Ok. 400 pracowników firmy Imka z Lubania (Dolnośląskie), której magazyny i hala produkcyjna w niedzielę doszczętnie spłonęły, najprawdopodobniej nie zostanie zwolnionych z pracy - powiedział PAP zastępca burmistrza Lubania Mariusz Tomiczek.
Firma Imka - producent chemii gospodarczej - to największy pracodawca w ponad 20-tysięcznym Lubaniu. W pożarze, który wybuchł w niedzielę rano spłonęły dwa magazyny i hala produkcyjna o łącznej powierzchni ok. 20 tys. metrów kwadratowych. Strażakom udało się uratować m.in. magazyn chemikaliów oraz pomieszczenia administracyjne. Akcja gaśnicza trwała ponad dobę, a pogorzelisko wciąż jest jeszcze dogaszane.
Jak powiedział we wtorek w rozmowie z PAP zastępca burmistrza Lubania Mariusz Tomiczek, władze miasta są po rozmowach z właścicielem firmy. "Zapewnił on, że na razie nie ma zamiaru zwalniać załogi firmy, a ludzie w niej pracujący otrzymają wynagrodzenie za ten miesiąc" - powiedział Tomiczek.
W zakładzie na umowę o pracę zatrudnianych jest około 400 osób, wiele osób świadczy również usługi na podstawie umowy o dzieło. Magazyny oraz hale produkcyjne najprawdopodobniej zostaną odbudowane.
Tomiczek podkreślił, że jest obecnie za wcześnie na oszacowanie strat powstałych w wyniku pożaru. "Na miejscu wciąż są strażacy, którzy dogaszają pogorzelisko. O wstępnych stratach i przyczynach pożaru będzie można coś powiedzieć w środę bądź czwartek" - powiedział zastępca burmistrza.
Poinformował również, że miasto zamierza wystąpić do Wojewody Dolnośląskiego o pomoc przyznawaną obszarom objętym klęską żywiołową. "Od tego też uzależniamy ewentualną pomoc dla ludzi, którzy będą w trudnej sytuacji w związku z pożarem firmy Imka" - powiedział Tomiczek. Dodał, że pożar spowoduje uszczuplenie wpływów do kasy miejskiej z tytułu podatku od nieruchomości oraz podatku CIT.
PAP nie udało się skontaktować z właścicielem firmy Imka.(PAP)
pdo/ bos/