Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dyrektor ISP o zagrożeniach dla demokracji

0
Podziel się:

O zagrożeniach dla demokracji, w tym w Europie Wschodniej, i braku
wiarygodności UE w polityce wizowej wobec sąsiadów mówił w czwartek PAP dr Jacek Kucharczyk z
Instytutu Spraw Publicznych przy okazji II polsko-nordyckiego forum, które odbyło się w Warszawie.

O zagrożeniach dla demokracji, w tym w Europie Wschodniej, i braku wiarygodności UE w polityce wizowej wobec sąsiadów mówił w czwartek PAP dr Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych przy okazji II polsko-nordyckiego forum, które odbyło się w Warszawie.

Konferencja pod hasłem "Perspektywy dla demokracji w Europie Wschodniej" odbyła się z udziałem ekspertów, dyplomatów, polityków i przedstawicieli organizacji pozarządowych z Polski, Szwecji, Norwegii, Finlandii, a także Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, czy Azerbejdżanu.

"Ze wszystkich wypowiedzi, i polskich, i nordyckich uczestników konferencji, i przedstawicieli Europy Wschodniej wynika wyraźnie, że demokracja jest zagrożona. (...) W Europie Wschodniej, czyli w części, która nadal jest częścią Europy, choć jest poza UE, są silne wątpliwości co do wartości demokratycznych" - podsumował prezes zarządu ISP.

Zdaniem Kucharczyka, wynika to przede wszystkim z tego, że "model demokratycznego rozwoju konkuruje z płynącym z Chin, i po części z Rosji, z modelem autokratycznego rozwoju, czyli rozwój gospodarczy, ale bez demokracji, bez praw człowieka". "To - tłumaczył - stawia Europejczyków, którzy chcą zdobywać serca i umysły swoich sąsiadów w Europie Wschodniej, w trudnej sytuacji; muszą oni bowiem bardzo aktywnie bronić pewnych wartości demokratycznych".

Wielu uczestników konferencji zwracało uwagę, że przede wszystkim trzeba, aby kraje UE same były dobrymi przykładami państw demokratycznych. "My sami bardzo często krytycznie oceniamy naszą własną demokrację" - powiedział Kucharczyk.

"Z drugiej strony - zastrzegł - jest pewne demokratyczne minimum i fakt, że krytykujemy czasami to, co się u nas w kraju dzieje, nie powinno stanowić dla nas wymówki, żeby nie pomagać ludziom, którzy walczą o demokrację w sytuacji naprawdę bardzo trudnej". "Ludzie ci rzeczywiście nadstawiają karku, ryzykują życiem i w takiej sytuacji rozważania o definicji demokracji, kiedy są zagrożone te podstawowe wolności i wartości, są trochę nie na miejscu" - ocenił.

Tomasz Pisula z Fundacji Wolność i Demokracja powiedział PAP, że "powinniśmy bronić przede wszystkim wolności, a demokracja jest na wolności oparta". "Z jednej strony wszystkie kraje UE, w tym także kraje nordyckie i Polska mają swoje wewnętrzne problemy demokratyczne; pokazują to międzynarodowe rankingi demokracji np. Freedom House, dotyczące wolności mediów, wpływu polityków na media, niedoskonałości praw wyborczych, ordynacji, problemów z finansowanie partii, wyborów etc" - mówił Pisula.

Z drugiej strony - dodał - "nasze kłopoty w porównaniu z problemami krajów położonych na wschód i południe od UE, są dużo mniej poważne, tzn. u nas podczas wyborów ani się nie zabija przedstawicieli opozycji, co jest praktyką w Azerbejdżanie, ani się ich nie wsadza do więzienia, co ma na co dzień miejsce na Białorusi".

Obecny na konferencji lider białoruskiego opozycyjnego Ruchu o Wolność, Alaksandr Milinkiewicz powiedział PAP, że "Białoruś sama z własnej woli nie będzie się demokratyzowała"; musi to zrobić "krok po kroku", do czego potrzebna jest pewnego rodzaju "mapa drogowa, czyli konkretne warunki dialogu UE z Białorusią". W tym kontekście Milinkiewicz apelował o to, aby w sprawie Białorusi "Europa mówiła jednym głosem".

Według Tomasza Pisuli, "największym problemem relacji UE z Białorusią jest to, że wobec Białorusi łukaszenkowskiej postępujemy w sposób niekonsekwentny, tzn. Łukaszenka tak naprawdę może oczekiwać, że obojętnie co zrobi, to i tak na końcu zostanie pochwalony".

"Kolejne zmiany ekip rządowych w krajach UE wprowadzają pewną niekonsekwencję w stosunkach z Białorusią, w związku z czym Łukaszenka może pozwolić sobie na sporą dowolność w dialogu z Europą" - mówił Pisula. "Gdybyśmy mieli czarno na białym wypisane pewne oczekiwania wobec Białorusi i gdybyśmy na bieżąco je monitorowali, mielibyśmy formalne podstawy, żeby ich wymagać" - zaznaczył Pisula.

Jacek Kucharczyk podkreślił, że trzeba pomagać "krajom, gdzie deficyt demokracji jest bardzo bolesny". "Potrzebne jest wspólne działanie krajów demokratycznych na rzecz upowszechniania wartości demokratycznych, by naszymi sąsiadami w Europie były także kraje demokratyczne, a nie dyktatorskie, jak Białoruś pod rządami Alaksandra Łukaszenki" - powiedział.

Odniósł się do stworzenia mapy drogowej w relacjach UE-Białoruś i roli, jaką może w tym odegrać Partnerstwo Wschodnie, które - w jego opinii - "ma bardzo silną agendę demokratyzacyjną, o wiele silniejszą niż Unia dla Śródziemnomorza".

"Rzeczywiście chyba lobbing nowych państw członkowskich (UE), które same niedawno przeszły przez okres demokratyzacji, spowoduje, że nacisk na demokrację w krajach PW jest dosyć silny. Inna rzecz, jak to wygląda w praktyce: czy instytucje UE są przygotowane, żeby w sposób systematyczny wspierać demokrację?" - zastanawiał się Kucharczyk. Zwrócił uwagę na "brak woli politycznej i zdolności instytucjonalnych" w sprawie mapy drogowej UE-Białoruś. "Te instrumenty właściwie są w tworzeniu, ale pozostaje pytanie, jak szybko będą mogły się one tworzyć i rozwijać" - powiedział.

Partnerstwo Wschodnie to zgłoszona przez Polskę i Szwecję inicjatywa zbliżania do UE jej sześciu wschodnich sąsiadów: Ukrainy, Gruzji, Mołdawii, Armenii, Azerbejdżanu i Białorusi. PW nie zakłada członkostwa sześciu poradzieckich krajów w UE. Przewiduje jednak ich stopniową i daleko idącą integrację z unijnymi politykami, gospodarką i prawem.

Na forum poruszono aspekt polityki wizowej Unii wobec sąsiadów. "To jest rzeczywiście kwestia wiarygodności UE i poszczególnych krajów, które starają się promować wartości demokratyczne, wartości społeczeństwa otwartego na wschodzie Europy, ale jednocześnie wznoszą bariery wizowe i mówią: cieszcie się wolnością, ale u siebie, a do nas nie przyjeżdżajcie" - ocenił dyrektor programowy ISP.

"Jest silne przekonanie, przynajmniej wśród środowisk eksperckich, że jak się nie poprawi w kwestii wizowej, to wszystkie działania i zachęty, żeby te kraje się demokratyzowały, nie będą miały dobrych skutków" - zauważył.

Na konferencji padło również wiele słów krytyki pod adresem różnych misji monitorujących wybory. "Ta krytyka jest dwutorowa, tzn. z jednej strony bardzo często decyzja o tym, czy uznać jakieś wybory, czy nie, jest decyzją polityczną, a nie opartą o faktyczną obserwację przebiegu wyborów" - tłumaczył Kucharczyk.

"Drugi problem - i to jest problem UE w dużej mierze - że zbyt wiele i pieniędzy, i wysiłków związanych z promocją demokracji właściwie zaczyna się i kończy na obserwacji wyborów, a wiadomo, że proces wyborczy, choć bardzo ważny, jest tylko częścią procesu demokratyzacyjnego" - zaznaczył.

W jego opinii, "Unia powinna więcej uwagi i środków poświęcać na rozbudowę społeczeństwa obywatelskiego, na rozwój partii pluralistycznych, partii politycznych, na reformy administracji publicznej, to wszystko, co tworzy tkankę demokracji, a nie tylko wydawać pieniądze na wyjazdy obserwatorów wyborczych". (PAP)

cyk/ mok/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)