Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dożywocie dla zabójcy 3,5-latka utrzymane w apelacji

0
Podziel się:

Sąd Apelacyjny we Wrocławiu utrzymał w środę w mocy zasądzone wcześniej
wyroki dla zabójcy 3,5-letniego Bartka z Kamiennej Góry i matki chłopca. Mariusz Vaćkar został
skazany na dożywocie, Iwona Kwiatkowska - na 15 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.

Sąd Apelacyjny we Wrocławiu utrzymał w środę w mocy zasądzone wcześniej wyroki dla zabójcy 3,5-letniego Bartka z Kamiennej Góry i matki chłopca. Mariusz Vaćkar został skazany na dożywocie, Iwona Kwiatkowska - na 15 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.

Sąd wyraził zgodę na ujawnienie danych osobowych i wizerunku oskarżonych. Oboje, zarówno 31-letni Vaćkar, jak i 38-letnia Kwiatkowska, domagali się uchylenia wyroku i rozpatrzenia sprawy ponownie. Prokuratura w swojej apelacji domagała się wyższego wyroku dla matki chłopca.

Prokurator Beata Lorenc-Kociubińska twierdziła, że Kwiatkowska zasługuje na wyższą karę, bowiem jako matka winna była zapewnić bezpieczeństwo synowi, a tymczasem biernie przyglądała się jak jej konkubent przez trzy dni katował Bartka. "Przyznam, że jako prokurator z wieloletnim stażem, miałem do czynienia z różnymi sprawami. Ale przy tej jestem porażona ogromem zła, jakie spotkało 3,5-letniego chłopca" - mówiła prokurator.

Dodała, że w akcie oskarżenia jest wiele porażających fragmentów, ale dwa: opis trzech ostatnich dni Bartka, kiedy to Vaćkar niemal nieustannie katował chłopca oraz opinia biegłego na temat obrażeń, jakie dziecko doznało - są najbardziej wstrząsające. "Chłopiec zmarł nie z powodu pojedynczych obrażeń, lecz wielu różnorakich" - mówiła prokurator.

Według oskarżyciela matka chłopca winna była przerwać tę rzeź, stanąć w obronie syna, wyjść z nim z domu pod nieobecność Vaćkara, który wielokrotnie wychodził. "Nie zrobiła nic, by bronić swojego syna, choć Bartek pytał +dlaczego?+" - mówiła prokurator.

Tymczasem obrońcy oskarżonego wnosili o cofnięcie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Obrońca Vaćkara twierdził, że jego klient ma problemy psychiczne, wiele lat wcześniej leczył się w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Ponadto adwokat Grzegorz Janisławski twierdził, że jego klient nie chciał zabić, jedynie zbić; do tego się przyznał. "Jemu się zdawało, że on szkolił, musztrował Bartka. Jemu się zdawało, że on wychowywał chłopca" - mówił adwokat.

Sami oskarżeni prosili o łagodny wymiar kary, a Vaćkar płacząc tłumaczył, że nie wytrzyma w zakładzie karnym dożywocia.

Ostatecznie jednak sąd nie przychylił się do żadnej z apelacji. Sędzia Robert Wróblewski odnosząc się do słów obrońcy Vaćkara powiedział, że to byłaby klęska wymiaru sprawiedliwości, gdyby osądzano tylko te czyny, do których przyznają się oskarżeni. "Nie ma wątpliwości co do zamiaru oskarżonego. Nawet dzieci nie miałyby wątpliwości" - mówił sędzia. Dodał, że to, co spotkało Bartka, to "masakra". "Na ciele chłopca nie było miejsca bez obrażeń. Podobnie z obrażeniami wewnętrznymi" - mówił Wróblewski.

Co do Kwiatkowskiej, to sędzia uznał, że kobieta nie zapobiegła katowaniu syna, a powinna była. "To nieprawda, że nie potrafiła przeciwstawić się Vaćkarowi. Gdy raz poprosiła, aby przestał bić, ten posłuchał" - mówił sędzia. Przyznał, że gdyby kodeks karny pozwolił skazać Kwiatkowską na więcej niż 15, ale mniej niż 25 lat, to sędziowie skorzystaliby z takiej możliwości.

"Wyrok sądu pierwszej instancji w Jeleniej Górze można porównać do dobrego precyzyjnego mechanizmu. Nie ma co przy nim majstrować, bo nic tu się nie ulepszy, a można zepsuć" - mówił Wróblewski.

Kilkanaście dni temu jeleniogórski sąd skazał na pół roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata Katarzynę K., kuratorkę społeczną matki Bartka. Sąd uznał Katarzynę K. winną niedopełnienia obowiązków oraz poświadczenia nieprawdy w sporządzanych dokumentach. Kuratorka miała m.in. nie umieścić w przygotowywanych przez siebie wywiadach wszystkich istotnych informacji. Chodziło o informacje, że matka chłopca wyprowadziła się z domu dla samotnych matek i zamieszkała w trudnych dla dziecka warunkach oraz że ponownie zaczęła pić alkohol.

18 maja 2008 r. Iwona Kwiatkowska przyniosła 3,5-letniego Bartka do szpitala. Zdaniem lekarzy chłopiec nie żył od kilku godzin. Bartek - jak wykazała sekcja zwłok - przez kilka miesięcy był bity pasem z klamrą, gumową pałką, był kopany i rzucany na podłogę. Ostatecznie dziecko zmarło z powodu odniesionych obrażeń, m.in. obrzęku i krwiaka mózgu oraz krwotoku wewnętrznego w okolicach lędźwiowych.(PAP)

umw/ bno/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)