika" - wspominała Joanna Szczęsna.

Jak mówiła, "konspiracja +Tygodnika Mazowsze+ była utkana po kobiecemu - praktycznie i bezpiecznie, co spowodowało, że funkcjonowała przez długie lata bez wpadki". "Myśmy narzuciły sobie niesamowitą dyscyplinę, nigdy nie dzwoniłyśmy do siebie nawet w sprawach neutralnych. A ja nawet nie dzwoniłam z budki pod domem, bo bałam się, że może być na podsłuchu. Z tych zasad zrezygnowałam dopiero po strajkach w 1988 r. i wtedy od razu była rewizja" - relacjonowała.

Tygodnik Mazowsze był pismem opozycji solidarnościowej w PRL, wydawane w latach 1982-1989. Ukazało się 290 numerów, w nakładzie 50-80 tys. egzemplarzy, tygodnik kolportowano w całym kraju.

W składzie redakcji w różnych okresach byli m.in. Tomasz Burski, Zofia Bydlińska-Czernuszczyk, Anna Dodziuk, Anna Bikont, Krzysztof Leski, Piotr Pacewicz, Joanna Szczęsna, Ludwika Wujec, Piotr Bikont, Olga Iwaniak, Joanna Kluzik. Po ukazaniu się ostatniego numeru zespół zaangażował się w tworzenie "Gazety Wyborczej". (PAP)

mzk/ par/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)